Szpital donosi na fundację im. dr Trzaski-Wilkońskiej

Dyrekcja szpitala w Bochni doniosła do prokuratury na fundację, która pomagała placówce od wielu lat. Powód? Wsparcie zostało wstrzymane po tym, jak zatrudniono zastępcę dyrektora. Dyrektor uważa to za niezgodne z prawem, z kolei władze fundacji tłumaczą, że nie chcą finansować stanowisk z politycznego nadania.

Fundacja im. dr Anny Trzaski-Wilkońskiej „Pomagajmy Szpitalowi w Bochni” została założona w 2006 roku przez grono przyjaciół i współpracowników przedwcześnie zmarłej bocheńskiej lekarki. Radę Fundacji tworzą: Anna Kosturek, Olgierd Czarniecki, Stanisław Wilkoński i Jerzy Lysy, a w zarządzie działają Stanisław Gawor i Mariusz Trojak. Do tej pory fundacja przekazała szpitalowi sprzęt i pieniądze o łącznej wartości 321 tys. zł, m.in. na zakup tomografu komputerowego oraz wyposażenie zakładu opiekuńczo-leczniczego.

Ostatnia pomoc ze strony fundacji im. Dr Trzaski Wilkońskiej miała miejsce półtora roku temu. Do placówki trafiło 12 specjalistycznych łóżek z osprzętem. Kilka tygodni później dyrektor szpitala zatrudnił na swojego zastępcę Bogdana Szumańskiego. Od samego początku spotkało się to z krytyką, bo mianowanie odbyło się bez konkursu. Władze fundacji wstrzymały wtedy pomoc do czasu, aż dyrektor wycofa się ze swojej decyzji.

Na początku sierpnia tego roku dyrekcja szpitala w Bochni złożyła zawiadomienie do Prokuratury Rejonowej w Bochni o uzasadnionym podejrzeniu dokonania przestępstwa z art. 286 Kodeksu karnego przez członków Zarządu Fundacji im. dr Anny Trzaski-Wilkońskiej „Pomagajmy Szpitalowi w Bochni”. Chodzi o przestępstwo oszustwa polegającego na prowadzeniu zbiórki środków finansowych na rzecz Szpitala, a następnie nieprzekazania jakichkolwiek środków z tej zbiórki na jego rzecz – mówi dyrektor Jarosław Kycia.

Zdaniem szefa placówki, szpital był wykorzystywany podczas zbiórek organizowanych przez Fundację. Fundacja w latach 2013-2014 prowadziła zbiórkę środków finansowych, posługując się wizerunkiem Szpitala w Bochni, w szczególności publikując w Internecie liczne ogłoszenia zawierające zdjęcie Szpitala i hasło „pomagajmy Szpitalowi w Bochni”. Ogłoszenia te zachęcały darczyńców do przekazania Fundacji środków pieniężnych. Działalność tę wspierał również Szpital umieszczając ogłoszenie w tym względzie na swojej stronie internetowej. W zeszłym roku wpłynęło do Szpitala pismo, w którym Zarząd Fundacji oświadczył, że wbrew swoim statutowym celom nie przekaże jakichkolwiek środków finansowych lub rzeczowych na rzecz Szpitala – argumentuje dyrektor szpitala.

Faktycznie, na ręce dyrektora trafiło wówczas pismo z takimi m.in. słowami: Nie chcielibyśmy, aby zebrane przez nas urządzenia i środki finansowe wydatkowane były na cele szpitalne, podczas kiedy budżet szpitala jest marnotrawiony lub rozdawany lekką ręką na tworzenie zbędnego stanowiska kolejnego wicedyrektora .

Uzasadnienie tego pisma całkowicie odbiegało od okoliczności faktycznych związanych z ówczesnym funkcjonowaniem Szpitala – uważa Jarosław Kycia. W żadnym razie nie mogło być podstawą do wstrzymania wypłaty środków, zebranych od osób, które chciały wesprzeć działalność Szpitala. Mimo to Fundacja w roku 2013 i następnie również w 2014 informowała potencjalnych Darczyńców, że zbiera środki na rzecz Szpitala korzystając przy tym z wizerunku Szpitala. Prowadzona w ten sposób zbiórka trwała także w roku 2014, w którym to roku nie przekazano żadnych środków finansowych lub rzeczowych na rzecz Szpitala. Niewątpliwie zaistniała sytuacja związana ze sposobem prowadzenia zbiórki, wywołała w świadomości Darczyńców fałszywe wyobrażenie, co do celów zbiórki. Jeśli jakieś osoby wpłaciły pieniądze do Fundacji z myślą o wsparciu Szpitala, a te pieniądze nie zostały przekazane Szpitalowi to osoby takie mogły zostać oszukane. W związku z tym obowiązkiem każdego kto podjął podejrzenie takiego popełnienia przestępstwa jest zawiadomić odpowiednie organy ścigania – kontynuuje dalej dyrektor lecznicy.

Wydaje się, że decyzja Fundacji nie ma nic wspólnego z charytatywnością i dobroczynnością, a jest jedynie elementem jakiejś gry politycznej. Ta jednak nie może się odbywać kosztem niczego winnych Darczyńców, a pośrednio również pacjentów Szpitala, którym Ci darczyńcy chcieli pomóc składając swoje datki – dodaje Jarosław Kycia.

Odpowiedź władz Fundacji, jak można się spodziewać, jest ostra. Jest to po prostu podłe, nie będziemy finansować jako fundacja etatów na przechowanie polityków, którym nie powiodło się w wyborach. Będziemy pomagać pacjentom szpitala, a nie finansować sztucznie tworzone etaty administracyjne. Jeżeli kilka tygodni przed utworzeniem nowego stanowiska dyrektorskiego pan dyrektor Kycia spotyka się z nami, prosząc o to, żebyśmy sfinansowali zakup łóżek do zakładu opiekuńczo-leczniczego, wiedząc że szpital nie ma tych pieniędzy, a następnie za kilka tygodni tworzy stanowisko dyrektorskie, którego nigdy wcześniej nie było w szpitalu i powołuje w trybie bezkonkursowym osobę, która nie ma kompetencji w zarządzaniu szpitalem, to nasza fundacja nie chce partycypować ani bezpośrednio, ani pośrednio w finansowaniu takich etatów – mówi Mariusz Trojak, prezes zarządu Fundacji.

Byłoby skandalem, gdyby fundacja przekazywała jakiekolwiek środki finansowe lub pomoc w naturze szpitalowi, podczas gdy dyrektor zatrudnia w tym szpitalu niepotrzebnego dodatkowego wicedyrektora, którego wykształcenie w żaden sposób nie jest związane ze szpitalem. Przypomnę, że jego wykształcenie wiąże się z budownictwem inwentarskim, czyli np. stajnie. Rzeczywiście, szpital od pewnego czasu zrobił się wielką stajnią Augiasza, którą trzeba w najbliższym czasie starannie posprzątać – komentuje Jerzy Lysy, wójt gminy Bochnia i szef rady Fundacji dr Anny Trzaski-Wilkońskiej.

Sprawa jest w mojej ocenie niezręczna, żeby nie powiedzieć niepoważna. Dyrektor szpitala zupełnie niepotrzebnie daje się włączyć w konflikt na linii wójt-starosta, a w ten sposób wmanewrowuje szpital w taki konflikt. Doniesienie do prokuratury i cała sytuacja na tle tego konfliktu sprawia wrażenie sterowanej z tylnego siedzenia ze starostwa powiatowego. Fundacja w mojej ocenie zachowuje się dobrze, nie przekazując pieniędzy, bo w jej nazwie jest „Pomagajmy szpitalowi w Bochni”, a nie „kolegom politycznym Jacka Pająka”. W tej sytuacji należało doprowadzić do jakiegoś porozumienia pomiędzy fundacją a szpitalem, a nie składać doniesienie do prokuratury – uważa z kolei Aleksander Rzepecki, radny powiatu bocheńskiego.

Na razie nie wiadomo, co stanie się z zebranymi przez fundacje pieniędzmi. Zdecyduje o tym rada fundacji. Wezwaliśmy szpital do zmiany stanowiska. Jeśli zaprzestanie on działań tak naprawdę na szkodę placówki, to wtedy będziemy pomagać dalej. Będziemy kupować łóżka, sprzęt dla zakładu opiekuńczo-leczniczego – tu nasze stanowisko się nie zmienia: będziemy finansować pacjentów – konkluduje Trojak.

Sprawa doniesienia została przekazana z bocheńskiej prokuratury do Prokuratury Rejonowej w Dąbrowie Tarnowskiej. Jak na razie wszczęte zostało dochodzenie. Swoją kontrolę Fundacji zapowiedziało również Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej jako organ nadzorujący organizacje pożytku publicznego jaką m.in. jest ta Fundacja – dodaje dyrektor Kycia.

Mieliśmy kontrolę z Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej. Okazuje się, że dostaliśmy laurkę wręcz wzorowego działania fundacji. Były jedynie drobne uwagi formalne, że powinniśmy mieć jakąś uchwałę – mówi Mariusz Trojak.