Po październikowym zabójstwie pracownika kantoru w Bochni śledczy nabrali wody w usta, tłumacząc się dobrem śledztwa. Wygląda jednak na to, że nastąpił przełom. „Gazeta Wyborcza” sugeruje, że za sprawą stoi gang zajmujący się napadami na kantory wymiany walut.
Z uwagi na dobro prowadzonego postępowania w chwili obecnej nie udzielamy bliższych informacji dot. śledztwa w sprawie zabójstwa pracownika kantoru w Bochni – napisał 13 marca w odpowiedzi na nasze zapytanie Piotr Kosmaty, rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie. Chcieliśmy się dowiedzieć, czy jest przełom w poszukiwaniu sprawcy zabójstwa, pytaliśmy również jakie czynności zostały podjęte od tamtego czasu do dziś i czy udało się poczynić jakieś ustalenia.
Dzisiejsza „Gazeta Wyborcza” donosi, że śledczy łączą sprawę bocheńską z lipcowym napadem na właściciela kantoru z Niepołomic. Został zaatakowany w Targowisku we własnym samochodzie terenowym, uszedł jednak z życiem, a sprawcy uciekli. Dziennik informuje, że prokurator prowadzący śledztwo otrzymał już wyniki opinii balistycznych. Jak się dowiedzieliśmy nieoficjalnie, ekspert wskazał, że w obu przypadkach strzelano z tej samej broni, co wskazuje na istnienie gangu nastawionego na napady rabunkowe. Podobnych zdarzeń jednak w Małopolsce ostatnio nie odnotowano – czytamy.
Do napadu na pracownika kantoru w Bochni doszło 27 października przy ul. Legionów Polskich. Około godziny 17.00 41-letni mężczyzna z całodziennym utargiem wysiadł z samochodu. Towarzyszyła mu 37-letnia sąsiadka, którą podwiózł z pracy. Było ciemno i mgliście. W pewnym momencie do mężczyzny podbiegł napastnik żądający pieniędzy. Natychmiast rozległy się strzały. Mężczyzna został postrzelony w klatkę piersiową, udo i ramię, kobieta – w biodro. Pracownik kantoru zmarł w szpitalu.
Mimo szybkiej akcji policji i publikacji rysopisu sprawcy, a także wyznaczenia nagrody, nie udało się go dotąd zatrzymać.