Remont altany na Plantach Salinarnych w Bochni był jednym z tematów poruszonych podczas czwartkowej sesji rady miasta. Wystąpili przedstawiciele mieszkańców, do sprawy odnieśli się też urzędnicy oraz radni. Z wystąpienia zastępcy burmistrza wynika, że powodem zmiany podbudowy altany było to, co zastano pod podłogą po rozebraniu starego obiektu.
Jako pierwszy w „wolnych wnioskach” zabrał głos Paweł Bieniek, który jest autorem petycji, podpisanej przez kilkaset osób. Mieszkańcy zauważyli w momencie powstawania już tej inwestycji, a jest ona na etapie robienia podbudowy pod altanę, iż wygląd jej znacząco odbiega od tego, co było wcześniej, ponieważ przed remontem altana została całkowicie rozebrana. W przekazach było, że będzie to rekonstrukcja. Rekonstrukcja polega na wiernym odzwierciedleniu tego, co altana. Chodzi o to, że wcześniej podbudowa była zrobiona z cegły ułożonej w sposób ażurowy – mówił Paweł Bieniek.
„Nikt z państwa podczas ostatnich wyborów nie dostał takiej liczby głosów”
Paweł Bieniek zacytował pełną treść petycji, którą do chwili jego wystąpienia na sesji podpisało w internecie ponad 500 osób, a ok. 100 podpisów zebrano metodą tradycyjną. Petycja jest cały czas otwarta, myślę że jest to ważny głos społeczny. Niech argumentem dla szanownych państwa radnych będzie to, że nikt z państwa podczas ostatnich wyborów nie dostał takiej liczby głosów – dodał.
Autor petycji zaznaczył, że przeprowadził wiele konsultacji z pracownikami delegatury konserwatora zabytków w Tarnowie. Jest jeszcze możliwość w sposób niskokosztowy i prosty, jeśli chodzi o procedury, powrotu do starego projektu i wybudowania tej altany takim odwzorowaniu, jak była. Zdaniem mieszkańców, których opinie są widoczne w Internecie, jest to konieczne, ponieważ to zatraca w tym momencie niepowtarzalny charakter tej altany, która ma 81 lat. Po rozmowie z panią konserwator zabytków, które podjęła decyzję, aby ten projekt zmienić, okazuje się, że jedyną przesłanką dla niej było to, że to są względy estetyczne, więc o gustach tutaj nie dyskutujemy, a drugie to względy praktyczne, ponieważ ponoć przez otwory wrzucano śmieci – kontynuował Paweł Bieniek.
Zauważył, że w obecnie realizowanej formie altany również są otwory, przez które będzie można wrzucać śmieci. Pierwotne otwory były wentylacyjne, ponieważ podłoga jest drewniana i musi mieć zapewnioną wentylację, żeby przetrwała jak państwo wiedzą 80 lat. Zwrócił uwagę, że teraz obiekt zaczyna nabierać charakteru ciężkiej budowli przypominającej bunkier z otworami strzelniczymi, a nie lekką altanę dostosowaną do zieleni, występującej na Plantach Salinarnych.
Konserwator daje zielone światło na ażury
Paweł Bieniek przywołał opinię Andrzeja Cetery, szefa delegatury konserwatora zabytków w Tarnowie. Stwierdził, że jeżeli oddźwięk społeczny obecnego projektu jest zły, on nie widzi żadnych przeciwwskazań, aby ponownie ten projekt rozpatrzyć i zatwierdzić, czyli cofnąć poprzednią decyzję i złożyć nową. Zmiana nie wymagałaby konieczności uzyskania nowego pozwolenia na budowę. Jedyną rzeczą będzie usunięcie pustaków, które zostały wybetonowane, zakupienie cegły i zrobienie tego tak, jak należy. Taki jest głos społeczeństwa zebrany w przeciągu dwóch dni i 24 godzin w internecie – podsumował Paweł Bieniek.
Robert Cerazy, zastępca burmistrza Bochni, zaprezentował kilka slajdów uzasadniających wybór obecnego wariantu altany. Jedno ze zdjęć przedstawiało śmieci, znajdujące się pod podłogą rozebranego kilka tygodni temu obiektu. Robert Cerazy wspomniał, że w nowej postaci otwory altany będą zasłonięte od środka siatką, uniemożliwiającą dostanie się do środka nieczystości oraz drobnych zwierząt.
Stanowisko „Bochniaków”
Zastępca burmistrza podparł się też opinią Stowarzyszenia Bochniaków i Miłośników Ziemi Bocheńskiej, która trafiła w formie pisemnej do burmistrza Stefana Kolawińskiego. Została ona podpisana przez Stanisława Kobielę, prezesa Stowarzyszenia. „Stowarzyszenie Bochniaków i Miłośników Ziemi Bocheńskiej w nawiązaniu do internetowej dyskusji ws. nieprawidłowej odbudowy altany na Salinarnych Plantach w Bochni stwierdza, po zapoznaniu się z zatwierdzonym projektem technicznym, wniesionymi zmianami przez Delegaturę Urzędu Konserwatorskiego w Tarnowie i pozwoleniem na budowę, że odbudowa odbywa się zgodnie z projektem i wydanym pozwoleniem na budowę, że nie ma żadnych podstaw do wstrzymywania odbudowy i winna być ona realizowana dalej z wykorzystaniem tych jesiennych dni, które pozwalają na prowadzenie prac budowlanych. Z zadowoleniem przyjmujemy fakt, że władze samorządowe Bochni szybko zareagowały na stwierdzony w kwietniu 2015 roku zły stan techniczny altany i zdecydowały się na odbudowę tego obiektu, że odbudowany obiekt będzie nawiązywał do salinarnej tradycji Bochni i już na wiosnę 2016 r. może być wykorzystany do celów rekreacyjno-kulturalnych na bocheńskich Plantach Salinarnych. Podkreślamy staranność i pietyzm w odtworzeniu obiektu uwidoczniony w projekcie technicznym i prawidłowy sposób prowadzenia tej inwestycji przez inwestora”.
Czytam to dlatego, że jest to kolejny głos w dyskusji na temat tego, co się dzieje. Bo wydaje się, że żadna grupa nie ma jednostkowego mandatu do komentowania tego, co w przestrzeni publicznej naszego miasta się odbywa. Osobiście jestem dumny z tego, że mieszkam w Bochni i że to nasze miasto jest naprawdę ładnym i zadbanym miejscem. Ludzie, który przyjeżdżają z zewnątrz tak nas odbierają – mówił zastępca burmistrza.
„Smród, który się unosił, do tej pory pamiętam”
Głos w sprawie altany zabrał też radny Adam Graboś, który przypomniał że z altaną w formie z ażurowymi cegłami spotkał się 63 lata temu. We wrześniu, kiedy po opuszczeniu szkoły Jachowicza, po pierwszej lekcji spotkaliśmy się właśnie w tej altanie. I wtedy już w podpiwniczeniach altany przez te dziury rosły sterty śmieci. Szpeciło to i smród, który się unosił, do tej pory pamiętam. Radny dodał, że z zadowoleniem przyjął obecnie realizowaną wersję altany. Po pierwsze, jest ona estetyczna. Poza tym, szybkie działanie urzędu miasta w zakresie zabezpieczenia tego obiektu radują człowieka, że coś takiego będzie uratowane dla społeczności. Nie patrzmy na podmurówkę, nie patrzmy na ażurowe ułożenie cegieł i nie patrzmy na dół tej altany. Patrzmy na górę, wszelkie elementy, które tam są, zostają zachowane. Cieszy fakt, że młode pokolenie tak żywo interesuje się obiektami historycznymi. Cieszy mnie, że naprawdę wnikacie w szczegóły i chcecie, żeby te obiekty dalej służyły dalej społeczności bocheńskiej. Ale nie przywiązujmy wagi do takiego drobnego detalu, który tylko doprowadzał do tego, że było tam zbiorowisko śmieci i odpadów.
Paweł Bieniek, odnosząc się do wystąpienia zastępcy burmistrza zauważył, że przez kilka miesięcy w podłodze altany były ubytki, przez które mogły dostać się wspomniane śmieci. Druga sprawa, otwory zabezpieczone są siatką, nie rozumiem, dlaczego otworów w ażurowej zabudowie nie można zabezpieczyć siatką i rozwiązać ten problem. Z kolei nawiązując do słów Adama Grabosia, Paweł Bieniek zauważył że sam również chodził do altany ze swoimi dziećmi i nie zauważył uciążliwości, o których wspominał radny. Nie wiem, czy pan wie, ale kilkanaście lat temu w altanie zagnieździły się sowy puchatki, co było ewenementem na skalę światową, żeby w centrum miasta się zagnieździły właśnie w środku altany. Mieszkaniec Bochni odniósł się też do argumentu o szybkim tempie remontu altany. W 2010 r. pan radny Fischer na tej sali złożył interpelację w sprawie remontu altany. Mamy rok 2015, jeżeli słowo „szybko” to jest pięć lat, i została doprowadzona do takiej ruiny, no to ja bardzo państwa przepraszam, ale słowo „szybko” naprawdę nie jest adekwatne w tej sytuacji.
Młode pokolenie dba o szczegóły, które znikają z miasta, które pamiętamy z fotografii, pamiętamy z młodych, dziecięcych lat, kiedy też goniliśmy po tej altanie. Chcemy, żeby nasze dzieci też goniły po takiej, jaka była, a ona tworzy całość z dotychczasową podbudową, nie chodzi tylko o samą górę – mówił dalej Paweł Bieniek.
„Radni wiedzą lepiej niż autor”
W mocnych słowach wypowiedział się też Patryk Salamon, jeden z mieszkańców. Widzę, że to urząd miasta, radni wiedzą lepiej niż autor, który projektował tę altanę 80 lat temu. On ją zaprojektował właśnie z ażurami, które nie tylko miały funkcję wentylacyjną, ale też nadawały całej bryle lekkość. To miało jakąś funkcję i to można było znów zastosować właśnie stosując siatkę. Ktoś mówi, że jest brudno, ze wrzucają śmieci. Ale czy to jest wina altany, czy to wina ludzi? Są służby, które mają dbać o porządek w Bochni – argumentował. Jego zdaniem fakt że nieopodal altany jest siedziba straży miejskiej powinien być czynnikiem prewencyjnym.
Patryk Salamon zwrócił też uwagę na odbudowaną przez prywatnego inwestora kamienicę na Placu św. Kingi. Inwestor kupił, wyburzył i odbudował ją rzeczywiście z pietyzmem. To kosztowało go wiele pieniędzy, żeby wszystkie elementy elewacji tej kamienicy zostały odtworzone. Nie powiem, czy w dobry czy zły sposób, ale to ma efekt. I jeśli my inwestycję za 50 tys. zł robimy w ten sposób, że odtwarzamy ją w innym charakterze, to nie wiem jak urząd miasta Bochnia poradzi sobie przy rewitalizacji śródmieścia, jeśli już takie modyfikacje wprowadzamy przy tak relatywnie taniej inwestycji. Naprawdę jest to żenujące, ta postawa, ta buta, bo jednak my mieszkańcy, 500 osób bez stowarzyszenia zjednoczyliśmy się, żeby zainterweniować i konserwator rzeczywiście wziął ten głos mieszkańców pod uwagę, że to można inaczej zrobić, bo to się mieszkańcom nie podoba, to dziwię się jak chcecie rozmawiać z mieszkańcami. Jest mi bardzo przykro, proszę się zastanowić nad tym co mieszkańcy mówią do państwa, bo te 500 głosów, niedługo będzie 600-700, to jest tyle głosów, że w następnych wyborach przez te 700 głosów ktoś nie zostanie burmistrzem, a ktoś nie zostanie radnym. Więc to takie moje ostrzeżenie, bo my mieszkańcy zapamiętamy sobie to – spuentował Patryk Salamon.
Wyraźnie poruszona tymi słowami głos zabrała radna Marta Babicz. Jest pan bardzo młody i wydaje mi się, że pan za daleko zaszedł. Nie jesteśmy w okresie wyborczym, jest pan po prostu niegrzeczny. Przewodniczący rady Jan Balicki zauważył, że fakt rozmowy w wolnych wnioskach na temat altany jest wyrazem dobrej woli ze strony radnych. Odniósł się też do argumentu z frekwencji. Jest to naturalny proces demokracji, że radnych się wybiera w głosowaniu, myślę że każdy z nas jest już do tego przyzwyczajony, że raz się jest radnym, raz się nie jest radnym. Daj Boże, żeby radni ciągle byli wybierani jako najlepsze osoby ze społeczeństwa, które mogą zapewnić we wszystkich dziedzinach życia miasta wszystko to, co najlepsze.
Łączenie dziedzictwa narodowego z nowoczesnością
Radny Marek Gruca zauważył, że temat remontu altany budzi różne opinie wśród mieszkańców i nie wszyscy podzielają stanowisko osób podpisanych pod petycją. Przyznał, że sam altanę odbudowałby w inny sposób. Całkiem inaczej widziałbym to w obecnej przestrzeni miasta, mając na uwadze etap rewitalizacji: całkiem nowy obiekt z zachowanym elementem pamiątki po starym obiekcie. Czeka nas niejedna odbudowa, bo jesteśmy dopiero u początków rewitalizacji i taką mam filozofię w życiu, myślę że każdy tak ma, żeby każdy z nas coś po sobie zostawił. Na zachodzie widzę umiejętne łączenie dziedzictwa narodowego z nowoczesnością i przyznaję, jestem tego zwolennikiem.
Radny zasugerował burmistrzowi „wzmocnienie kanałów komunikowania się”. Ten projekt wisiał w internecie, być może można to było lepiej rozpropagować. Ta reakcja mogła nastąpić wcześniej, a w ramach rewitalizacji wiele pracy przed nami i myślę, że wspólnymi drogami musimy się zastanowić, zanim powstanie oficjalny projekt, zanim będzie pieczątka konserwatora, już będzie to przedyskutowane – argumentował Marek Gruca.
Burmistrz Stefan Kolawiński odniósł się z kolei do wystąpienia Patryka Salamona. Panie Salamon, pan z takim pietyzmem mówi o szczegółach, o zachowaniu tego co jest w dorobku. Natomiast w dorobku przeszłych pokoleń był również stosunek do osób starszych. Niech się pan nie gniewa za tę uwagę, wydaje mi się, że pańskie zachowanie w stosunku do seniora, radnych, było wysoce niestosowne i wypadałoby pewne rzeczy przemyśleć – powiedział.
Powaga urzędu konserwatora ucierpiała
Robert Cerazy, zastępca burmistrza Bochni przyznał że liczba osób podpisanych pod petycją jest duża i jest „znacznym głosem w dyskusji”, zauważył też, że zdania w sprawie inwestycji są podzielone. Nie wiem, jak w chwili obecnej pogodzić to, co jest realizowane z tym, co państwo wnioskują. Naprawdę, zmiana decyzji urzędu konserwatorskiego z jednego punktu widzenia na drugi, bo jest pressing, spowodowała że powaga tego urzędu chyba ucierpiała. Wyobraźmy sobie kolejny element: ażury są OK, a spieramy się np. co do trawy i znowu podejmuje się alternatywną decyzję, bo jest taki głos w dyskusji.
Jan Balicki, przewodniczący rady, zwrócił uwagę na rangę detali w architekturze, powołując się na wystąpienia Jana Flaszy. Można zniszczyć w sensie wartości najpiękniejszą rzecz wyeliminowaniem jakiegoś jednego szczegółu czy zmienieniem w sposób radykalny. Nie twierdzę, że realizowany projekt jest akurat zniszczeniem. […] W moim przekonaniu ta podmurówka była dodatkowym elementem estetyzującym całość. Sądzę, że są techniczne możliwości, żeby zabezpieczyć środek altany przed rzeczami niepożądanymi. Jan Balicki zwrócił uwagę, że rada nie ma możliwości zastopowania prowadzonej inwestycji, jedynie może zaproponować przemyślenie postulatu mieszkańców. Szef rady miasta przychylił się do słów Marka Grucy o konsultacjach z mieszkańcami w sprawie rewitalizacji śródmieścia. Takie zaparcie się: „nie, bo projekt jest już gotowy”, zamyka sprawę i mogłoby być niekoniecznie dobrym krokiem w tym kierunku, żeby rozwiązywać być może o wiele trudniejsze sprawy. Bo zmiana tego ani nie jest kosztowo zabójczo droga, ani czasowo, ani też skala tego problemu nie jest aż taka, żeby być może poruszyć całe społeczeństwo bocheńskie.
„Detal buduje miasto”
W sprawie altany wypowiedział się też Jan Flasza, dyrektor Muzeum im. Stanisława Fischera w Bochni, poproszony o głos przez radnego Bogusława Dźwigaja. De gustibus non disputandum est [O gustach się nie dyskutuje (łac.) – przyp. red.]. Właściwie na tym powinienem zakończyć moje wystąpienie, natomiast zostałem przez pana przewodniczącego przywołany jako ten, który zwraca uwagę na detal i tak jest w istocie. Detale budują miasto. Trudno sobie wyobrazić, żeby ktoś przytynkował, a były takie plany, blendy na ścianie szczytowej Bazyliki św. Mikołaja, trudno sobie wyobrazić, żeby wyrwać orła z narożnika budynku przy Rynku, trudno jednym słowem wyjąć z krajobrazu coś, co dla jednej grupy jest sentymentem, coś co jest odwołaniem się do czasów dzieciństwa. Akurat w przypadku tej altany ikonografia jest dość uboga, tych widoków jest bardzo niewiele. […] W konserwacji jest tak, że maksymalnie szanuje się detal, maksymalnie szanuje się to co jest, odtwarza się tak trudną technologicznie rzecz, jak tynki sgraffitowe, łączy się, klei itd. Tak mogę państwu podpowiedzieć, nie przesądzając, bo nie mam na tyle odwagi, ani na tyle wiedzy, żeby powiedzieć: „to jest fajne”. Każda wersji, które przedstawiono, ma swoje plusy, każda ma też minusy. W wersji pierwotnej ten układ nadaje temu obiektowi lekkości, ale tutaj wkraczamy już w pole służb konserwatorskich, które mają kluczowe zdanie w tej materii. Tak bym spróbował odpowiedzieć, jednocześnie mówiąc, że detal buduje miasto – powiedział Jan Flasza.
Propozycja kompromisu
Radny Marek Bryg zaproponował rozwiązanie kompromisowe. Popieram mieszkańców, jednak ten ażurowy wygląd podmurówki powinien być. Natomiast z drugiej strony muszę też dbać o pieniądz publiczny, który już został wydatkowany na te pustaki. Proponowałbym rozwiązanie, które być może pogodzi obie strony: spróbować zrobić imitację tych ażurów. Jest teraz dostępna technologia, są cegły klinkierowe, są płytki elewacyjne w kształcie cegły klinkierowej i można taki ażur odbudować na tej ściance. Uzyskalibyśmy ten efekt naprawdę niewielkim kosztem.
Andrzej Dębiński, naczelnik wydziału AGKI, stwierdził że realizacja postulatu sygnatariuszy petycji jest możliwa, ale kłopotliwa. Jest podpisany jest kontrakt, jest umowa i urząd miasta, ale jeśli będzie taka wola mieszkańców, żeby przetrwać, przerwiemy tę inwestycję. Nie ma problemu. Kontrakt zostanie rozwiązany, oczywiście za jakimś odszkodowaniem. Każda zmiana w dokumentacji będzie wymagała zapewne jakiegoś okresu czasu, aby zatrzymać prace i je kontynuować z nowymi rozwiązaniami. Te ścianki są już w jakimś stopniu wybudowane, dojdzie w tym momencie robota dodatkowa, czyli rozbiórka już wybudowanych elementów. Na to wszystko potrzebny jest czas i pieniądze. Mam nadzieję, że wykonawca podpisałby z nami aneks przedłużający zakres terminowy. Nawet jeśli do tego dojdzie, wejdziemy już w rok 2016, w projekcie budżetu bynajmniej nie ma środków finansowych na realizację tego zadania w przyszłym roku. Trzeba więc zwrócić uwagę na aspekty finansowe i terminowe – argumentował szef AGKI.
Przewodniczący Jan Balicki zaproponował, aby burmistrz zastanowił się z pracownikami urzędu nad rozwiązaniem kompromisowym. Zasugerował rozwiązanie zaproponowane przez radnego Marka Bryga, wspomniał też że inwestycję można wpisać do wydatków niewygasających w przyszłorocznym budżecie.