„To bogata historia. Jest w niej wielka polityka ścierająca się z miłością do małej ojczyzny. Jest marketing pojedynkujący się z literą prawa. Jest i źdźbło ironii. Oto naklejkowa afera w Bochni” – takimi słowami rozpoczął się materiał Teleexpressu poświęcony perypetiom z oklejeniem terenowego suzuki burmistrza Bochni.
O sprawie akcji naklejkowej informowaliśmy na łamach mojaBochnia.pl w miniony piątek. Temat podchwyciła dzisiaj „Gazeta Krakowska”, a także Teleexpress.
Pan burmistrz ma problemy z rozróżnieniem własności prywatnej od publicznej i chcielibyśmy mu pomóc przezwyciężyć tę jego nieszczęśliwą przypadłość – powiedział w Teleexpressie radny Bogdan Kosturkiewicz, szef komisji rewizyjnej, która już dwukrotnie nakazała burmistrzowi okleić służbowe suzuki znakami Bochni.
Skoro jest to największy problem, jaki jest w Bochni, to się bardzo cieszę – komentuje burmistrz Stefan Kolawiński.
W materiale Łukasza Wrony pojawia się temat nielegalnie użytego herbu Bochni w akcji naklejkowej. Nie ma potrzeby, bo ja jestem z Bochni. Bez tej naklejki – kwituje radny Kazimierz Ścisło.
A w Tarnowie przyglądają się sprawie i mówią, że ta Bochnia jakaś taka odklejona… – pada na koniec materiału.
Pełny materiał do obejrzenia – tutaj.