Wójt Jerzy Lysy powrócił na sesję rady powiatu po półtora roku nieobecności. Po raz ostatni, jeszcze jako radny obecnej kadencji, był w sali narad tuż po wyborach w 2010 r. Tym razem przybył, aby zrobić radzie powiatu „rachunek sumienia, żal za grzechy, mocne postanowienie poprawy”.
Wójt zabrał głos w jednym z ostatnich punktów porządku obrad piątkowej sesji. Wspomniał, że rzadko bywa na obradach rady powiatu. Jak jednak dodał, „uzbierało się tych grzechów co niemiara”. Bardzo nie podoba mi się forma współpracy powiatu jako instytucji z gminami, a z niektórymi gminami w szczególności – mówił Jerzy Lysy.
Wójt gminy Bochnia zwrócił uwagę, że jedynym konstytucyjnym samorządem jest gmina. Samorządy – przy całym szacunku – powiatu lub urzędy marszałkowskie funkcjonują na zasadzie zwykłej ustawy. A więc miejcie świadomość tzw. domniemania ojcostwa.
Po tym wyjaśnieniu Jerzy Lysy przeszedł do meritum swojego wystąpienia. Nie może tak być, że my na wyciągniętą waszą rękę kładziemy 300 czy 305 tys. zł, a wy nam za to umysłem pana starosty, a ręką dyrektora wydziału ochrony środowiska, piszecie donos. Nie wolno. Ja ten donos przyniosłem ze sobą, jest to donos do instytucji kontrolnej. Takich instytucji w Polsce mamy wiele. Taka forma jest obrzydliwa, pomijając względy merytoryczne. Po prostu więcej wam nie damy pomocy, proszę nie liczyć na żadną pomoc, w końcu my nie dostaliśmy od powiatu ani złotówki.
Wójt zwrócił uwagę, że reforma samorządowa prof. Michała Kuleszy miała na celu powołanie powiatów na nowo, aby rozwiązywały problemy międzygminne. A ja tutaj widzę, że powiat rozwiązuje swoje problemy, a czasami problemy radnych. Bardzo przepraszam, że jestem złośliwy, ale o tym też muszę powiedzieć, bo przecież słyszycie, co się w ostatnich dniach dzieje, jaka jest burza w mieście i w okolicy. Rozumiem, ze zawsze samorząd powinien opiekować się mieszkańcami, a przy okazji jeszcze radnymi, ale są pewne granice zdrowego rozsądku, a nawet smaku. Te granice zostały w przypadku powiatu bocheńskiego dawno przekroczone.
Samorządowiec urzędujący w budynku naprzeciwko starostwa zwrócił uwagę, że z obecnym przewodniczącym rady powiatu Aleksandrem Rzepeckim, starostą Jackiem Pająkiem i wicestarostą Tomaszem Całką spotkali się przed sześcioma laty. Jak panowie pamiętacie, równie dobrze panem starostą mógł być pan Całka, mógł być Słoń Trąbalski. Żałuję dzisiaj rzeczywiście, że nie został Słoń Trąbalski, z tego względu że ma zdecydowanie lepsze cechy charakteru. Urzędujący starosta działa na zasadzie dziwnej, że jeżeli któraś z gmin wykracza swoim działaniem poza sposób myślenia starostwa, nie dość że jest odsuwana, jak chociażby od pieniędzy drogowych, ale jest tępiona w pewnych kwestiach. Wójt dodał, że gdyby za mównicą stanął burmistrz Nowego Wiśnicza, mógłby potwierdzić tę uwagę.
Jest jeszcze kilka takich niuansów, o których nie chcę powiedzieć z różnych względów, głównie kulturalnych. Natomiast żądam od państwa rachunku sumienia. Przede wszystkim zróbcie sobie jako rada rozpoznanie w tych kwestiach najważniejszych, które realizujecie. Nie wiem, czy np. słynna sprawa łapanowska została przeanalizowana przez komisję rewizyjną – kontynuował Lysy.
Wójt zwrócił też uwagę na sprawę łącznika autostradowego. Jesteśmy w punkcie gorszym niż punkt wyjścia przed siedmioma laty, kiedy prosiłem, żeby nie zmieniać tego, co przez 30 lat było planowane. A jak wiecie, był planowany zjazd najkrótszą trasą i nie było żadnych problemów, oczywiście poza problemami politycznymi.
Samorządowiec poruszył też kwestię starań gminy Bochnia o przejęcie dróg powiatowych. To nie jest tak, żeby samorząd gminny upominał się o pracę, bo my nie mamy co robić. Nie. Chodzi o to, że jak pamiętacie państwa, nie było powiatu, a te drogi były administrowane, nie było powiatu, a pozwolenia na budowę wydawały gminy i jakoś sobie wszyscy z tym radzili.
Osiągnęliście państwo pewne ekstremum, pewne minimum, z którego należałoby czym prędzej starać się wydostać, bo to jest w naszym wspólnym interesie. Tego państwu na święta i po świętach życzę. Oprócz tego życzę wam zdrowia – powiedział wójt i po chwili opuścił salę obrad.
Zacną rzeczą jest, że pan wójt przyszedł i był łaskaw powiedzieć jakie jest jego zdanie – mówił starosta Jacek Pająk już pod nieobecność Jerzego Lysego. Zakładam, że rada powiatu zrozumiała i rada powiatu się zechce podporządkować, bo pan wójt przychodzi rzadko. Jak przychodzi, to mówi to, co chce. Starosta dodał, że nie ma zamiaru odnosić się do dywagacji o Słoniu Trąbalskim. Jak widać, pan wójt jest skłonny wygłosić oświadczenie, ale nie skonfrontować się z innymi poglądami. Ot pewien poziom wygody osobistej – skomentował starosta.
Jacek Pająk odpowiedział na uwagi wójta, zaczynając od sprawy wspomnianego donosu. Wspomniał, że sprawa była poruszana w kontekście tzw. „schetynówki”, przebiegającej m.in. obok Zespołu Szkół Gminnych w Nieszkowicach Wielkich. Ekipa, która wykonywała prace natrafiła na niepokojący odpływ niepokojących ciekłych brzydko śmierdzących substancji – mówił starosta. Dodał, że kontrola wykazała, że były to ścieki wypuszczane ze szkoły do rowu przy drodze powiatowej. Jeżeli to jest paskudny donos, a nie informacja o podejrzeniu zaistnienia nieprawidłowości, to w ten sam sposób możemy każdą informację o podejrzeniu popełnienia przestępstwa interpretować jako donos. Szkoda, że pan wójt nie zechciał się do tego odnieść, bo być może by po raz kolejny potwierdził, że to były oczyszczone odpady.
Odnosząc się do sprawy „domniemania ojcostwa”, Jacek Pająk stwierdził że „domniemanie ojcostwa pana wójta jest raczej po stronie pana Węgrzyna”.
Odnosząc się do sprawy łącznika autostradowego Jacek Pająk przytoczył konsultacje m.in. z PKP sprzed 2 lat. Wójt Jerzy Lysy miał wówczas zablokować próbę wybudowania wiaduktu bądź tunelu w ciągu łącznika zamiast na ul. Krzeczowskiej. Jednym z warunków wpisania tego obiektu do planowanego zakresu inwestycji była zgoda ze strony samorządu gminnego, przez którego teren przechodził zjazd polny. Chodzi o przejazd polny przez linię kolejową gdzieś na wysokości Blach-Stalu. Starosta dodał, że nie udało się wówczas uzyskać zgody ze strony samorządu gminy Bochnia. Rozumiem stanowisko gospodarza gminy, ale jeżeli mówimy o zadaniu strategicznym, to nie możemy powiedzieć, że działamy w oparciu o interes lokalny, ale staramy się pokazać, jak wielkim strategiem myślącym o sprawach ogólnoludzkich jesteśmy.
Odnosząc się do sprawy przekazania dróg powiatowych, starosta przywołał problem drogi gminnej, łączącej Brzeźnicę i Stary Wiśnicz. Część drogi do dziś nie doczekała się asfaltu i mieszkańcy żądają wykonania remontu zamiast ciągłego dowożenia kruszywa, które spłukuje deszcz.
W końcu Jacek Pająk stwierdził, że mógłby nie być radnym powiatowym i być starosta. Podkreśli, że jednak ma mandat radnego. Jako radny powiatowy uważa za rzecz niedopuszczalną i skandaliczną przychodzenie przez przedstawiciela jakiegokolwiek samorządu i pouczanie, że jestem dlatego, bo sytuacja do tego dojrzała, przyszedłem was poinformować, jakie jest moje zdanie. Nie jestem gotów na dyskusję, przyszedłem pouczyć. Takiej hecy to jeszcze w tym powiecie nie było – spuentował starosta. Po tych ostatnich słowach rozległy się oklaski.
W sumie oświadczeniem pana wójta nie jestem zaskoczony w tym sensie, że cały czas pozostaje sytuacja, w której jest inna grupa ludzi myślących inaczej z młodszego pokolenia, która nie potrzebuje pouczających mentorów, wszystkowiedzących, bo my jesteśmy niedoświadczeni gówniarze, którzy nie wiedzą co robić, a tutaj doświadczeni samorządowcy, wspaniali eksperci. Ten czas naprawdę, definitywnie już się skończył. To już jest przeszłość, w takie bajki nikt poważny po prostu nie uwierzy. Ta deklaracja dobrej współpracy została zobrazowana tym wyjściem w momencie, w którym pan starosta wszedł. Cóż można więcej dodać, kultura nakazuje, żeby wysłuchać drugiej strony, co ma w pewnej kwestii do powiedzenia. Dlatego szkoda, bo pan wójt odebrał walor wiarygodności wszystkiemu, co mówił tą jedną rzeczą. Nie chodziło o to, żeby nawiązać komunikację, żeby wymienić argumenty. Chodziło o to, żeby nawrzucać. Mnie to kompletnie nie dziwi. Panie starosto, życzę panu tego, żeby bardzo pan tego nie przeżywał, bo to dopiero początek. Wszystko przed nami, musimy być dzielni i spokojni. Będzie dobrze – mówił Aleksander Rzepecki, przewodniczący rady powiatu.
Na koniec głos zabrał radny Ludwik Węgrzyn. Chciałbym złożyć oświadczenie, prośbę, żeby z łaski swojej nie mieszać mnie do rozgrywek pomiędzy panem radnym Pająkiem a panem wójtem Lysym. Nic mi do waszych przyjaźni ani miłości. Proszę pana przewodniczącego, aby wszystkich ludzi traktował dobrze. Nie tylko tych młodszych, ale tych wcześniej urodzonych również.
Wspomniał też, że trzykrotnie w czasie sesji poruszono sprawę drogi Brzeźnica-Stary Wiśnicz (która jest droga gminną na styku gminy Bochnia i gminy Nowy Wiśnicz), a nie zainteresowano się drogą powiatową w Górnym Siedlcu, której remontu od kilku lat domaga się radny Jerzy Raczyński.