Turyści odwiedzający kopalnię soli w Bochni nie mogą już skorzystać z podziemnej kolejki. Dyrekcja Kopalni Soli postawiła spółce prowadzącej trasę turystyczną wymóg, którego ta na razie nie spełniła. Kolejka stoi, a turyści muszą kilometr drogi pokonywać pieszo.
Uzdrowisko Kopalnia Soli Bochnia dzierżawi podziemne wyrobiska od państwowego przedsiębiorstwa w likwidacji o nazwie Kopalnia Soli Bochnia. Okres dzierżawy trwa od lat 90. i kończy się za 4 lata.
Do tej pory turyści zwiedzający kopalnię mieli możliwość przejechania podziemną kolejką ok. 1 kilometra od szybu Campi do szybu Sutoris. Kolejka podziemna to nie jest taka kolejka, jak w lunaparku, tylko normalny osobowy przewóz dołowy podlegający rygorom prawa górniczego. Kwestie ruchu tej kolei, mające na celu bezpieczeństwo pasażerów i osób przebywających w kopalni, regulowane są przez prawo geologiczne i górnicze – mówi Krzysztof Zięba, dyrektor Kopalni Soli Bochnia.
Wzdłuż torów kolejki znajduje się kilka stanowisk uruchomionej w ubiegłym roku trasy multimedialnej. Zdaniem władz Kopalni Soli Bochnia po jej otwarciu ilość turystów przemierzających pieszo trasę (wzdłuż torów kolejki) zaczęła powodować zagrożenie bezpieczeństwa. Krzysztof Zięba mówi, że pojawiły się problemy w komunikacji pomiędzy dyspozytorem ruchu na powierzchni a kierownikiem pociągu. W momencie, kiedy pojawiło się wiele grup turystycznych, ta komunikacja zaczęła szwankować. Wielokrotnie dyspozytor wstrzymywał ruch pociągu z racji tego, że informacje dotyczące ilości grup przebywających na trasie, miejsca w którym znajduje się pociąg zaczęły po prostu na siebie się nakładać i dyspozytor nie mógł z pełną odpowiedzialnością wydać zgody na wjazd pociągu na drogi przewozowe – mówi Krzysztof Zięba.
Dlatego władze kopalni postawiły warunek spółce prowadzącej trasę turystyczną, żeby zatrudniła pomocnika dyspozytora ruchu, który odpowiadałby za bezpieczeństwo pod ziemią. Wojciech Martyka, dyrektor finansowy Uzdrowiska Kopalni Soli Bochnia, uważa że bezpieczeństwo turystów nie jest zagrożone, bo każdej grupy pilnuje pod ziemią przewodnik. Turyści nie stoją na torach, oni stoją na chodniku. Nie dzieje się tak, że wchodzą w trakcie jazdy kolejki. Cały czas są pod opieką przewodnika i tutaj też się nic nie zmieniło. Przewodnik odpowiada za grupę i za jej bezpieczeństwo. Przedtem też występował podobny układ: grupy oglądały ekspozycje statyczne, obrazy czy fragmenty ociosów, i to w żaden sposób nie kolidowało z funkcjonowaniem kolejki – mówi Wojciech Martyka.
Dyrektor finansowy Uzdrowiska Kopalni Soli Bochnia uważa, że zatrudnienie dodatkowej osoby nie rozwiązuje problemu, bo pomocnik dyspozytora nie może w pełni panować nad kilometrowym odcinkiem trasy. Jeśli kopalnia twierdzi, że zagrożone jest bezpieczeństwo turystów, to można wprowadzić monitoring czy też elastycznych barierek. Zapewniłyby one, że turyści nie wtargną na tory w miejscach ekspozycji.
Dyrektor finansowy zwraca uwagę, że wymóg ze strony władz kopalni Soli Bochnia został postawiony w pełni sezonu turystycznego bez konsultacji z władzami spółki. Według niego nie oznacza to jednak, że władze Uzdrowiska nie uznają argumentów Kopalni Soli Bochnia. Problem polega na tym, że narzucenie arbitralne wymogu wprowadzenia pomocnika dyspozytora, osoby o określonych uprawnieniach górniczych, wiąże się z koniecznością ponoszenia niemałych kosztów. Stawka wynagrodzenia żądana przez taką osobę jest trzykrotnie wyższa od średniej stawki płaconej przez spółkę – dodaje Wojciech Martyka.
Z tym argumentem polemizuje dyrektor Krzysztof Zięba. Jego zdaniem Uzdrowisko stać na zatrudnienie takiej osoby. Chodzi o to, żeby to była osoba dozoru średniego jakiejkolwiek specjalizacji, sporo jest takich osób wśród emerytowanych pracowników kopalni. W tej chwili ruch jest ogromny, wakacyjny, kolejka stoi. Przychody, z tego co się orientuję są spore, więc na pewno miejsce na osobę obsługującą by się znalazło.
Aktualnie zamiast przejazdu podziemną kolejką turyści mają w cenie biletu możliwość zwiedzenia średniowiecznej Osady VI Oraczy na terenie szybu Campi.