Bocheński Klub Sportowy wystąpił do władz miejskich o wyższą dotację. Działacze chcieliby też, aby zwolniono ich z płacenia długów, jakie wygenerował poprzedni zarząd.
Kilka lat temu BKS dostawał z miejskiej kasy 400 tys. zł, w tym roku jedynie 140 tys. zł. W ciągu ostatniego roku dofinansowanie zmalało o 50 tys. zł. O tym m.in. mówił Marcin Krokosz, który od lutego jest prezesem BKS. Dowodził, że skoro klub zaczyna odnosić sukcesy, nie należy mu podcinać skrzydeł z jednej strony głodową dotacja, a z drugiej obowiązkiem spłaty zadłużenia, za jakie jest odpowiedzialny poprzedni zarząd. Obecnie dług BKS-u wynosi 362 tys. zł. Od stycznia zmalał on o 80 tys. zł. Zobowiązanie wobec miasta wciąż jest ogromne: wg Marcina Krokosza 162 tys. zł, według skarbnik Grażyny Zioło – 190 tys. zł.
Niektórzy radni dali do zrozumienia, że nie wierzą, iż nowe władze BKS będą w stanie rozliczyć wyższą dotację. Marcin Krokosz uważa jednak że dzięki nowego podejściu możliwe jest rozliczenie wyższego dofinansowania z miejskiej kasy. Mamy bardziej menedżerskie spojrzenie na prowadzenie klubu. Chcemy inwestować w odzież, mieć własnych wychowanków, których będziemy promować. W tej chwili mamy ośmiu młodzieżowców, którzy grają, przepis wymaga dwóch – mówi prezes BKS.
Marcin Krokosz dodaje, że obecna dotacja w wysokości 140 tys. zł to za mało na bieżące funkcjonowanie klubu. Jeśli popatrzymy na trzecią ligę, koszty są diametralnie większe. Sędziowie to koszt prawie dwukrotnie większy niż było w czwartej lidze, koszty wyjazdów są również większe, większe koszty rejestrowania, większe koszty w ogóle uczestnictwa drużyny w trzeciej lidze – wylicza prezes BKS.
Burmistrz Stefan Kolawiński nie dał jasnej deklaracji, czy dotacja wzrośnie. Zwraca jednak uwagę, że wpływy do budżetu miasta w przyszłym roku nie będą wyższe niż w tym. BKS nie jest jedynym stowarzyszeniem sportowym. Mamy drużynę piłki ręcznej, piki siatkowej, mamy strzelców, którzy osiągają bardzo dobre wyniki. Na to wszystko powinny być pieniądze – uważa burmistrz.
Wszystko wskazuje również na to, że Stefan Kolawiński nie umorzy BKS-owi długów. Pieniądze, które są przekazywane Bocheńskiemu Klubowi Sportowemu, to są pieniądze gminne, społeczne. Trzeba sobie zadać pytanie: czy mieszkańcy Bochni chcieliby, żeby te pieniądze zostały podarowane klubowi? – mówi burmistrz.
Stefan Kolawiński dodaje, że ma świadomość, iż nowy zarząd nie odpowiada za długi poprzedników. Z całą pewnością ktoś w sposób niefrasobliwy wydawał pieniądze. Więc pytanie jest takie: czy mieszkańcy Bochni podarowaliby mi taką oto sytuację, kiedy ja wygenerowany dług umorzyłbym ot tak po prostu. Rozumiem, że sytuacja nowego zarządu nie jest łatwa, bowiem posiadając takie zobowiązania na swoich barkach trudno albo wręcz jest niemożliwe pozyskanie strategicznego sponsora.
Burmistrz dodał, że obecna dotacja z budżetu miasta nie stanowi o komforcie pracy BKS-u, natomiast jego zdaniem nie są to również pieniądze małe. Racjonalnie wykorzystane, a gospodarka obecna wskazuje, że są rzeczywiście racjonalnie wykorzystywane, i za takie pieniądze można działać – kontynuuje burmistrz. Dodaje, że jest gotów nieść klubowi pomoc doraźną w postaci rozłożenia długów na raty, odroczenia terminu płatności rat, co pozwoli zarządowi na odnalezienie się w nowej rzeczywistości.
Bocheński Klub Sportowy istnieje od 91 lat. W tej chwili trenuje w nim ok. 60 młodych ludzi.