12 głosami „za” burmistrz Stefan Kolawiński dostał 1740 zł brutto podwyżki. Teraz będzie zarabiał 11 730 zł miesięcznie. Sprawa wywołała półgodzinną i burzliwą dyskusję w trakcie sesji.
Pierwszy problem poruszyli radni klubu PiS, którzy złożyli wniosek o wycofanie uchwały z porządku obrad. Nie wiemy tak naprawdę, co tam ma być wpisane zamiast tych kropek. Pozwolę sobie państwu przypomnieć, że na komisji rewizyjnej otrzymaliśmy zupełnie inne dane, na komisji gospodarki komunalnej i ochrony środowiska zupełnie inne dane. [Pensja] miała wzrosnąć we wtorek jeszcze o 1040 zł, a w czwartek już wzrosło o 1740 zł. To ja nie wiem tak naprawdę, nad czym dyskutujemy – mówił radny Bogdan Kosturkiewicz w trakcie dyskusji nad podwyżką dla burmistrza. Prosił też, „aby ujawnił się ktoś, kto przygotował tę uchwałę” i aby ta osoba wytłumaczyła radnym, „o co w tym wszystkim chodzi”.
Odpowiedzialność za projekt uchwały wziął na siebie Kazimierz Ścisło, przewodniczący rady miejskiej. Do zeszłego roku było dwóch zastępców, od połowy roku jest jeden zastępca. Dużą część obowiązków przejął pan burmistrz Stefan Kolawiński – mówił Kazimierz Ścisło. Burmistrz pracuje od poniedziałku do niedzieli włącznie na „cały zegar”. Jest tutaj dwóch panów burmistrzów na sali, którzy tak pracowali i dobrze o tym wiedzą. I pan, panie radny, panie były burmistrzu, dobrze o tym wie, że śpi się w pana przypadku, w przypadku pana Cholewy, z telefonem, bo nie wiadomo kto zadzwoni i w jakiej sprawie – argumentował przewodniczący, podkreślając jako jedną z głównych zasług burmistrza pozyskanie 25 mln zł na strefę gospodarczą. Kazimierz Ścisło wspomniał też, że zarówno on, jak i Maciej Fischer nie przyjęli podwyżki swoich diet na początku 2012 r.
Radny Bogdan Kosturkiewicz, kontynuując głos w dyskusji, zwrócił uwagę, że 25 mln zł było kwotą pozyskaną przez miasto przed przetargiem, natomiast faktycznie do miejskiej kasy wpłynie o wiele mniej pieniędzy unijnych. Domagał się też jasnego określenia, ile konkretnie burmistrz dostanie podwyżki. Nikt mnie, ani Wojciechowi Cholewie, ani Stefanowi Kolawińskiemu nie kazał być burmistrzem. To jest ciężka praca. Powiem państwu, że miałem nieraz telefon o drugiej w nocy, jak była powódź. Musiałem wstawać i się później tłumaczyć prze żoną, gdzie idę o drugiej w nocy.
Skarbnik Grażyna Zioło wyjaśniła po kolei wszystkie składowe wynagrodzenia burmistrza przed i po podwyżce. Dowodziła, że te same liczby podawała na komisjach. To jednak nie przekonało Bogdana Kosturkiewicza. Nie ma nic gorszego niż mataczenie – powiedział. 1740 zł brutto to jest więcej niż niektórzy mieszkańcy miasta zarabiają.
W tym momencie dyskusji pojawił się argument, że jest ona „niesmaczna”. Jako pierwszy użył tego sformułowania radny Władysław Rzymek. Radny Wojciech Cholewa dopytywał, o ile procent wzrasta wynagrodzenie Stefana Kolawińskiego. Jest trochę niezręcznością w stosunku do mieszkańców, do podwładnych pana burmistrza i nie wiem, jak pan burmistrz się będzie z tym czuł. Jeśli rok do roku rosną płace jego podwładnych o stopień inflacji, i następna deklaracja, która padła przy uchwalaniu tegorocznego budżetu, że płace pracowników zostają zamrożone. Panie burmistrzu, nie wiem, czy pan nie podpowiedziałby nam, którzy mamy podjąć tę trudną decyzję: „proszę państwa, chciałbym żeby państwo rozważyli podwyżkę wysokości mojego wynagrodzenia o stopień inflacji rok do roku, czyli według mnie ok. 10 procent” – mówił Wojciech Cholewa. Burmistrz na to pytanie jednak nie odpowiedział, kilka minut później opuścił salę obrad.
Również radny Jan Balicki przywołał argument, że niesmaczne jest pytanie burmistrza, czy zgodziłby się na określony poziom podwyżki. Zaczniemy prowadzić targowisko, czy byłoby lepiej, żeby miał 5 procent mniej, może by się zgodził, może my byśmy się zgodzili. Uważam, ze podwyżka powinna być brana pod uwagę, bo rzeczywiście od kilku lat nie było zmiany jeśli chodzi o stawki. Nie przekonuje mnie argument, że zostało dwóch burmistrzów, a było trzech. Bo albo trzech to było za dużo i można pracować w dwóch, albo po prostu dokonano niewłaściwych wskazań, a tych wskazań dokonał sam pan burmistrz. Natomiast fakt jest faktem, że jest bardzo dużo pracy i być może nawet się nie daj Boże może okazać, że jeżeli zdrowie w którymś momencie jednemu z panów odmówi posłuszeństwa, to będzie straszny ogrom pracy na jedną osobę – mówił Jan Balicki. Zdaniem radnego PiS ustalenie najwyższego poziomu stawek pensji dla burmistrza nie jest dobrym rozwiązaniem w dobie kryzysu. Już nawet z tego względu, że przed burmistrzem są jeszcze dwa lata pracy, a na dobrą sprawę nie możemy mu już nic więcej zaproponować. Bo w tym momencie dajemy najwięcej, co z punktu widzenia motywacyjnego chyba też nie jest najlepsze. Konkludując radny powiedział, że podwyżka owszem, ale nie do zaproponowanej wysokości.
Marta Babicz przyznała, że jest radną czwartą kadencję i każdy burmistrz miał w tym czasie podnoszone pobory. W tej chwili nie wiem, o ileśmy podnosili, bo po prostu nie pamiętam. Ale dzisiejszą dyskusję przyjmuję z ogromnym niesmakiem. Powiem państwu szczerze, że żadnej podwyżce nie towarzyszyły tego typu dyskusje, jaka dzisiaj się odbywa. Każdy zadecyduje tak, jak będzie uważał, poprzez głosowanie. To, że burmistrz wyszedł, nie wiem jaki jest powód, ale myślę że po prostu już skala dyskusji przybrała bardzo niesmaczne tory. Radna złożyła wniosek formalny o zamknięcie dyskusji w tym punkcie. Tak też się stało.
Decyzją 12 radnych podwyżka dla burmistrza została przegłosowana. Poparli ją Kazimierz Ścisło, Maciej Fischer, Anna Suwara, Krzysztof Pławecki, Jan Czechowski, Wiesław Wnęk, Jacek Kawalec, Władysław Rzymek, Edward Dymura, Marta Babicz, Marek Kania i Celina Kamionka. 5 osób było przeciw (Bogdan Kosturkiewicz, Piotr Dziurdzia, Jan Balicki, Marek Całka, Maria Kmiecik), 4 wstrzymały się od głosu (Krzysztof Sroka, Adam Korta, Łucja Satoła-Tokarczyk, Wojciech Cholewa).
Wynagrodzenie zasadnicze burmistrza wzrosło o 900 zł (z 5100 do 6000 zł), dodatek funkcyjny o 300 zł (z 1800 na 2100 zł). Kolejne składowe pensji Stefana Kolawińskiego to dodatek specjalny (30 proc. wynagrodzenia zasadniczego oraz dodatku funkcyjnego: 2430 zł, przed podwyżką 2080 zł) i dodatek stażowy (20 proc. wynagrodzenia zasadniczego: 1200 zł, przed podwyżką 1020 zł). Sumarycznie zatem pensja Stefana Kolawińskiego wzrosła z 9 990 zł do 11 730 zł miesięcznie (brutto).
Po sesji burmistrz nie chciał rozmawiać z dziennikarzami.