11 czerwca katolicy obchodzą uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Pańskiej, inaczej Boże Ciało. Wierni adorują Najświętszy Sakrament w procesjach ulicami miast i wiosek.
Jak mówi ks. Hieronim Kosiarski, duszpasterz akademicki w Tarnowie, ważne, aby uświadomić sobie wymowę słów jednej z pieśni: „zagrody nasze widzieć przychodzi i jak się jego dzieciom powodzi”. – Często cierpimy na pewien rodzaj rozdwojenia jaźni: potrafimy adorować Chrystusa w naszych świątyniach, przyjmować go do serca, modlić się, a potem wychodzimy poza mury naszych świątyń do naszych domów, codziennych spraw, do naszych namiętności i wtedy zapominamy, że przecież Chrystus nie wyparowuje z naszych serc, nie zostaje w świątyni, ale zostaje razem z nami. Na tym polega jego obecność i to jest dla człowieka często coś, z czym nie potrafi sobie poradzić. Myślę, że takie święta mają nam w tym pomagać, przypominać – mówi duszpasterz.
Pani Krystyna bardzo osobiście przeżywa swoją relację z Chrystusem eucharystycznym. – Jezus w Boże Ciało wychodzi do nas, odwiedza nasze domostwa. Cały rok my do niego chodzimy, a teraz właśnie on do nas przychodzi, niesiony przez księdza w postaci hostii – mówi.
Po uroczystości Bożego Ciała obchodzona jest również oktawa. W ciągu najbliższych 8 dni w parafiach organizowane są procesje eucharystyczne wokół świątyń.
Obchodzimy Boże Ciało 11 czerwca – ale tego roku. To przecież uroczystość ruchoma, zależna od terminu Wielkanocy. Żeby ktoś mniej zorientowany nie zrobił za rok awantury, że mu Boże Ciało przesunęli bez zapowiedzi na 3 czerwca…