Prokuratura bada sprawę śmierci noworodka urodzonego w bocheńskim szpitalu. Dziewczynka przyszła na świat w świetnym stanie zdrowia, który trwał raptem… godzinę. Po kilku miesiącach dziecko zmarło.
Karolinka urodziła się w lipcu ubiegłego roku, jej rodzice cieszyli się zdrowym dzieckiem tylko przez godzinę. Nagle jej stan drastycznie się pogorszył, dziewczynka zmarła w grudniu w krakowskim szpitalu. Teraz sprawą zajmuje się prokuratura. O sprawie poinformowała „Gazeta Wyborcza”.
Według dziennika, tuż po urodzeniu Karolinka była całkowicie zdrowa, lekarze ocenili jej stan na 10 punktów. Niepodpięta do aparatury, nowo narodzona dziewczynka przebywała wraz z rodzicami przez godzinę. Później zabrała ją położna. Z niewiadomych powodów kondycja dziecka uległa drastycznemu pogorszeniu.
Kiedy wziąłem żonę pod rękę i zebrałem rzeczy w drodze do łazienki, moją uwagę zwróciła dziwna rzecz: usłyszałem wyraźnie, jak na korytarzu rytmiczne kroki nagle przeradzają się w zryw i bieg. Pomyślałem sobie: „dziwne, że biegają z dziećmi po korytarzu. Przecież to niebezpieczne”. Nie wiem, czy to była położna czy może ktoś inny z dzieckiem czy bez, ale moment tego spostrzeżenia zgrywał się z czasem wyjścia położnej – być może stąd ta myśl – opowiada na łamach „Gazety Wyborczej” ojciec Karolinki.
Po przewiezieniu dziecka do kliniki neonatologii w Krakowie okazało się że doznało ono niedotlenienia mózgu, ale również serca, nerek i wątroby. 8 grudnia po blisko pół roku od urodzenia Karolinka zmarła. Dwa miesiące później rodzice dziewczynki zainteresowali sprawą Ministerstwo Zdrowia, które zawiadomiło prokuraturę.
Po tym tragicznym w skutkach wydarzeniu lekarze z bocheńskiego szpitala zaostrzyli rygory traktowania noworodków. Każdy obligatoryjnie podpinany jest do pulsooksymetru. Dzięki temu urządzeniu stan zdrowia dziecka jest ciągle monitorowany, a gdy ulega pogorszeniu, uruchamia się alarm.
Więcej w „Gazecie Wyborczej”