W roku akademickim 1998/1999 byłem na zagranicznym stypendium na Uniwersytecie Marcina Lutra w Halle nad Sołą (Saksonia – Anhalt). Pracowałem tam jako tutor języka i kultury polskiej. Pamiętam tam jedno takie zdarzenia …
Otóż mój akademik, w którym mieszkałem, znajdował się na obrzeżach miasta. Pewnego dnia wracałem późnym wieczorem z koszykówki. Nagle w pobliżu lasku, przylegającego do akademika, zobaczyłem mnóstwo policyjnych samochodów – na przysłowiowych – „kogutach”. Gwar, zamieszanie, krzyki. Podszedłem do kolegi z akademika i zapytałem, co się dzieje. On wówczas „zażartował”, wiedząc, że jestem Polakiem, że policja robi obławę na polskich złodziei samochodów. (Były to jeszcze czasy, kiedy jednym z najpopularniejszych dowcipów w Niemczech, był tekst turystycznego zaproszenia do Polski. Przyjeżdżaj do Polski, Twój samochód już tam na Ciebie czeka). Nie ukrywam, że tak samo złośliwie zripostowałem, że myślałem, że to obława na niemieckich neonazistów. W rzeczywistości była to obława na nielegalnie osiedlających się w w/w lasku Romów.
Rozmowa rozpoczęta od dwóch wzajemnych złośliwości skończyła się serdecznym koleżeństwem, trwającym całe stypendium, wieloma rozmowami o Polsce i Niemczech oraz o funkcjonujących wzajemnie stereotypach.
Jak powiedział mi później mój kolega, ta sytuacja nauczyła go, że Polak Polakowi nierówny i że tego typu żarty mogą być rzeczywiście krzywdzące. Ja natomiast byłem dumny, że bez wszechpolskiego nagrzania jestem Polakiem i nie muszę się tego wstydzić.
Bo warto być Polakiem … Dzisiaj, będąc z tego dumny, wywiesiłem także z synem polską flagę.