Dzisiaj prezentujemy kolejną, drugą legendę o Kazimierzu Wielkim. Tym razem Zofia Wiśniewska przygotowała podanie o sile intelektu, w którym podkreśla, że zazdrość i złośliwość zwykle obracają się przeciwko właścicielowi tych cech.
Król Kazimierz Wielki był człowiekiem życzliwym, przychylnym dla poddanych, wesołym, lubił żarty i różne psoty. Podziwiał pomysłowość i spryt mieszkańców swego kraju, ale taki, który nie przynosił szkody nikomu.
Za jego panowania Piaski Wielkie były znacznie oddalone od stolicy kraju, ale mimo tego jego mieszkańcy często wyprawiali się do Krakowa, by zakupić potrzebne towary.
W Piaskach Wielkich miało swoje warsztaty wielu rzemieślników wytwarzających potrzebne do życia przedmioty i produkty. Wśród nich prym wiedli rzeźnicy. O ich wyrobach – wspaniałych kiszkach, szynkach, a szczególnie kiełbasach wieść niosła się daleko, ale w Krakowie ich nie znano. Nie dlatego, że nie chcieli sprzedawać tam swoich wyrobów, ale ze względu na zwyczajną zazdrość. Krakowscy rzeźnicy nie znosili konkurencji i uparcie ją zwalczali.
Gdy tylko piaszczanie pojawili się na rynku i rozstawili stragany, zaraz straż miejska lub opłacona grupa młokosów niszczyła im wszystko do tego stopnia, że strata znacznie przewyższała zysk. Krakowscy rzeźnicy porozumieli się także z komorą celną i otrzymali zapewnienie, że żadne, ale to żadne wędliny, a zwłaszcza pochodzące z Piasków Wielkich nie zostaną wpuszczone do miasta.
Zebrali się poszkodowani rzeźnicy z Piasków Wielkich i uradzili, by ze skargą na krakowian się udać do samego króla. Jak postanowili, tak uczynili.
Król wysłuchał skargi, popatrzył na delegatów, potem roześmiał się serdecznie i powiedział:
– Wydam wam specjalne zezwolenie na sprzedaż mięsa i wędlin na krakowskim rynku i nikt was palcem nie ruszy, bo będzie miał ze mną do czynienia, ale pod takim warunkiem, że dostarczycie mi 3 łokcie pachnącej kiełbasy w jednym kawałku i zrobicie to tak, żeby was nie chwycono na komorze.
Piaszczanie pokłonili się królowi, a po powrocie do domów długo naradzali się jak to zrobić, by zadowolić króla, zyskać jego łaskę i zdobyć wstęp na krakowski rynek.
Propozycje były różne, ale przeważyła najzwyczajniejsza. Wzięli gruby i dosyć długi kij, wywiercili w nim dziurę, wsunęli 3 łokcie smakowitego specjału i zaczopowali otwór poprzecznym kawałkiem drewna, by nie było czuć zapachu.
Wybrali też rosłego rzeźnika, który udając kulawego i podpierając się kijem jak laską, bez przeszkód minął komorę celną i poszedł prościutko do króla.
Kazimierz Wielki podziwiał przebiegłość i zręczność mieszkańców Piasków Wielkich. Poczęstował otrzymaną kiełbasą dworzan, a oni ułamując po kawałku chwalili jej smak. Król zaś zezwolił piaszczanom po wszystkie czasy sprzedawać mięso i wędliny w Krakowie.
UWAGA:
Z zachowanych akt pochodzących z 1578 r. wynika, że na mocy królewskich przywilejów rzemieślnicy z Piasków Wielkich mogli sprzedawać swoje wyroby w Krakowie, na Wolnicy w Kazimierzu, na Kleparzu i w Wieliczce.