Urzędnicy magistratu w Bochni dostali podwyżki. 83 osoby mają pensje wyższe od 9 do 21 procent. Miesięcznie daje to blisko 44 tys. zł, a rocznie – ponad pół miliona złotych.
Od 1 sierpnia zwaloryzowano płace 83 pracownikom urzędu miasta – z wyłączeniem kadry zarządzającej czyli zastępców burmistrza, skarbnik i sekretarz miasta. Waloryzacją płac objęte zostały stanowiska urzędnicze, w tym kierownicze oraz stanowiska pomocnicze i obsługi – informuje Tomasz Ryncarz, rzecznik prasowy urzędu.
Sprawa może dziwić o tyle, że w ubiegłym roku burmistrz zamroził pensje urzędników (nawiasem mówiąc kilka tygodni później rada miejska jemu samemu przyznała głośno krytykowaną podwyżkę w wysokości 1740 zł brutto miesięcznie). Rok temu pensje pracowników były zamrożone, o czym informowałem. W tym roku trzeba było dokonać jakichś ruchów dotyczących przynajmniej rekompensaty skutków ogólnej zwyżki cen – tłumaczy burmistrz Stefan Kolawiński.
Na nasze pytanie, czy nie obawia się, że podwyżka pensji urzędników tuż przed wyborami zostanie odczytana jako próba kupienia ich głosów, Stefan Kolawiński odpowiada: Wszystkiego należałoby się obawiać, będąc posądzonym o gesty wyborcze. Przecież pracownicy w przeszłości też otrzymywali podwyżki i nikt tego w ten sposób nie interpretował. Poprzednie podwyżki były, o ile pamiętam, w 2012 r.
Średnia waloryzacja płac na stanowiskach urzędniczych kierowniczych wyniosła 9,05% (przykładowe wynagrodzenie zasadnicze pracownika z tej grupy stanowisk przed podwyżką 3.800,00 zł brutto, po podwyżce 4.000,00 zł brutto, czyli 2.853,96 zł „na rękę”).
Na pozostałych stanowiskach urzędniczych – 15,96% (przykładowe wynagrodzenie zasadnicze pracownika z tej grupy stanowisk przed podwyżką 2.600,00 zł brutto, po podwyżce 3.000,00 zł brutto, czyli 2.156,72 zł „na rękę”).
Najbardziej pensje wzrosły na stanowiskach pomocniczych i obsługi: o 20,93% (przykładowe wynagrodzenie zasadnicze pracownika z tej grupy stanowisk przed podwyżką 1.900,00 zł brutto, po podwyżce 2.300,00 zł brutto, czyli 1.669,05 zł „na rękę”).
Z tymi najniższymi wynagrodzeniami należało coś zrobić. Byli pracownicy, którzy zarabiali bardzo niewiele, były również przypadki, w których zupełnie zmienił się status pracownika, np. ktoś obronił aplikację radcowską i stał się radcą prawnym – precyzuje Stefan Kolawiński.
Sprawę podwyżek na kilka miesięcy przed wyborami głośno krytykuje opozycja.