Szpital w Bochni nie musiał budować lądowiska dla helikopterów – wynika z planowanych zmian w przepisach ministerstwa zdrowia. Za te same pieniądze Bochnia mogłaby mieć o wiele bardziej potrzebny rezonans magnetyczny – zwraca uwagę wiceszef szpitala Jarosław Gucwa.
Przypomnijmy, rozporządzenie ministra zdrowia z listopada 2011 r. obligowało szpitalne oddziały ratunkowe do zapewnienia lotnisk lub lądowisk do 1 stycznia 2017 r. Jeśli dana placówka nie miałaby lądowiska, kontrakt miał być zawarty nie na szpitalny oddział ratunkowy, ale na izbę przyjęć (z niższym dofinansowaniem z NFZ). W ślad za tymi przepisami bocheński szpital w Bochni wybudował własne lądowisko, które oddano do użytku w maju 2013 r. Inwestycja kosztowała 2,8 mln zł (w tym 2,4 mln zł dotacji z UE).
Niespodziewanie ministerstwo zdrowia zmieniło stanowisko w sprawie przyszpitalnych lądowisk: nie są one już warunkiem uzyskania kontraktu z NFZ. Projekt ustawy o zmianie ustawy o Państwowym Ratownictwie Medycznym dopuszcza funkcjonowanie szpitalnego oddziału ratunkowego niespełniającego tych wymagań, jeżeli: miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego albo decyzja o warunkach zabudowy i zagospodarowania terenu uniemożliwia spełnienie wymagań – czytamy w serwisie Gazeta.pl.
I kto mi teraz zwróci za lądowisko, zamiast którego mogłem spokojnie wybudować MRI? no kto? – komentuje na swoim profilu facebookowym Jarosław Gucwa, wieloletni ordynator szpitalnego oddziału ratunkowego, a obecnie wicedyrektor szpitala w Bochni.
Lądowisko było zrobione, bo taki był wymóg, bez którego Fundusz już nie chciał kontraktować SOR-ów. Za kolejnych rządów oddziały ratunkowe kilkakrotnie były różnie definiowane, w związku z czym trzeba było robić jakieś zmiany. Polegały one często na tym, że obszary które jakoś się nazywały, trzeba było nazywać inaczej. Lądowiska od zawsze były kłopotem, bo to są duże pieniądze. Nie spotykamy na świecie sytuacji, w których trzeba byłoby realizować tak wymyślone przepisy. Uważam, że obecna decyzja ministerstwa jest zdrowa, tylko myślę że niektórzy, co ponieśli nakłady, licząc na to że prawo będzie stabilne, to właśnie tak jak my mogą sobie pluć w brodę: można było nic nie robić i poczekać – mówi Jarosław Gucwa w rozmowie z mojaBochnia.pl.
Wiceszef szpitala dodaje, że lądowisko od czasu otwarcia było użyte raptem kilkakrotnie. W sumie chyba z pięć razy było tak, że śmigłowiec lądował, bądź też wysyłaliśmy go stąd. Mamy bliską lokalizację do wszystkich miejsc, do których jeśli kogoś musimy wysłać, to wkładamy w karetkę i szybciej dojeżdża do Krakowa niż gdyby przyleciał śmigłowiec i zabrał.
Jarosław Gucwa przywołuje absurdalną jego zdaniem sytuację, jaka ma miejsce w instytucie Pediatrii w Krakowie. Największy dziecięcy oddział ratunkowy, zresztą jedyny w tym województwie, nie jest oddziałem ratunkowym tylko izbą przyjęć, bo nie mają ciepłej sieni. Nie liczy się zatem to, że leczą dzieci najlepiej w tej części kraju, ale powinni mieć ciepłą sień, żeby ich można było zakontraktować – dodaje wicedyrektor szpitala w Bochni.
Rezonans magnetyczny kosztuje łącznie ok. 3 mln zł. Na cenę składają się dwie rzeczy: kupno sprzętu, który dziś można dostać spokojnie poniżej 2 mln zł, a druga rzecz to dostosowanie pomieszczeń. Można zatem powiedzieć, że dałoby się zmieścić w granicach 3 mln zł – konkluduje Jarosław Gucwa.