„Hołduję zasadzie, że z niewolnika nie ma pracownika. Bez względu więc na to, jak cenny jest to pracownik, jeżeli chce odejść to odejdzie – trudno” – powiedział burmistrz Stefan Kolawiński w rozmowie z mojaBochnia.pl na temat komendanta straży miejskiej. Krzysztof Tomasik dostał propozycję objęcia tego stanowiska w tarnowskiej jednostce.
Burmistrz wie o zamiarze swojego podwładnego od ubiegłego tygodnia. Wczoraj odbyło się kolejne spotkanie z komendantem w tej sprawie. Hołduję zasadzie, że z niewolnika nie ma pracownika. Bez względu więc na to, jak cenny jest to pracownik, jeżeli chce odejść to odejdzie – trudno. Nie jestem z tego powodu szczęśliwy, natomiast jeżeli taka jest decyzja samego zainteresowanego, to cóż ja mogę zrobić? Mogę mu przeszkadzać, ale mogę mu nie przeszkadzać. Biorąc zatem pod uwagę mój charakter, który nie jest konfliktowy, będę dążył do takiego rozwiązania, żeby było to dobre dla obydwu stron – powiedział w rozmowie z mojaBochnia.pl burmistrz Stefan Kolawiński.
Na razie Krzysztof Tomasik nie złożył na ręce burmistrza pisemnej rezygnacji z funkcji. Jego odejście jest w ocenie burmistrza kwestią „raczej dni niż miesięcy”. Najprawdopodobniej komendant pozostanie na stanowisku do końca marca. Nie wiem jeszcze, co jest po drugiej stronie. Mówię o tym, jaki mam komunikat i o tym, jaki był przekaz. Natomiast nie wiem, czy po drugiej stronie nie zmieni się coś, co odwróci sytuację. Trudno mi nie brać i takiej okoliczności pod uwagę – mówi burmistrz.
Stefan Kolawiński przyznaje, że Krzysztof Tomasik może przejść do tarnowskiej jednostki na podstawie porozumienia pomiędzy pracodawcami (burmistrzem Bochni i prezydentem Tarnowa). Na razie nie ma jednak w tej sprawie konkretnych decyzji. Sytuacja w dalszym ciągu jest nieustabilizowana, zmienia się. W zależności od tego, jak będą przebiegały rozmowy z prezydentem Tarnowa, wszystko zaowocuje albo w jedną, albo w drugą stronę.
Na pytanie, czy oczekiwałby od prezydenta Tarnowa czegoś w zamian, burmistrz odpowiada: Trudno mi w tym momencie mówić o oczekiwaniach, zwłaszcza publicznie.