Nie było dużych niezapłaconych faktur. Są roszczenia, których gmina nie chciała uznać, albowiem były one bezzasadne – wyjaśnia Jerzy Lysy, były wójt gminy Bochnia. Przypomnijmy, podczas jednego z zebrań wiejskich obecna ekipa rządząca gminą informowała mieszkańców o zobowiązaniach odziedziczonych po poprzedniku.
Oświadczenie Jerzego Lysego, byłego wójta gminy Bochnia:
Nie było dużych niezapłaconych faktur. Są roszczenia, których gmina nie chciała uznać, albowiem były one bezzasadne. W przypadku kanalizacji w Brzeźnicy chodziło o tzw. roboty zamienne. Gdy kilka osób nie zgodziło się na przeprowadzenie przez ich posesję sieci kanalizacyjnej, mimo, że było pozwolenie na budowę – aby nie zatrzymywać inwestycji, bo przecież dotyczy ona całej wsi – zdecydowaliśmy się przeprowadzić ją inną trasą, nie wybiegającą poza zakres pozwolenia. W ten oto sposób kilka robót w jednym miejscu zostało zaniechanych, a kilka innych zostało wykonanych dodatkowo w innym miejscu. Wartość tych robót skompensowała się na zero, co zostało przeze mnie sprawdzone na koniec realizacji zadania, dlatego roszczenia tego wykonawcy były nieuzasadnione. Tak więc nie ma mowy o jakiejkolwiek niezapłaconej fakturze, jest mowa wyłącznie o roszczeniach wykonawcy. Jeżeli nowa władza uzna, że za roboty niewykonane należy zapłacić, to jak najbardziej, proszę bardzo, ale jest to przestępstwo.
W Nieszkowicach Wielkich była podobna sytuacja. Ze względu na wcześniejszą katastrofalną powódź byliśmy zmuszeni podnieść tam obiekt o kilkadziesiąt centymetrów, ale z tego powodu odstąpiliśmy od kilku innych robót. A więc tam również była kompensata prac dodatkowych i prac zaniechanych. Odmówiłem tam podpisania aneksu i nie doszło do wystawienia żadnej faktury. Oczywiście, sąd może rozstrzygać, czy są racje po stronie wykonawcy, natomiast absolutnie niewłaściwe jest określenie, że były zaległe faktury.
Ewentualne drobne faktury dotyczą płatności za usługi wykonywane pod koniec roku, za które płaci się na bieżąco, jak np. rachunki za energię elektryczną w urzędzie gminy.
Rozumiem, że nowej władzy brakuje argumentów dla wyborców, którzy im zaufali. Teraz nowi decydenci gminy Bochnia próbują się usprawiedliwić, dlaczego nic nie robią. Minęło 5 miesięcy, a nic się nie dzieje poza pracami, które jeszcze my przygotowaliśmy i na które uzyskiwaliśmy finansowanie – mówię tu o boisku w Baczkowie, o remontach dwóch domów ludowych w Brzeźnicy i Gawłowie, a także o kilku zielonych siłowniach.
Jestem zbulwersowany kwotą zadłużeń, które są obecnie planowane w gminie Bochnia. Mam na myśli obligacje na kwotę blisko 4 mln zł, gdyż ten dług nie jest zaciągany na żadną konkretną inwestycję. Do tej pory, kiedy gmina brała kredyty lub pożyczki, określona była wyraźnie inwestycja. Tutaj podejrzewam, że chodzi o pieniądze na utrzymywanie urzędników i niepotrzebne ekspertyzy. Urząd gminy zamienił się przechowalnię uchodźców ze starostwa i innych dziwnych osób, które kompletnie nie posiadają kompetencji np. do kierowania wydziałem budownictwa lub basenem. W ten sposób generowane są ogromne kwoty na administrację i stąd zapewne kłopoty finansowe gminy. Przypominam, że na koniec mojej kadencji gmina posiadała zadłużenie poniżej 10 procent budżetu. Proponowane przez nową ekipę 4 mln zł kredytu nie na inwestycje tylko na rolowanie długu to jest – uważam – sytuacja masakryczna, której mieszkańcy nie powinni tolerować.
Czytaj również: Gm. Bochnia: zaległe płatności na ponad 400 tys. zł