Dopalacze: 16-latek trafił do szpitala w Brzesku. Czy problem występuje w Bochni?

16-latek z objawami zatrucia dopalaczami trafił do szpitala w Brzesku. W Polsce zanotowano już ponad 200 takich przypadków. Czy problem występuje na terenie Bochni? Zapytaliśmy o to policję oraz władze szpitala powiatowego.

W ostatnim czasie wiele osób otarło się o śmierć, eksperymentując z dopalaczami. Te groźne dla życia substancje wciąż sprzedawane są w zakamuflowany sposób – żądni zysku dilerzy używają mylących nazw oferując na przykład „środki kolekcjonerskie” czy „produkty o magicznej mocy”. Takie mylące rozmywanie odpowiedzialności za wprowadzanie do obrotu środków zabronionych prawem może zwieść nieświadomego zagrożeń człowieka. Bądźmy rozważni – substancje wchodzące w skład tzw. dopalaczy zostały wpisane do Wykazu środków odurzających i substancji psychotropowych nie bez powodu – to są substancje niebezpieczne dla zdrowia i życia ludzkiego. Szkodliwość tych substancji wiąże się m.in. z tym, że uzależniają równie mocno (a niekiedy nawet mocniej ) niż narkotyki, a niejednokrotnie stanowią poważne zagrożenie dla życia z uwagi na nieprzewidywalność składu chemicznego – apelują policjanci.

Dwa dni temu do szpitala w Brzesku trafił 16-latek, który miał palić środek o nazwie „Cząstka Boga”. Gdy stracił przytomność, jego o dwa lata młodsza koleżanka wezwała pogotowie. Młodzi ludzie spotkali się w kompleksie leśnym, jeden z nich przyniósł zdobyty wcześniej dopalacz, którym poczęstował znajomych. 16-latek zaraz po jego zażyciu poczuł się źle, aż stracił przytomność. Widok złego stanu nastolatka przeraził innych uczestników spotkania, którzy uciekli z miejsca spotkania. Na szczęście została tam najmłodsza z osób, która nie przyjmowała żadnych substancji i szybko wezwała pomoc. 16-latek trafił do szpitala – informuje małopolska policja.

Według Leszka Machaja, rzecznika policji w Bochni, w ostatnich latach w Bochni nie zanotowano przypadków handlu dopalaczami. Jesienią 2010 r. funkcjonowały w mieście dwa sklepy handlujące tymi specyfikami, jednak zostały one zlikwidowane.

Ostatnio w Małopolsce zanotowano ostatnio sześć przypadków zażycia dopalaczy, w powiecie bocheńskim jednak takiej sytuacji nie zanotowano – poinformował portal mojaBochnia.pl Leszek Machaj.

Jarosław Gucwa, wicedyrektor Szpitala Powiatowego w Bochni przyznaje, że wśród pacjentów placówki były osoby podejrzewane o zażycie dopalaczy. Przypadki te nie pochodzą jednak z ostatnich dni, gdy na Śląsku ponad dwieście osób trafiło do szpitali po zażyciu substancji zwanej potocznie „Mocarzem”. W ostatnim okresie na szczęście nie, natomiast rok-półtora roku temu było kilka podejrzeń. Trudno nam to ustalić, bo my wysyłamy próbki na toksykologię, ale badania prowadzi się w kierunku substancji znanych i tych nowych one najczęściej nie wykrywają. Stąd są to bardziej nasze podejrzenia lub gdy ktoś się przyzna niż potwierdzenia biochemiczne – mówi w rozmowie z mojaBochnia.pl Jarosław Gucwa.

Wicedyrektor szpitala wspomina też sytuację z niedalekiej przeszłości. W ostatnich dwóch miesiącach była jedna osoba, u której mieliśmy podejrzenia, ale ona zaprzeczała absolutnie, żeby cokolwiek takiego zażywała. Nasze słowo przeciwko jej słowu, więc trudno powiedzieć.

Według Jarosława Gucwy, niewykluczone że problem dopalaczy istnieje w Bochni, jednak jest ukryty. Na dużych zgromadzeniach, jak festiwale, kręci się więcej dilerów. Gdy byłem na Woodstocku, sprzedawali różne świństwa, zanim ich wyłapano. Być może u nas oni się ukrywają, może dają mniejsze ilości, po których nie wpadają. Bo z całą pewnością przy tak dużym skupisku ludzkim, jak u nas, nie wierzę, żeby nie było takiego problemu, tylko pewnie jest trochę bardziej ukryty – uważa Jarosław Gucwa.