Zwalczanie Barszczu Sosnowskiego było tematem briefingu prasowego ministra rolnictwa, który odwiedził okolice Bochni. Marek Sawicki uważa, że chwast sprowadzony do Polski kilka dekad temu z Kaukazu można w stu procentach wyeliminować.
Obecnie Uniwersytet Rolniczy w Krakowie realizuje projekt „Środowisko bez barszczu Sosnowskiego”, który ma wyeliminować roślinę z terenu Polski. Marek Sawicki, minister rolnictwa, który odwiedził dzisiaj podbocheńską Cichawę podkreślał wagę tego projektu. Z rośliny, która przywędrowała do nas na przełomie lat 60 i 70 i miała być zbawieniem paszowym dla hodowli bydła, okazała się ogromnym utrapieniem, które powoduje duże urazy, oparzenia u ludzi stykających się z tą rośliną. Występuje wielu regionach kraju, nie tak dawno mieliśmy przypadek śmiertelny, więc dobrze, że Uniwersytet Rolniczy i Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska, samorząd, ale także Urząd Wojewódzki podjęli projekt, który przez dwa lata pokazuje że można skutecznie tę roślinę, ten chwast zwalczać, a jeśli będzie on realizowany przez okres co najmniej pięciu lat, jest szansa że zostanie całkowicie wyeliminowany ze środowiska. […] Chwast szczególnie rozrasta się w terenach nieużytków, na zakrzyczeniach, na szerszych miedzach, wzdłuż rowów melioracyjnych, wzdłuż cieków wodnych, więc te miejsca muszą być w szczególny sposób przeglądane – mówił w Cichawie minister Marek Sawicki.
Minister uważa, że współczesne metody zwalczania Barszczu są bardzo skuteczne. Stosowane jest zwalczanie chemiczne, bez szkody dla środowiska, w bardzo ostrożnych dawkach, łącznie z tym że w terenach trudniejszych, wzdłuż potoków, robi się to przez iniekcję dotkankową do szyjki korzeniowej – powiedział Marek Sawicki w rozmowie z mojaBochnia.pl. Jeśli ktoś stwierdzi, że takie rośliny pojawiają się, to najważniejsze żeby nawet mailowo skontaktował się z Uniwersytetem Rolniczym i upewnił się, czy na pewno chodzi o Barszcz Sosnowskkego, ponieważ bywają rośliny barszczopodobne, np. marchew polna.
Jerzy Jaskiernia, kierownik projektu „Środowisko bez Barszczu Sosnowskiego”, podkreśla, że Barszcz nie jest rośliną zagrażającą życiu i zdrowiu, o ile się wie, jak z nią postępować. W dniach, gdy nie ma słońca, upałów, podczas dni pochmurnych, a nawet deszczowych, ta roślina nie jest aż tak parząca. Można ją wycinać przy użyciu sierpa szwajcarskiego, który jest najlepszym narzędziem, bez żadnych kosiarek rotacyjnych czy żyłkowych, bo to powoduje wytwarzanie się mgły, która może porazić pracującego. Dlatego zaniechaliśmy stosowanie wszelkiego typu sprzętu mechanicznego, poza oczywiście ciągnikowym, gdzie kierowca w kabinie jest bezpieczny – mówi Jerzy Jaskiernia.
Również on uważa, że przy zastosowaniu kilkuletniej dyscypliny w zwalczaniu Barszczu, można go skutecznie wyeliminować z Polski. Mamy doświadczenie, że na miejsce Barszczu pokazuje się szereg kiełkujących chwastów rodzimych, które zajmują powierzchnię i w tym momencie Barszcz ma tam już zdecydowanie słabszą pozycję wyjściową niż na terenach pozostawionych samym sobie.
W rodzimym środowisku w Kaukazie Barszcz Sosnowskiego nie osiąga tak dużych rozmiarów, jak w Polsce. U nas klimat jest nieporównywalny do tamtych warunków: wilgotność, temperatury letnie i zimowe. W ostatnich latach są u nas bardzo słabe zimy, ubiegłoroczna wilgotność powodowała, że Barszcz miał 4,5 metra wysokości, w tym roku tylko 2 metry. Ale najważniejsze, że nie wolno dopuścić przez kilka lat do wydania nasion Barszczu. W fazie kwitnienia, nawet w fazie niedojrzałych jeszcze nasion można go zniszczyć, posiekać na miazgę i nie będzie zagrożenia tego typu – dodaje Jaskiernia.
Barszcz Sosnowskiego rozprzestrzenił się w Małopolsce podczas ostatnich powodzi w 1997 i 2010 r. Roślina może wydać nawet 20 tysięcy nasion, które są zdolne do wzrostu przez 8 lat. Obecnie Barszcz występuje w 41 gminach na terenie województwa.