Nie ma miejsca dla uchodźców w Bochni, ale będzie pomoc dla Syryjczyków

Bochnia nie ma możliwości przyjęcia uchodźców z Syrii – to wniosek z czwartkowego spotkania w magistracie. Wzięli w nim udział radni, przedstawiciele zarządów osiedli oraz zainteresowani mieszkańcy.

Burmistrz Bochni Stefan Kolawiński w wygłoszonym przemówieniu zwrócił uwagę, że w mieście ciągle wiele rodzin czeka na miejsce w lokalu socjalnym. W samej tylko Bochni ponad 50 rodzin oczekuje na mieszkanie socjalne, a szereg osób ma problem ze znalezieniem pracy. Nasi rodacy zza wschodniej granicy od lat czekają na repatriację, czekają na to żeby Polska ich przyjęła. Nie jestem przeciwny pomocy dla „uchodźców”, mało tego jak każdy człowiek wychowany we wrażliwości chrześcijańskiej chcę im pomóc! Sprzeciwiam się jednak narzucaniu form tej pomocy, sprzeciwiam się realnemu zagrożeniu utracenia stabilizacji egzystencjalnej, uzyskanej kosztem wyrzeczeń i walk dziesiątków pokoleń. Pomagajmy Syryjczykom na drodze dyplomatycznej w próbach zażegnania konfliktu, pomagajmy im finansowo i rzeczowo, przekazujmy żywność, wspierajmy budowę ośrodków dla uchodźców – mówił.

W trakcie dyskusji radny Eugeniusz Konieczny zasugerował, aby przy współudziale parafii sprowadzić do miasta trzy rodziny. Miałaby to być odpowiedź na apel papieża Franciszka: Trzy rodziny, bo trzy parafie – uzasadniał radny.

Jego postulat został jednak skrytykowany. Radny Marek Gruca zasugerował pomoc uchodźcom chrześcijańskim z Syrii. Stwierdził, że kiedyś w Bochni może znalazłoby się dla nich miejsce, a obecność osób z zewnątrz mogłaby wywołać pozytywny bodziec w lokalnej przedsiębiorczości.

Podczas dyskusji padł wniosek zorganizowania kolejnego spotkania, tym razem poświęconego sprowadzeniu do Bochni Polaków ze Wschodu. Radny Marek Bryg postulował danie szansy dwóm rodzinom np. z Litwy, do której z systematyczną pomocą jeździ Stanisław Dębosz (nieobecny podczas spotkania).

Z kolei Jan Balicki, przewodniczący rady miasta, zalecił zorganizowanie zbiórki pomocy materialnej (żywność, odzież, pieniądze) dla uchodźców, która trafiłaby do najbardziej potrzebujących. Burmistrz Stefan Kolawiński zaproponował Janowi Balickiemu, aby to on sprawę pilotował. Szef rady miasta w rozmowie z mojaBochnia.pl przyznał, że podejmie takie działania na tyle, na ile rola przewodniczącego rady miasta go do tego „upoważnia i daje mu takie możliwości”.

Wystąpienie burmistrza Stefana Kolawińskiego nt. uchodźców:

Szanowni Państwo!

Chyba nikt, komu na sercu leży przyszłość Ojczyzny i Bochni, kto zna historię Polski i historię Świata nie był wolny od refleksji, co wiązać się może z przyjęciem tzw. „uchodźców”? Polska przez wieki całe broniła wschodniej granicy Europy przed najazdami tatarskimi i tureckimi. Broniła Europę przed zalewem Islamu. Dzisiaj olbrzymia fala obcych nam kulturowo i gotowych na wszystko w obronie swojej wiary muzułmanów wlewa się do Europy.

Pod hasłami „solidarności społecznej”, pokazując nam ginących w Morzu Śródziemnym ludzi wywołuje się w nas zrozumiałe współczucie i chęć pomocy ludziom, którzy rzeczywiście przechodzą w Syrii przez piekło. Widzimy jednak w tych grupach nie przeważającą liczbę kobiet i dzieci, tylko tysiące młodych mężczyzn o trudnej lub wręcz niemożliwej do ustalenia tożsamości, którzy mogliby walczyć za wolność swojego kraju.

Czy pomoc polegająca na osiedlaniu w Polsce kompletnie obcych nam kulturowo ludzi nie jest zagrożeniem dla naszych przekonań, tradycji i wiary? Czy taka pomoc za jakiś czas nie obróci się przeciwko nam? Niejako powszechnie obowiązująca „poprawność polityczna” każe nam być miłosiernymi i wspierać bliźnich – mamy jednak pomagać w narzucony nam sposób, wbrew obawom jakie żywimy i wbrew zamętowi jaki widzimy w krajach, gdzie duże i silne grupy muzułmanów już są?

Dlaczego silne i bardzo bogate państwa arabskie: Arabia Saudyjska, Kuwejt, Zjednoczone Emiraty Arabskie z kapiącym od złota Dubajem, Kuwejt i inne nie biorą na siebie ciężaru przyjęcia „uchodźców” z Syrii? Przecież to ich bracia w wierze, którzy na ich oczach giną wzywając pomocy! Europejski kierunek tej migracji ze szczególnym naciskiem na najwyżej rozwinięte gospodarczo państwa, rodzi podstawy do obaw o ukryty jej cel – a może w tym wszystkim chodzi o pokojowe zajęcie i opanowanie nowych terenów bez potrzeby prowadzenia działań wojennych? Posłanie jakie w sobie niesie islam wręcz nakazuje nawracanie niewiernych i to metodami siłowymi, często przekraczającymi dopuszczalne granice naszego pojmowania!

Przez wieki doświadczaliśmy wojen z wyznawcami Allaha, mamy za sobą prawie 200 lat rozbiorów. Nawet wtedy nie udało się najeźdźcom zrusyfikować, czy zgermanizować Polaków. Dlaczego dzisiaj po tych wszystkich doświadczeniach, mamy sami z własnej woli narażać się na agresywną politykę muzułmanów, których główny cel to nawracanie niewiernych i narzucanie własnych zwyczajów?

Kraje Europy Zachodniej zapewne czują zobowiązania wobec uciekających z Syrii czy Iraku ludzi. Wiele z tych państw – nie tak dawno w końcu – na łupieżczym prawie kolonialnym, było tam okupantem wykorzystującym zarówno miejscową ludność jak i grabiącym bogactwa naturalne. My Polacy ginęliśmy wtedy na frontach całego Świata za wolność Waszą i Naszą.

W naszej Ojczyźnie jest jeszcze bardzo wiele do zrobienia dla Polaków. W samej tylko Bochni ponad 50 rodzin oczekuje na mieszkanie socjalne, a szereg osób ma problem ze znalezieniem pracy. Nasi rodacy zza wschodniej granicy od lat czekają na repatriację, czekają na to żeby Polska ich przyjęła. Nie jestem przeciwny pomocy dla „uchodźców”, mało tego jak każdy człowiek wychowany we wrażliwości chrześcijańskiej chcę im pomóc! Sprzeciwiam się jednak narzucaniu form tej pomocy, sprzeciwiam się realnemu zagrożeniu utracenia stabilizacji egzystencjalnej, uzyskanej kosztem wyrzeczeń i walk dziesiątków pokoleń. Pomagajmy Syryjczykom na drodze dyplomatycznej w próbach zażegnania konfliktu, pomagajmy im finansowo i rzeczowo, przekazujmy żywność, wspierajmy budowę ośrodków dla uchodźców.
Podzieliłem się tu z Państwem swoimi przemyśleniami i obawami, które każdy z nas zapewne w tej kwestii posiada. Jestem głęboko przekonany, że moje – czasami pewnie zbyt subiektywne odczucia – nie mogą stanowić wyznacznika, w tej tak ważnej dla nas wszystkich sprawie. Stąd nasze spotkanie, które powinno odpowiedzieć na pytanie: jakie jest nastawienie Społeczeństwa Bochni do problemu uchodźców.

Nasze dzisiejsze przemyślenia i decyzje będą miały wpływ nie na najbliższy rok czy dwa. Pomni na nasze doświadczenia historyczne musimy myśleć o następnych pokoleniach, o tym jaką przyszłość mają przed sobą i jakie warunki jej kształtowania im określimy.