Wciąż nie ma wyroku w procesie kierowcy, który w maju ubiegłego roku urządził sobie rajd przez Łapczycę, a następnie filmik ze swoim wyczynem umieścił w internecie. Później je usunął, zdążyły jednak powstać kopie, które są w sieci do dziś. Według ustaleń policji, 26-letni mężczyzna jechał w terenie zabudowanym z prędkością 147 km/h.
Podczas pierwszej rozprawy z 22 grudnia 2015 r. Jakub K. stwierdził, że nagranie nie jest oryginalne i ktoś przy nim manipulował. Sąd wezwał na dzisiejszą rozprawę biegłego, który wydawał opinię na potrzeby policyjnego postępowania. Piotr Sapeta, biegły sądowy zeznał, że w jego opinii filmik nie był przyspieszony. Dodał jednak, że nie jest specjalistą z zakresu informatyki, aby stwierdzić, czy doszło do manipulacji przed umieszczeniem filmiku w internecie.
W moim przekonaniu – jak oglądałem ten film, a następnie go analizowałem – przebieg zdarzenia rejestrowany był w sposób naturalny, czyli nie był ani przyspieszony, ani zwolniony. Natomiast jest to moja ocena z pozycji oglądającego, jak również z relacji z pozycji kierującego, który jeździ samochodem na co dzień i wie mniej więcej, jaki jest rząd prędkości, jak obrazy zewnętrzne, zewnętrzna infrastruktura „przemieszcza się” przy poruszaniu się z konkretnymi prędkościami – mówił przed sądem biegły.
Dodał, że filmik był rejestrowany z prędkością ok. 30 klatek na sekundę. Na tej podstawie dokonałem analizy tego zapisu, co szczegółowo zamieściłem w treści mojej opinii. Zdaniem Piotra Sapety, kwestia „twardości” zawieszenia, o której mówił obwiniony podczas grudniowej rozprawy, nie miała znaczenia dla odczytu nagrania. W jego ocenie, nieznaczne nierówności na ul. Brodzińskiego były tłumione przez amortyzatory, zaś droga krajowa nr 94 jest równa. Na podstawie nagrania nie da się jednak ustalić rodzaju zawieszenia samochodu.
Odpowiadając na pytania policjanta, biegły stwierdził, że jazda z prędkością widoczną na nagraniu w terenie zabudowanym była niebezpieczna. Poruszanie się z prędkością obliczoną, wiadomo że raz była ona wyższa, raz niższa, w rejonie przejść dla pieszych, oznakowanego skrzyżowania przy panujących warunkach atmosferycznych, mam tu na myśli opady, mokrą nawierzchnię jezdni; zdecydowanie należy stwierdzić, że średnia prędkość była niedostosowana do panujących warunków drogowych i uniemożliwiałaby podjęcie kierującemu wykonanie manewru redukcji prędkości w celu uniknięcia zdarzenia w przypadku potencjalnej sytuacji zagrożenia w ruchu drogowym. Mam tutaj na myśli przechodzenie pieszych po wyznaczonych pasach przejścia dla pieszych. Do tego opady deszczu utrudniają obserwację przedpola jazdy – zeznawał Piotr Sapeta.
Biegły stwierdził, że kierowca volkswagena, który wyjeżdżał z drogi podporządkowanej, zredukował prędkość przed skrzyżowaniem i jechał z prędkością „typową dla tego rodzaju manewru”. W mojej ocenie z przedmiotowego nagrania wynika, że nie było pełnego zatrzymania się. Było faktycznie zredukowanie prędkości, popatrzenie w swoją prawą i lewą stronę, szybka ocena sytuacji drogowej, a następnie kontynuacja manewru zmiany kierunku jazdy.
Należy zauważyć, że zarówno jeden, jak i drugi kierujący wykazali się refleksem i poprawną obserwacją przedpola jazdy. Kierujący bmw wykonał manewr ucieczki w lewą stronę i uniknął potencjalnej sytuacji kolizyjnej, natomiast drugi kierujący widząc odmienne zachowanie uczestnika, czyli wykonywanie przez niego manewru ratunkowego, zaniechał swojego dalszego poruszania się – kontynuował. Biegły dodał, ze kierowca volkswagena nie zdążył właściwie odczytać prędkości nadjeżdżającego bmw.
Na wniosek obwinionego, w trakcie rozprawy zostało odtworzone nagranie. Jakub K. wskazywał poszczególne momenty swojej jazdy i odnosił się do opinii biegłego oraz policyjnych zarzutów. Ponieważ nie zostało rozstrzygnięte, czy filmik nie został przed publikacją w internecie przyspieszony, sąd zdecydował o wezwaniu na świadka kolejnego biegłego, tym razem z zakresu informatyki. W najbliższych tygodniach ma on zapoznać się z nagraniem i wydać swoją opinię. Terminu kolejnej rozprawy na razie nie wyznaczono.