Bochnia Rocks! – Alex Skolnick Trio + Jeff Aug – zdjęcia

W piątkowy wieczór miłośnicy gitarowego grania mieli w Bochni prawdziwą ucztę. Pierwsza w tym roku odsłona cyklu Bochnia Rocks! sprowadziła do Solnego Grodu muzyczne znakomitości zza oceanu.

W pierwszej części koncertu można było posłuchać wirtuoza akustycznego instrumentu, Amerykanina Jeffa Auga. Po nim wystąpiła gwiazda wieczoru, trio Alexa Skolnicka, eksplorujące świat jazzu, rocka i bluesa. Oprócz utworów autorskich, można było usłyszeć przearanżowane na jazzowo klasyki rocka, m.in. „Dream On” grupy Aerosmith czy „Still Loving You” Scorpionsów.

Koncert, jak wiele wcześniejszych, sprowadził do Bochni publiczność z całej Polski, a nawet z zagranicy. Na widowni byli również ludzie znani z muzycznej sceny, m.in. Robert Mastalerz (PiS, 4Szmery), Adam Drath (Bajm), Wojciech Feć (Evening Standard, B.B.Blues), Grzegorz Stępień (Ornette, OZ), Grzegorz Ziółek (Anvision), Corrado Sgandurra (Andrea Bocelli). Jeden z fanów przybył do Bochni aż z Bukaresztu (nie po raz pierwszy zresztą).

Kolejne odsłony Bochnia Rocks odbędą się 8 maja, gdy zagra grupa Protocol, a także w lipcu – Greg Howe Band.

O tym, że bocheńskie koncerty cieszą się rosnącym uznaniem, niech świadczy opinia dziennikarza muzycznego Radia Rzeszów Victora Czury, który regularnie śledzi poczynania Bochnia Rocks!:

Oczywiście nie było by to wszystko możliwe gdyby nie porozumienie ponad podziałami na linii Michal Kubicki – Piotr Lekki – Anna Kocot-Maciuszek (Dyrektorka Kina Regis) + wspierające ich grono sprawdzonych przyjaciół. Ci Państwo wspólnie wypracowali mechanizm, który perfekcyjnie działa na rzecz popularyzacji muzyki gitarowej w Polsce, która, co zgodnie podkreślają wszyscy uczestnicy serwowana jest w warunkach nie urągających preferencjom fana chcącego słuchać, a nie popijać muzykę i to jest szanowni państwo fakt potwierdzony nie tylko moim wielokrotnym zadowoleniem. Lubię odwiedzać szczególnie te miejsca gdzie ludzie wiedzą po co przybyli na koncert a organizatorzy dwoją się i troją by dopiąć wszystko na ostatni guzik i Bochnia jest taką właśnie oazą do której pielgrzymują fani spragnieni pozytywnych wrażeń. Artyści po koncercie są zawsze do dyspozycji publiczności i nikt nikogo nie reglamentuje, nie szarpie, nie popycha jak ma to miejsce na spędach masowych, co bez wątpienia jest wartością dodaną do tego i tak zacnego już przedsięwzięcia. Ta kameralność wszystkim służy więc wyższość Bochni nad wszelkimi stadionami, lotniskami, molochami i pastwiskami jest oczywista, bo po pierwsze akustyka nie jest tu teoretyczna, a po drugie właściciel biletu to podmiot a nie przedmiot. Tu uczestnicy koncertu nie walczą z branżowymi rekinami i nie czują się oszukani, żeby nie powiedzieć koncertowo wydymani. Tu po prostu ten problem nie występuje, bo w Bochni wszystko tyka jak w szwajcarskim zegarku.