Na razie możemy czuć się zdrowi, żaden pieróg nie powinien nas otruć – komentuje sprawę starego mięsa sprowadzanego do Polski Powiatowy Inspektor Sanitarny. Dla pewności przeprowadza kontrole.
Krajowe media żyją ostatnio aferą 26-letniego mięsa, trafiającego na polskie stoły ze Szwecji. Jak się okazuje nie tylko media badają sprawę, stacje sanitarno-epidemiologiczne również. Choć Bochni nie ma w wykazie potencjalnych miast, do których mogło trafić mięso, sporządzonym przez Wojewódzką Stację Sanitarno-Epidemiologiczną w Krakowie, bocheńska stacja przeprowadza rutynowe kontrole.
– Właśnie jesteśmy w trakcie kontroli, sprawdzamy wszędzie gdzie się da, gdzie przypuszczamy, że podejrzany produkt mógłby trafić. Zakładów tych jest bardzo dużo i nie da się ich skontrolować w jeden dzień. Jak do tej pory wszystkie punkty gastronomiczne, które sprawdziliśmy nie miały i nie mają dostępu do tego mięsa. W wykazie miast, który dostaliśmy z Krakowa nie ma Bochni, ale na wszelki wypadek sprawdzamy – poinformował nas Powiatowy Inspektor Sanitarny, Stanisław Weiss.
Afera wybuchła kilka dni temu, jednak nielegalny proceder trwał już od trzech lat. W tym czasie tysiące puszek z mięsem sprowadziła krakowska firma Inex, która nawet nie ma prawa sprzedawać żywności w Polsce. Towar ten zakupiło 12 firm produkujących żywność i wyroby garmażeryjne, które faszerowały nim pierogi, gołąbki, kiełbasy, pieczeń rzymską czy mortadelę.
Po prostu s………..o !!!!!!!!