Dziś każdy chce zabierać głos na temat małżeństwa i rodziny. Ale nam warto zapytać się co na ten temat ma do powiedzenia Jezus Chrystus.
W pierwszym dzisiejszym czytaniu napotykamy słowa: „Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam…”, natomiast ewangelista Marek przypomina: „Co Bóg złączył człowiek niech nie rozdziela”. Jest to zachęta, byś zatrzymali się nad tematem rodziny lub raczej nad instytucją, która tworzy rodzinę, nad małżeństwem.
Dziś każdy chce zabierać głos na temat małżeństwa i rodziny. Ale nam warto zapytać się co na ten temat ma do powiedzenia Jezus Chrystus. Mężczyzna i niewiasta zostali tak stworzeni przez Boga, aby się łączyli ze sobą, żeby stanowili jedno ciało, by tworzyli jedność małżeńską. Jezus ma prawo mówić i ustalać prawa rządzące małżeństwem, ponieważ jest Bogiem, który stworzył małżeństwo, oraz dlatego, że przemawia w imieniu Boga i opiera się na Bożym autorytecie. Dla wierzącego nie może być niczego bardziej jasnego i oczywistego od tych słów, którego On sam wypowiedział i wypowiedział je dla dobra i szczęścia człowieka.
Słowa Jezusa z dzisiejszej ewangelii pokazują nam, iż obraz małżeństwa jakże często, zbyt często odbiega diametralnie od tego, co chciał Bóg; ono może być zerwane przez męża (i tylko przez męża!) za pomocą listu rozwodowego i pod byle pretekstem (tak głosiły szkoły rabinackie). Ale takie podejście do małżeństwa ukazywało nierówność płci i nie było ono traktowane z całą należną mu powagą i głębią, w takim ujęciu nie jest już ono na całe życie, jak chciał tego Bóg. Dla wielu współczesnych taka wizja byłaby bardzo wygodna, bo umożliwiałaby wielokrotne „oddalenie” współmałżonka, gdyby tylko nam się „znudził”.
Jezus przyszedł, aby przywrócić na ziemi pierwotny zamysł Boży. Skoro sam Bóg połączył ze sobą mężczyznę i niewiastę, człowiek nie ma prawa ich rozdzielić! Jezus mówi ciągle do nas wierzących: „Kto oddala żonę swoją, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo”. Nie ma więc wątpliwości: Jezus tą wypowiedzią wykluczył to, co my nazywamy rozwodem. Bardzo często człowiek pomniejsza wymiar ewangelicznego problemu; ograniczył go jedynie do aspektu prawnego: rozwód to odejście od żony, życie przez pewien czas samemu, sfinalizowanie sprawy w sądzie, a następnie ponowny ślub, bo przecież każdy ma „prawo do szczęścia” (jak to często określamy).
Jakże często pojawia się inna forma rozwodu, a mianowicie rozwód serca. Iluż to chrześcijan żyje od lat w stanie praktycznie zawartego i dopełnionego rozwodu, czyli rozwodu chcianego i wprowadzonego w czyn? Kiedy mąż i żona nie mają najmniejszej ochoty przebaczyć sobie, pojednywać się, kiedy zapanowała już obojętność, wtedy rozwód serca stał się faktem. Jest to oddalenie się od siebie bez „listu rozwodowego”! Narusza to Boże przykazanie, ponieważ nie są już „jednym ciałem”. Niewiele już można zrobić, gdy taki rozwód stał się faktem przed laty, że dwoje ludzi, którzy kiedyś ślubowali sobie miłość, którzy nie widzieli świata poza sobą, teraz żyją „obok siebie”. Ale można wiele uczynić na początku, żeby się do takiego stanu nie doprowadzić.
Jak więc postępować? Łatwo jest stwierdzić sam fakt „rozpadu” małżeństwa, fakt „przyzwyczajenia” i wzajemnego „znudzenia” sobą. Dlatego przede wszystkim warto troszczyć się o jedność, o budowanie wspólnych planów i uczuć. Starać się o wzajemne zrozumienie i unikanie oziębłości. Ważne jest wzajemne zwierzanie się sobie. Wspólne rozmowy, opowiadanie sobie o trudnościach, a także trapiących nas pokusach. Gdyby powiedziało się współmałżonkowi to wszystko – albo tylko część z tego – co mówi się spowiednikowi lub zaufanej osobie, to ileż nieszczęść można by zażegnać! Dopóki trwa wzajemne zaufanie, rozwód jest daleki. I nie można zapominać o tym, że należy tworzyć „jedno ciało”. Ważne jest zgodne pożycie małżeńskie, oparte na wzajemnym szacunku i zrozumieniu, by nie uprzedmiotowić współmałżonka czy samego faktu bliskości.
Pomyśl więc dziś, jak wygląda Twoje małżeństwo? Czy nadal jest ono dla Ciebie związkiem miłości, w którym w pełni się realizujesz i odnajdujesz prawdziwe szczęście i pełnię miłości? Czy nadal uważasz, że to była najtrafniejsza i najpiękniejsza decyzja twojego życia? Rób wszystko, by jak najpiękniej przeżyć swoje życie i do końca zrealizować obrane powołanie.
Duszpasterz
…..warto zapytać się co na ten temat ma do powiedzenia Jezus Chrystus…..
A jak chcecie to sprawdzić????