Po poniedziałkowej publikacji „Gazety Krakowskiej” na temat zawodnika MMA z Bochni, rozlała się w jego stronę fala hejtu. Tymoteusz Ś. odniósł się do sprawy na łamach serwisu www.mmarocks.pl. Zaprzecza, jakoby zabił 3-miesięcznego kotka o lusterko. Jego zdaniem zwierzę weszło pod koła jego samochodu, gdy cofał.
Sprawę referowaliśmy na łamach mojaBochnia.pl w miniony poniedziałek: Zawodnik MMA z Bochni oskarżony o zabicie 3-miesięcznego kota. Cytowaliśmy wówczas drastyczny opis, jaki opublikowała „Gazeta Krakowska”: Tymoteusz Ś. złapał zwierzę za tylne łapy i uderzył kilkakrotnie w lusterko swojego samochodu. Na tyle mocno, że lusterko urwał. Zakrwawionego czworonoga wrzucił następnie do auta i odjechał.
Tymoteusz Ś. broni się, tłumacząc że relacja ze śmierci zwierzęcia została przeinaczona przez jego ojca, z którym jest skonfliktowany, a na którego zeznania powołuje się dziennik. Faktycznie, była awantura. Byłem u mojego ojca, do którego mam zakaz zbliżania się. Trochę się poszarpaliśmy, ale ta sytuacja, o której piszą media nie miała miejsca. Nie znęcałem się nad tym zwierzęciem! Po prostu kotek wszedł pod samochód i kiedy w nerwach wsiadałem do auta, nie zauważyłem go. Dopiero po wrzuceniu wstecznego i wycofaniu zorientowałem się, że kot wszedł pod samochód i ja, ruszając, przejechałem go! Sam nigdy w życiu nie zabiłbym żadnego czworonoga, nie jestem zwyrodnialcem! – mówi Tymoteusz S. na łamach serwisu www.mmarocks.pl.
Potwierdza, że przyznał się do winy, ale „nie do zamęczenia zwierzęcia a do jego nieumyślnego potrącenia”. Podpisałem te papiery, bo co miałem zrobić. Przejechałem tego kotka, niestety. Stało się. Ale w żadnym razie nie było tak, że ja się nad tym czworonogiem znęcałem, powtarzam – nigdy bym takiego czegoś nie zrobił! Nie jestem taką osobą. Ten obraz sytuacji to sprawka mojego ojca, z którym jestem od lat w konflikcie – czytamy dalej.
Tymoteusz Ś. stał się w ostatnich dniach ofiarą fali internetowego hejtu, a także telefonów z pogróżkami. Zlikwidował swoje konto na Facebooku. Dostawałem wiadomości w których ludzie pisali, że mnie zabiją. Najbardziej mi przykro, że media, które powinny być obiektywne, nawet nie zadały sobie trudu aby przegadać temat ze mną – podsumowuje sportowiec.
Autorka publikacji w „Gazecie Krakowskiej” twierdzi, że oparła się na aktach sprawy, m.in. zeznaniach świadków.
Proces Tymoteusza S. w brzeskim sądzie rozpocznie się 5 grudnia.
Więcej – tutaj.