W Bochni, podobnie jak w wielu innych miastach w Polsce, aż roi się od reklam planszowych i świetlnych. Na ich problem zwrócił dziś uwagę radny Mariusz Trojak.
Na problem reklam świetlnych ustawionych tuż obok dróg, nierzadko obok sygnalizacji świetlnej, zwracają uwagę kierowcy, którzy zwłaszcza nocą bywają oślepieni bijącym w oczy blaskiem. Jedna z takich reklam świetlnych znajduje się przy płycie rynku w Bochni, na co zwraca radny Mariusz Trojak.
– Kiedy pada deszcz i jedzie się ul. Kazimierza Wielkiego w stronę poczty, ten bajer-baner [nawiązanie do przejęzyczenia się wiceprzewodniczącego rady miejskiej Jana Balickiego, który czytając treść interpelacji zamiast „baner” przeczytał „bajer” – pm] niebywale oślepia. Natomiast kilka metrów dalej jest przejście dla pieszych i nietrudno o bardzo poważny wypadek. W związku z tym tutaj reakcja jest konieczna. Kilka dni temu m.in. policja w Poznaniu zajęła się takimi świetlnymi niespodziankami dla kierowców, ponieważ one stanowią poważne utrudnienie w ruchu drogowym – mówi Mariusz Trojak.
Radny chciałby, aby miasto przyczyniło się do – jak to określa – ucywilizowania sprawy reklam w centrum, które jest objęte ochroną konserwatorską. – Jest to problem bardzo trudny prawnie, ponieważ nie ma jednoznacznej definicji, co to jest reklama. Jeżeli jest to budowla, musi być ona trwale zwarta z gruntem, wtedy starostwo wydaje pozwolenie. Natomiast jeżeli ktoś wiesza na swojej kamienicy cokolwiek, pojawia się problem, ponieważ nie jest to jednoznacznie zdefiniowane prawnie.
Radny dodaje, że ktokolwiek zaczyna najdrobniejszą nawet inwestycję w centrum Bochni, musi spełnić wymagania konserwatora. – Jeżeli ktokolwiek z mieszkańców próbuje np. wymienić okno, musi uzyskać zgodę konserwatora, natomiast przy kwestii reklam mamy zupełną samowolę – dodaje radny.
Do podjęcia tego tematu zobowiązały się władze Bochni, które mają skonsultować sprawę z konserwatorem zabytków oraz z wojewódzkim nadzorem budowlanym.