Bóg chce by cechą charakterystyczną chrześcijańskiego życia była radość. Pierwsze słowa skierowane przez Anioła do Maryi, nowej „córy Syjońskiej”, brzmiały: „Raduj się, pełna łaski”.
A święty Paweł rozszerza, jak słyszeliśmy, na wszystkich wierzących chrześcijan to zaproszenie, mówiąc: „Radujcie się zawsze w Panu, jeszcze raz powtarzam: radujcie się!”. Co ma być źródłem tej radości dla współczesnego wierzącego człowieka? Włoski poeta Giacomo Leopardi w jednym ze swoich wierszy wyraził myśl, że w obecnym życiu jedyną możliwą i autentyczną radością jest radość oczekiwania. Jest ona „dniem pełnym nadziei i radości”. Bardzo często oczekiwanie na święto jest lepsze od samego święta. Oczekując czegoś, ciągle w naszym sercu mamy nadzieję, która daje nam radość (czasem mimo niepewności, czy też lęku, jak to wszystko nam się poukłada). Dlatego człowiek tak bardzo lubi żyć nadzieją, bojąc się, że może ona prysnąć jak bańka mydlana. Ale dopóki ona jest – to jest radość oczekiwania. Spójrzmy z jak wielką radością wyczekujemy świąt Bożego Narodzenia, a jak już te święta przyjdą, to sami zobaczmy, w jakim nastroju wracamy do naszych codziennych obowiązków.
Ale czy wystarczy tylko nadzieja, by doświadczyć radości? Nie! Potrzebna jest jeszcze miłość, czyli bycie miłowanymi i miłowanie. Każda istota, mówi święty Augustyn, dąży, jakby za sprawą niewidzialnej siły grawitacji, którą jest miłość, ku „swemu miejscu”, czyli do punktu, gdzie wie, że znajdzie odpoczynek, szczęście i radość – zwłaszcza tę radość w głębi siebie. Tym najważniejszym celem w naszym życiu do którego mamy dążyć jest – Bóg. Zapytaj się samego siebie, czy Adwent czas wyczekiwania na spotkanie z Chrystusem jest dla Ciebie czasem szczególnej radości? Czy tę radość przeżywasz na modlitwie, na mszach roratnich? Co zrobiłeś, aby ten czas Adwentu pozwolił Ci odzyskać prawdziwą radość?
Ale dobrze wiemy, że pośród nas żyją ludzie dla których słowo radość to „słowo nieznane”, dalekie od nich jak lata świetlne i to nie z ich winy. Mam tu na myśli cierpiących na depresje, wyczerpanie, zmagających się z alkoholizmem kogoś bliskiego, czy też tych, którym w życiu po prostu nie wyszło i czasem ten „dom życia” mozolnie budowany runął, jakby był postawiony „na piasku”. W dzisiejszym pierwszym czytaniu jest zdanie napisane, zdaje się, właśnie do nich: „Nie bój się, niech nie słabną twe ręce!”. Nie poddawajcie się smutkowi i zniechęceniu. Walczcie! Najlepszym lekarstwem, najskuteczniejszym środkiem antydepresyjnym, najmniej szkodliwym zdrowiu jest właśnie w takich przypadkach nadzieja. Patrzcie w przyszłość. Kto uczy się jeździć na rowerze, dobrze wie, że jeśli nie chce upaść, musi patrzeć przed siebie, nie na ziemię lub na przednie koło. Zawsze trzeba nam patrzeć przed siebie.
Życzę Ci byś ten dzisiejszy dzień przeżył w duchu większej nadziei i miłości, a w ten sposób już doświadczysz w sobie odrobiny radości i uczynisz swoje życie i życie ludzi których spotkasz, piękniejszym. Radujcie się, powtarzam radujcie się, bo zbyt wiele w nas zgorzknienia i beznadziei, a przychodzący Jezus, już niesie dla nas nadzieję!
Duszpasterz