»Samce i samiczki« Szymona Wydry

Jak co roku – także i teraz byłem na koncercie Gwiazdy Festiwalu Piosenki Maryjnej. Pierwsza informacja, która do mnie trafiła od Organizatorów już na wstępie, to prośba o liczniejsze przybycie widzów nie tylko na koncert Gwiazdy. W zasadzie było już po Festiwalu, bo był to sobotni wieczór, i następnego dnia pozostały już tylko występy laureatów.

Pytanie, dlaczego już od jakiegoś czasu ludzie przychodzą przede wszystkim na koncerty Gwiazd Festiwalu, jakby zapominając lub zupełnie nie dostrzegając, że Festiwal zaczyna się kilka godzin wcześniej?

Może nie przychodzą, bo nie wiedzą, czy usiądą – czy będą wolne miejsca? Może, bo byli już kiedyś, i zrazili się tym, że wtedy młoda publiczność zdawała się nie dostrzegać na scenie Artystów i jak gdyby nigdy nic – w trakcie występów – rozmawiała, wygłupiała i śmiała się. Może, bo nikt już im nie powiedział, że tej młodzieży, która przychodzi na Festiwal jest o wiele, wiele mniej, a Ci którzy są – są o wiele bardziej wyrozumiali dla innych… A może wreszcie dlatego, że poziom Festiwalu od jakiegoś czasu wyraźnie spada (coraz częściej jury nie przyznaje części nagród)? Może dlatego, że sam Festiwal kurczy się i na zewnątrz widać tylko Jego jedną stronę – tę bardziej atrakcyjną – występ zaproszonych Gwiazd?

Kolejne pytanie, które warto sobie zadać, to – dla kogo ma być ten Festiwal? Dla występujących czy dla słuchaczy? Jeśli dla tych pierwszych – to z pewnością – spełnia jakąś swoją rolę – pozwala niejednokrotnie pokazać się młodym, amatorskim (co nie wyklucza także dobrego poziomu) zespołom i solistom, pozwala im przeżyć sympatyczną przygodę, pozwala przełamać swoje lęki i obawy przed pokazaniem się przed publicznością, ale także nabrać sił i motywacji do rozwijania swoich pasji i zainteresowań.

Jeśli dla słuchaczy… Doskonale rozumiem tych, którzy przychodzą na Festiwal już po przesłuchaniach konkursowych. Nie każdy musi być wielbicielem piosenki konkursowej, przeżywać czyjeś wzloty i czuć dreszczyk emocji w chwili podania wyników. Pewnie też nie każdy jest miłośnikiem Szymona Wydry, ale – jeśli ta, akurat ta część sprowadza na widownię więcej bochnian – to dlaczego nie? Trzeba się cieszyć, bo wśród tych, którzy wtedy przybyli, być może znaleźli się także Ci, którzy nigdy by nie przyszli na „tego typu imprezę”. A przecież i ta część Festiwalu jest „na chwałę Bożej Rodzicielki”…

Cieszę się bardzo, że Szymon powiedział wprost, że w Boga wierzy. Niby rzecz dla Polaka oczywista, ale jednak w czasach, gdy publiczne wyznanie swojej wiary przeżywa kryzys, takie słowa znanego, młodego człowieka mogą zdziałać wiele dobrego.

I dlatego nie będę się czepiał ani tej tytułowej wpadki Szymona Wydry, ani tych, innych, drobniejszych, i mimo wszystko – podziękuję Ks. Gródkowi właśnie za wybór i zapraszanie na Festiwal takich, a nie innych Gości.

There are 3 comments

  1. Moim zdaniem organizatorzy festiwalu muszą sobie określić do kogo chcą go kierować? kto ma być jego odbiorcą? mam wrażenie, że jest bo musi być, ale jakoś bez wyrazu? czy ma służyć ewangelizacji?

  2. Ewangelizacja przez muzykę zawsze będzie potrzebna, będzie na nią miejsce. Kwestia jedynie warsztatu wykonawców, tego, że nie powinni oni co roku wykonywać tego samego repertuaru, żeby na festiwal nie przyjeżdżali jako pewniacy. A że w tym roku było mało dobrych zespołów – szacunek dla jury, że nie przyznawało na siłę 1 i 2 miejsca. To też dobry sygnał: młodzi twórcy – przebudźcie się i bądźcie kreatywni.

  3. (…)Cieszę się bardzo, że Szymon powiedział wprost, że w Boga wierzy. Niby rzecz dla Polaka oczywista(…)

    Ale sterotypy szerzycie: Polak to oczywiście katolik. Taaa… Polska się na szczęście zmienia i robi się tutaj miejsce (powoli) na inne światopoglądy.