BSF ABJ Powiat Bochnia zremisował 2-2 z Rekordem Bielsko-Biała w meczu 9. kolejki futsalowej ekstraklasy. Grający w mocno osłabionym składzie bochnianie, po trudnej z ich perspektywy, pierwszej połowie zdołali rozwinąć skrzydła i w drugiej części zaprezentowali się z dobrej dyspozycji, dając sporo radości swoim fanom.
BSF ABJ Powiat Bochnia 2-2 (0-1) Rekord Bielsko-Biała
Tuukka Pikkarainen 24′, Wojciech Przybył 37′ – Matheus Ferreira 3′, Gustavo Henrique 38′
BSF: Viktor Sääf, Rafał Aksamit, Dominik Kamiński – Mikhael Almeida, Piotr Matras, Wojciech Przybył (C), Viktor Mossberg, Adam Wędzony, Tukka Pikkarainen, Mateusz Prokop, Iwo Wolnik, Wojciech Doroszkiewicz. Trener: Antun Bačic.
BSF do spotkania z niezwykle mocnym przeciwnikiem przystąpił wyraźnie osłabiony, ponieważ zagrać nie mogli Minor Cabalceta oraz Arkadiusz Budzyn. Po zawieszeniu za czerwoną kartkę wrócił za to bramkarz Viktor Sääf. Zgodnie z przewidywaniami to goście ruszyli do zdecydowanych ataków. Już w 3. minucie Mikołaj Zastawnik dograł piłkę do Matheusa, a ten dopełnił formalności. Po otwarciu wyniku Rekord nadal atakował, natomiast bochnianie tylko sporadycznie byli w stanie zawiązać składne ataki. Mimo momentami przygniatającej przewagi w posiadaniu piłki oraz kilku niezłych okazji Rekord nie zdołał powiększyć przewagi przed końcem pierwszej połowy. Bochnianie zachowali nadzieję na korzystny wynik, choć było też jasne, że w drugiej połowie muszą zagrać zdecydowanie odważniej, żeby mieć szansę na sprawienie niespodzianki.
Po przerwie bochnianie nie przypominali już tej grającej zachowawczo i skupionej na obronie drużyny. Zagrali odważnie i z animuszem, co przyniosło doskonałe rezultaty. Mateusz Prokop wyprzedził Michała Marka, a następnie zagrał na prawe skrzydło, gdzie czekał już Tukka Pikkarainen. Fin przymierzył lewą nogą przy dalszym słupku i doprowadził do wyrównania. Mecz stał się zdecydowanie bardziej otwarty, przez co obie strony miały coraz więcej miejsca. Goście stworzyli sobie kilka doskonałych okazji, ale rytm złapał Sääf, dzięki czemu powstrzymywał kolejne próby. Niespodziewanie na trzy minuty przed końcem Martin Doša wypatrzył na prawej stronie Wojciecha Przybyła i zagrał do niego długie podanie. Pełniący w tym spotkaniu funkcję kapitana bocheńskiej drużyny zawodnik bez wahania uderzył mocno i precyzyjnie, a jego strzału nie zdołał zatrzymać Krzysztof Iwanek. BSF sensacyjnie objął prowadzenie, ale do końca meczu pozostało jeszcze sporo czasu. Goście wycofali bramkarza i dość szybko wykorzystali przewagę. Po koronkowym ataku znów asystę zanotował Zastawnik, a tym razem gola zdobył Gustawo Henrique. W ostatnich sekundach Rekord spróbował powalczyć o pełną pulę i mógł osiągnąć swój cel w ostatniej akcji, ale znów refleksem błysnął Sääf, który wyrósł na jednego z bohaterów spotkania.
Choć ostatecznie bochnianie zdobyli tylko punkt, to po tak dobrym meczu z niezwykle mocnym przeciwnikiem ich morale musi poszybować w górę. Drużyna trenera Bačicia kolejny raz udowodniła sobie, fanom oraz rywalom, że nie brak jej charakteru i potrafi walczyć nawet w trudnej sytuacji. Wprawdzie na zwycięstwo czeka teraz już trzy mecze i nadal zajmuje tylko 10. miejsce, jednak trzeba brać pod uwagę, że mierzyła się z bardzo mocnymi rywalami. Strata punktów kosztowała Rekord spadek z 1. na 3. pozycję.
Tekst: Mateusz Filipek/Sportomaks.pl
Jeśli chcesz więcej wiadomości sportowych, wejdź na Sportomaks.pl