„Są ludzie mówiący, że miłość jest rzeką, kołyszącą trzciną nad brzegiem. Są ludzie mówiący, że jest brzytwą, czego dotknie – zaczyna krwawić. Są ludzie mówiący, że miłość jest głodem, potrzebą, która doskwiera, ale nigdy nie jest zaspokojona. Ja natomiast mówię, że miłość jest kwiatem, a ty jego jedynym nasieniem”.
Nowe jest super! Czemu tak bardzo podoba się nam to, co nowe? Nie tylko dlatego, że rzecz nowa, nieużywana (na przykład samochód) przeważnie działa lepiej. Gdyby to był jedyny powód, to czemu z taką radością witamy Nowy Rok, nowy dzień? Głębszy powód tkwi w tym, iż nowość, to co nieznane i niedoświadczone, pozostawia więcej miejsca na oczekiwanie, niespodziankę, nadzieję, marzenia. Gdybyśmy mieli pewność, że nowy rok przyniesie nam, ni mniej, ni więcej, dokładnie to samo, co stary, już by się nam nie podobał. W tym kontekście spójrzmy na to co dziś mówi do nas Jezus: „przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali tak…”. Jak bardzo człowiek spragniony jest miłości. Dzieci spragnione są miłości rodziców, żona spragniona miłości męża i tej pewności, że słowa „ślubuję ci miłość” są spełniane każdego dnia w całkowitym oddaniu się sobie.
Warto jeszcze zwrócić uwagę na dopowiedzenie Jezusa: „… tak, jak Ja was umiłowałem”. A jak Jezus umiłował ludzi? Pismo święte wymienia przynajmniej trzy cechy tej miłości. Umiłował nas „jako pierwszy”, ukochał nas, gdy byliśmy jeszcze „nieprzyjaciółmi”, umiłował nas „do końca”.
Umiłował nas „jako pierwszy”. Czasem ludzie tłumaczą się: „nie pozdrawiam go, bo on mi też się nie kłania”, nie zastanawiając się, że ta druga osoba pewnie mówi to samo. Jeżeli nikt nie przełamie lodów, to lód stanie się tylko solidniejszy. Jezus zachęca nas do zrobienia pierwszego kroku. Jeśli dwie osoby postanowią równocześnie zrobić pierwszy krok (jak trudno to sobie wyobrazić!), to w rezultacie … wpadną sobie w objęcia i obdarzą się serdecznym uśmiechem.
Umiłował nas, gdy byliśmy jeszcze „nieprzyjaciółmi”. Taka jest miłość Chrystusa, że ogarnia On swoją miłością każdego, bo za każdego oddał swoje życie. Dla nas jest trudnością nad trudnościami – miłować nieprzyjaciół! I tu jest to nowe w przykazaniu Jezusa. Dzięki Jezusowi nie tylko możemy, ale musimy (tak, musimy!) kochać nieprzyjaciół. Nie potrafisz pokochać wroga albo osób, które cię skrzywdziły? Nie dziw się, nikt tego nie potrafi. Musisz jeszcze poprosić Jezusa, aby udzielił ci swojej miłości nieprzyjaciół, pomógł wprowadzić ją w czyn. Św. Augustyn modlił się: „Panie, każesz mi miłować nieprzyjaciela. Udziel mi tego, czego ode mnie wymagasz, a potem proś, o co chcesz”. Kiedy ostatni raz tak się modliłeś?
Umiłował nas „do końca”. Słowa te mamy rozumieć w dwojaki sposób. Jeśli chodzi o intensywność miłości, to mamy miłować aż do najwyższej próby, czyli do oddania życia. Gdy zaś chodzi o czas trwania, oznacza miłowanie do ostatniego tchnienia. A jak my odpłacamy się Bogu za miłość ku nam? Czy miłość do Boga wyrażamy w wierności Jego przykazaniom? Czasem tak trudno dostrzec to w codziennym życiu.
Miłość, która ma odwagę rozpoczynania każdego dnia wszystkiego od nowa, z uśmiechem na ustach, nawet mimo trudności, promieniująca w napotykanych na chodniku czy w pracy osobach – o taką miłość chodzi Jezusowi. Miłować do końca, nie oczekując niczego w zamian. Panie, ale czy ja tak potrafię? Zatrzymaj się chwilę i pomyśl jakiej odpowiedzi udzielisz Jezusowi?
Duszpasterz
Miłość znakiem rozpoznawczym uczniów Chrystusa tych obecnych też? jakoś nie można tego zauważyć