IV liga. Niespodzianka w Wiśniczu. Tylko remis w meczu ze „spadkowiczem” Tuchovią

Mecz Szreniawy z Tuchowią miał być łatwy i przyjemny. Skończyło się sensacyjnie – remisem 1-1. Przed katastrofą uratowały wiśniczan wieści z Maniów, gdzie Poprad Muszyna przegrał z Lubaniem.

Przez cały mecz zdecydowaną przewagę mieli gospodarze, którzy zepchnęli gości do głębokiej defensywy. Zawodnicy trenera Sieklińskiego atakowali niemal całą drużyną. W akcje ofensywne często włączali się boczni obrońcy, a pomocnicy wymieniali dziesiątki podań na połowie przeciwnika. Wszyscy oni szukali wyrwy w szczelnym murze obronnym gości, którzy poświęcając na ten cel aż dziewięciu piłkarzy, stworzyli, jak się okazało zaporę niemal nie do przejścia.

Wiśniczanie próbowali na różne sposoby rozerwać obronę Tuchowii. Były próby prostopadłych zagrań do Kiwackiego, strzałów z dystansu Tabaka, Garzeła, czy też indywidualnych rajdów w wykonaniu Taraska i Suchana. Po faulu na tym ostatnim, w 20. minucie meczu, do rzutu wolnego podszedł Dziadzio, który zagrał miękką piłkę, za plecy obrońców, wprost do niepilnowanego Arkadiusza Garzeła, który strzałem głową pokonał Żydowskiego.

Kibice odetchnęli z ulgą. Kolejne bramki miały być juz tylko kwestią czasu. Sen o łatwym zwycięstwie prysł jednak po pięciu minutach. Nie atakowany przez nikogo Piotr Obierak popełnił prosty błąd techniczny, w wyniku którego piłka trafiła w jego rękę. Sędzia wskazał na „jedenastkę”, którą pewnie wykorzystał Mateusz Miśtak.

Po stracie bramki wiśniczanie ruszyli do wzmożonych ataków na bramkę Żydowskiego. Piłka wędrowała „jak po sznurku ”. Szybkie kombinacyjne akcje siały popłoch w szeregach gości. Jeszcze przed przerwą na listę strzelców mogli wpisać się Tarasek i Kiwacki.

W przerwie meczu nad wiśnicki stadion nadciągnęła burza. Zanim piłkarze wyszli na drugą część spotkania, pogoda ze słonecznej zmieniła się w ulewę, której towarzyszyły grzmoty i błyskawice.

Druga połowa była znacznie słabsza w wykonaniu gospodarzy. Wraz z upływem czasu razili oni niedokładnością, czym bardzo irytowali kibiców. Cóż z tego, że zawodnicy Szreniawy utrzymywali się długo przy piłce, skoro nie przekładało się to na konkretne zagrożenie pod bramką Żydowskiego. Krótkotrwałe ożywienie wprowadził na boisku Pietras, który zastąpił Jagłę (efektowny strzał przewrotką). Ostatnią groźną akcją wiśniczan była sytuacja Kiwackiego, który w sytuacji sam na sam nie pokonał bramkarza gości.

Wynik mógł ulec zmianie w 77 minucie. Jedyny napastnik gości – Martuś kolejny raz w pojedynkę ruszył do kontrataku na bramkę Brzeziańskiego. Udało mu się oddać bardzo dobry, techniczny strzał, po którym gospodarzy uratowała poprzeczka.

Szreniawa zremisowała, co jest co najmniej niespodzianką. Jej rywale do awansu – Poprad Muszyna i GKS Janina Libiąż nie zwiększyli przewagi nad wiśniczanami. Pierwsi sensacyjnie przegrali w Maniowie z Lubaniem (tym samym strata Szreniawy do lidera wynosi zaledwie 7 punktów – a mogła aż 11!), drudzy, ze względu na obfite opady deszczu musieli przełożyć swoje spotkanie na inny termin.

Składy:

Szreniawa: Brzeziański, Obierak, Garzeł, Suchan (Faryński), Tarasek, Dziadzio, Jagła (Pietras), Madoń, Tabak, Kiwacki, Stokłosa (Dzieński).

Tuchovia: Żydowski, Masłoń, Różycki, Niewola, Ludwik, Ustjanowski, Stec (Pyzdek), Miśtak (Karwacki), Czyż, Jamka, Martuś (Okaz).