Rejonowe Przedsiębiorstwo Komunikacyjne w Bochni stoi na progu upadłości – tak wynika z wypowiedzi członków rady nadzorczej i burmistrza Bochni podczas ostatniej sesji rady miejskiej.
Spółka należąca do czterech samorządów od dłuższego czasu boryka się z problemami finansowymi. Ostatnio przedstawiciele miasta Bochni coraz częściej mówią o wystąpieniu ze związku komunalnego i uruchomieniu własnych linii autobusowych.
Jak poinformował radnych burmistrz Bogdan Kosturkiewicz, zgromadzenie wspólników zdecydowało, że samorządy powinny pokryć straty wynikające ze stosowania ulg przez RPK za rok 2006. Tym samym miasto musi zwiększyć dotację na RPK o blisko pół miliona zł. – Czy mamy rzeczywiście pokrywać te straty z roku 2006 i zwiększyć dofinansowanie do RPK do miliona zł czy też nie powinniśmy tego czynić – pytał radnych Kosturkiewicz.
Burmistrz przyznał, że zostały mu udostępnione dokumenty, z których wynika, że jedynie miasto Bochnia w 100% wywiązało się z wypłaty dotacji na rzecz RPK za 2008 r. Pozostałe 3 gminy, według jego relacji, mają pewne zaległości.
Radny Krzysztof Zięba odniósł się do argumentacji burmistrza, powtarzanej niczym mantra, iż miasto nie ma wpływu na zarządzenie przedsiębiorstwem. – Mamy wpływ, bo decydujemy o wysokości dofinansowania – mówił radny.
Jak poinformował radnych Zbigniew Dmitrowski, członek rady nadzorczej RPK z ramienia miasta, spółka corocznie odnotowuje straty. – Z punktu widzenia prawa handlowego, a szczególnie prawa upadłościowego, ta spółka już dawno powinna ogłosić upadłość. Z mojego punktu widzenia jest to po prostu studnia bez dna – mówił Zbigniew Dmitrowski.
Radny Mariusz Trojak, przewodniczący komisji budżetowej, zadał pytanie, czy nie byłoby lepiej zamiast zwiększać dotacje, wystąpić ze związku komunalnego. – Idąc dalej, będziemy co roku zwiększać dofinansowanie o kolejne pół miliona. Dlatego staram się postawić pytanie, czy jesteśmy w związku międzygminnym, czy z niego występujemy.
Jan Balicki, przewodniczący rady miejskiej, zasugerował, aby renegocjować statut spółki, który obecnie daje miastu minimalny głos decyzyjny w stosunku do wkładu finansowego. – Trzeba postawić bardzo poważne i twarde pytanie: czy związek jest skłonny renegocjować warunki, na jakich powstał, i zmienić statut w taki sposób, żeby miasto miał stosowne do wkładu finansowego możliwości wpływania na ten związek, czy też nie – mówił radny.
Działalność zarządu RPK skrytykowała też Edyta Groblicka, która jest członkiem rady nadzorczej z ramienia gminy Nowy Wiśnicz. – Dla mnie działania zarządu są dziwne i faktycznie nieudolne – mówiła do radnych.
Bogdan Kosturkiewicz przyznał, że gdyby miał pewność, że wszystkie samorządy należące do związku międzygminnego będą wpłacały pieniądze na rzecz RPK równie sumiennie, jak miasto, byłby on za tym, aby miasto pozostało w związku.
Radny Jan Balicki zaproponował rozwiązanie, które wydaje się być najmniej radykalne, a zarazem najbardziej bezpieczne. – Ewentualną decyzję o wniesieniu tych wszystkich środków trzeba uwarunkować i niekoniecznie zadeklarować ją jednorazową kwotą, tylko np. podzielić ją na dwie lub więcej części i uzależnić dalsze funkcjonowanie naszej gminy w związku wniesieniem takich środków, do jakich zobowiązane są pozostałe gminy i uczynić z tego ewentualny warunek do dalszego funkcjonowania tego związku.
O opinię na temat dróg wyjścia z kryzysu zapytaliśmy burmistrza Nowego Wiśnicza, Stanisława Gaworczyka. Jest on daleki od rozwiązań radykalnych, jak np. rozwiązanie spółki czy ogłoszenie upadłości. – Nie można funkcjonować bez pieniędzy. Nie może być cudu, że każe się funkcjonować przedsiębiorstwu obniżając do 50%, w stosunku do innych podobnych przedsiębiorstw, koszt jednego wozokilometra. Powinno się jak najszybciej wyrównać straty z ubiegłych lat – uważa burmistrz sąsiedniej gminy.
Prezes RPK Małgorzata Osika jest nieobecna do 8 grudnia. Pracownicy mają nadzieję, że sytuacja w końcu się unormuje. – Boimy się, bo sytuacja jest taka, że nie wiadomo, co będzie w przyszłości. Jest trudna sytuacja – mówi załoga RPK. Niedawno otrzymali oni podwyżkę w wysokości 250 zł.
to jest udowodnienie władzy w bochni dopełnienie swoich aspiracji i dokończenie swoich cichych obietnic przedwyborczych i to jest niemiłe dla pracowników i pasażerów
główny powód możliwej upadłości rpk to wąż w kieszeni burmistrza kosturkiewicza. czytałem,ze na 2009 r wójt lysy daje milion a miasto tylko 0,5 mln chociaż miasto ma więcej ludzi niż gmina,,,
no brawo PISiorki, wszystko sprywatyzowac i oddać w prywatne ręce to wtedy będzie przynosilo dochod, tylko komu-prywaciarzowi??!!.Może byście pomyśleli rosądnie a nie zajmowali sie ustawianiem na dobrych posadkach.Nic dziwnego że „polska: upda i niebawem zniknie jak ją „rozkradną” tzn kolejny raz rozbiorą.
gmina mogła rozdawać wiecej linencji na skisłobusy. ! teraz nie było by problemu rpk.