Szreniawa Nowy Wiśnicz pokonała dzisiaj na własnym stadionie 3-2 MKS Stęporków w meczu siódmej kolejki świętokrzysko – małopolskiej III ligi. Bramki dla Szreniawy strzelili: Cempa(9’), Dziadzio (24 ‘) oraz Faryński (79’) .
Mecz Szreniawy Nowy Wiśnicz, choć nie stał mówiąc oględnie na najwyższym poziomie, mógł podobać się wszystkim tym, którzy w sobotnie popołudnie udali się na stadion w Wiśniczu. Spotkanie cechowało dobre tempo, duża liczba akcji z obu stron, no i to, co kibice lubią najbardziej, czyli bramki. Najładniejszą strzelił Faryński z rzutu wolnego bitego z około 25 metrów. Nie mniej urodziwe trafienie zaliczył filigranowy Rzeszowski, który w odpowiednim czasie i miejscu wybiegł zza obrońców Szreniawy i pięknym strzałem głową pokonał Brzeziańskiego.
Szreniawa przyzwyczaiła już, że gdy zada przeciwnikowi pierwszy cios, nie pozwoli sobie już wyrwać przewagi. Tymczasem w sobotę stało się coś nieoczekiwanego. Po golu Cempy (z każdym kolejnym meczem potwierdza swoje atuty – siłę fizyczną, skoczność, grę głową, umiejętność zastawienia się, czytanie gry), przy którym asystował Pasionek, wydawało się, że mecz choć trwał zaledwie od dziesięciu minut został już rozstrzygnięty. Zaledwie pięć minut później, po jednym z ataków gości piłka trafiła do Toborka, znajdującego się na linii pola karnego. Pomocnik gości nie zastanawiając się oddał strzał z tak zwanej „pierwszej piłki”. A, że zrobił to jeszcze precyzyjnie i z odpowiednią siłą, Brzeziańskiemu nie pozostało nic innego jak wyciągnąć piłkę z siatki.
Od momentu straty bramki, wiśniczanie zaczęli przejawiać większą ochotę do atakowania rywala. W 23 minucie w pole karne gości wbiegł Basta. Atakowany przez obrońcę wykorzystał przy pierwszej nadarzającej się okazji kontakt z rywalem dając sędziemu podstawy do odgwizdania rzutu karnego. Do „wapna” podszedł niezawodny Dziadzio, który po raz drugi w tym meczu wyprowadził Szreniawę na prowadzenie.
Do przerwy wynik nie uległ zmianie. Zmienił się jednak obraz meczu. Szreniawa atakowała z coraz mniejszym przekonaniem, akcje gości z kolei nabierały rozmachu.
Druga połowa rozpoczęła się od zdecydowanych ataków gospodarzy. Raz za razem sunęły ataki na bramkę Gwizda. Okazje mieli Pasionek, Pietras oraz bardzo aktywny w tym spotkaniu Basta. Na kwadrans przed końcem meczu doskonałą sytuację do podwyższenia prowadzenia wypracował sobie Cempa (w zespole gospodarzy nie zagrał z powodu kontuzji Kiwacki). Wygrał pojedynek z dwoma obrońcami, po czym oddał niecelny strzał na bramkę gości. Chwilę później było już 2-2 po bramce wspomnianego na wstępie Rzeszowskiego. Szybko przetoczyła się przez myśl zapisana głęboko w pamięci wypowiedź sprzed lat pewnego znanego mi wuefisty – „nie chcą wygrać – przegrają”.
Mówi się często, że o klasie szkoleniowca decyduje jego „trenerski nos”. W 73 minucie decyzją trenera Sieklińskiego na boisku pojawił się Faryński, który zaledwie siedem minut później przeprowadził akcję która dała trzy punkty Szreniawie. Po faulu na nim sędzia podyktował rzut wolny, który sam poszkodowany zamienił na piękną bramkę na wagę nie tylko zwycięstwa, ale także pozycji lidera III ligi.
Szreniawa: Brzeziański – Czajka, Pasionek, Garzeł, Tarasek – Basta (89′ Obierak), Pietras, Dziadzio (85” Buras), Gorgoń (70′ Wardęga) – Cempa, Suchan (73′ Faryński)
Stąporków: Gwizd – Rechowicz, Cielibała, Sinkiewicz, Polakowski – Gałązka(73′ Ciekalski), Toborek, Rzeszowski (58′ Plewniak), Jedynak (84′ Arczewski) – Kokosza (65′ Ogłoza), Majchrzak
brawo dla redaktora!
kontuzjowany Kiwacki cały mecz przesiedział wśród kibiców na trybunach obok redaktora, który napisał, że strzelił on w tym meczu pierwszą bramkę!
To prawie jak u Freuda – myślisz Cempa piszesz Kiwacki. Oczywiście mój błąd. Za który oczywiście najmocniej przepraszam.