Jak wygląda moja modlitwa? Czy w ogóle się modlę każdego dnia? Jakże często robiąc rachunek sumienia wyrzucamy sobie, że zdarza się nam zaniedbywać modlitwę. Dlaczego?
Warto o tym pomyśleć w perspektywie dzisiejszego fragmentu z Ewangelii. Czytamy dziś: „Jezus opowiedział swoim uczniom przypowieść o tym, że zawsze powinni modlić się i nie ustawać…” Czy my wsłuchujemy się w głos, który do każdego i każdej z nas kieruje sam Bóg? Czy człowiek chce usłyszeć to, co Bóg ma mu do powiedzenia? Jakże często rezygnujemy z modlitwy tylko dlatego, że nie mamy z Bogiem o czym rozmawiać; że nie mamy z Nim wspólnych tematów „do pogadania”, że sprowadziliśmy modlitwę do nauczonych w dzieciństwie „formułek i regułek”, których wypowiadanie stało się dla nas bezproduktywne i jakieś „dziecinne”. Wielu z nas, na płaszczyźnie modlitwy, jest na poziomie dziecka. Warto czasem pomyśleć: co zmieniło się w mojej modlitwie na przestrzeni lat? Czy widzę różnicę w modlitwie, która wypełniała mój czas w okresie dzieciństwa, potem w okresie młodzieńczym, a jaka jest teraz, kiedy lat przybyło i modlitwa winna stać się coraz bardziej dojrzała?
Człowiek „nasłuchuje” co dzieje się we wszechświecie, bo może udałoby się nawiązać kontakt z innymi rozumnymi istotami z kosmosu. Niejeden z nas nasłuchuje tego „co w trawie piszczy”, jeśli chodzi o nasze relacje z innymi, czyli tak zwane zbieranie plotek” (bo to przecież tak bardzo intrygujące i interesujące). A przecież modlitwa to także „nasłuchiwanie”, ale Bożego głosu, tego co Bóg chce nam powiedzieć. I On pragnie byśmy na ten Jego głos stali się jeszcze bardziej otwarci, abyśmy czasem zechcieli posłuchać co On ma nam do powiedzenia. Aby te Boże słowa odebrać, wystarczy uklęknąć i otworzyć swoje serce na Niego. Modlitwa jest tajemnicą, dzięki której możemy połączyć się z innym światem – z Bożym światem!
„W pewnym mieście żył sędzia, który Boga się nie bał i nie liczył się z ludźmi”. Gdyby jako wyznacznik naszego lęku wobec Boga, tej bojaźni o naszą z Nim przyjaźń wziąć codzienną modlitwę i nasze przeżywanie mszy świętej, to może niejedna osoba doszłaby do wniosku, że ani w nim bojaźni ani lęku wobec Boga. Przecież nie rozmawiamy z tymi, na których nam nie zależy chyba, że rozmawiamy z tymi, od których oczekujemy tylko jakiejś korzyści. Czy dziś pokazałeś Bogu podczas Eucharystii, że dla Ciebie jest to czas szczególnej modlitwy? Czy klękając każdego dnia do „paciorka” rzeczywiście spotkałeś się z Bogiem? Ten, kto się nie modli robi to w tym celu, aby nie spotkać się z Bogiem, bo Bóg nie jest dla niego kimś ważnym!
Modlitwa jest tym, co może dać duszę naszej stechnicyzowanej cywilizacji i nie dopuścić, żeby miasta przerodziły się w ludzkie pustynie. A te duchowe pustynie możemy dostrzec już wokół nas, mimo że żyjemy pośród ludzi ochrzczonych i uważających się za wierzących. Walczmy o to, aby nasza dusza nie stała się pustynią, dbajmy o to by tymi duchowymi pustyniami nie stały się nasze rodziny, nasze miasto, nasza Ojczyzna. By każdy wierzący był oazą na pustyniach współczesnego świata. I pamiętajmy szczególnie dziś: modlitwa to pobożne wzniesienie duszy do Boga. Teraz odejdź od komputera i choć na parę chwil wznieś swą duszę do Boga w akcie modlitwy. Wtedy na pewno nie zabraknie Ci sił do codziennych zmagań. I pomyśl o przyszłości: „Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?” To pytanie Jezus kieruje z troską do każdego i każdej z nas. A wiara przetrwa, gdy my będziemy ludźmi modlitwy!
Duszpasterz