„Przyjdzie czas, kiedy z tego, na co patrzycie, nie zostanie kamień na kamieniu…” W swojej dzisiejszej mowie Jezus porusza problem czasów ostatecznych, czyli naszej przyszłości, tego czego mniej lub bardziej świadomie oczekujemy, a ku czemu na pewno zmierzamy dzień po dniu naszego ziemskiego pielgrzymowania.
Jakże wielu z nas lęka się tej chwili, szczególnie kiedy mamy głęboką świadomość swoich słabości oraz tego, że już niejednokrotnie sprawiliśmy zawód Jezusowi swoim postępowaniem. Z drugiej strony tak wiele osób odrzuca tę myśl o przyszłości uważając, że oni w to nie wierzą, a życie kończy się w momencie fizycznej śmierci „uwieńczonej” zakopaniem ciała w ziemi.
Upadek świątyni, o którym mówi Jezus, jest przede wszystkim obrazem upadku moralnego. Ten upadek moralny jest dostrzegalny także i wokół nas, gdy odrzucamy Boże wymagania, gdy chcemy budować świat po swojemu, a nawet, gdy chcemy usunąć Boga z naszego życia. Jezus mówi o „upadku świątyni”, a tą „świątynią” Boga jest człowiek, gdy więc degradujemy godność człowiek, gdy nie szanujemy życia ludzkiego – burzymy świątynię! W ten sposób słowa Jezusa spełniają się w naszych czasach, szczególnie poprzez propagowanie ustaw „przeciw życiu”. W wymiarze symbolicznym zburzenie świątyni i miasta jest przestrogą dla wszystkich, którzy troszczą się jedynie o powodzenie materialne i nie dostrzegają, jak w gruzy popada ich wnętrze. Pomyśl przez chwilę jak wygląda twoje wnętrze, jak przedstawia się twoje życie duchowe, na ile starasz się słuchać głosu Boga w swoim sumieniu.
„Zapytali Go: Nauczycielu, kiedy to nastąpi? I jaki będzie znak, gdy się to dziać zacznie?” Niejeden z nas chciałby znać datę końca świata, a może i datę swojej śmierci, aby dobrze „zaplanować” swoje życie i swoją przyszłość. Ale życie to także wielka niewiadoma, na którą jednak mamy wpływ, gdyż Bóg obdarzył nas wolną wolą. Człowiek, który przeżywa swoje życie w zgodzie z Boskim prawem ukazanym w Ewangelii nie przerazi się nawet w obliczu niewytłumaczalnych zjawisk nękających ziemię. Wprost przeciwnie, ożywi się jego nadzieja na spotkanie z Bogiem twarzą w twarz. Dla tych, którzy starli się żyć z miłością, ponowne przyjście Chrystusa będzie źródłem niepojętej radości. Czy lękam się tego „końca świata”, tej chwili gdy Bóg zapyta mnie – jak żyłeś?
Nie możemy przejść obojętnie obok słów Jezusa: „Strzeżcie się, żeby was nie zwiedziono”. Nie dajmy sobie wmówić, że człowiek jest Panem samego siebie, że wszystko mu wolno, że wierzyć to być człowiekiem zacofanym i naiwnym. Człowiek ciągle szuka powodów, by wytłumaczyć swoją obojętność na Boga, a najprościej zrzucić winę na Kościół, na księży, na „dewotki”. To jest właśnie zwodnicze działanie szatana. On walczy o tych, którzy jeszcze „należą do Chrystusa”.
„Będzie to dla was sposobność do składania świadectwa. (…) I z powodu mojego imienia będziecie w nienawiści u wszystkich. Ale włos z głowy wam nie zginie. Przez swoją wytrwałość ocalicie wasze życie”. Jezus zachęca nas do wytrwałego i odważnego dawania świadectwa, aby podkreślić, że chrześcijanie będą musieli świadczyć o Nim i o własnej wierze pośród wielu ucisków i trudności. Jest to konsekwencja pójścia za Chrystusem. Kto idzie na Chrystusem, ten niczego nie musi się lękać. Bądźmy wytrwali, a nagroda nas nie ominie.
Duszpasterz