Dobrym obyczajem, obecnym na scenie politycznej, który coraz bardziej zakorzenia się w samorządach lokalnych, stały się publiczne debaty kandydatów. Służą one bezpośredniej prezentacji osób, które ubiegają się o głosy wyborców, ale przede wszystkim mają przybliżyć programy wyborcze kandydatów oraz sposoby ich realizacji.
Dobrym obyczajem, obecnym na scenie politycznej, który coraz bardziej zakorzenia się w samorządach lokalnych, stały się publiczne debaty kandydatów. Służą one bezpośredniej prezentacji osób, które ubiegają się o głosy wyborców, ale przede wszystkim mają przybliżyć programy wyborcze kandydatów oraz sposoby ich realizacji.
Chcąc dać bochnianom okazję do pełnego zaprezentowania propozycji programowych obu kandydatów, którzy zmierzą się w bezpośrednim starciu o funkcję burmistrza miasta Bochni w niedzielę 5 grudnia, zaproponowałem mojemu szanownemu kontrkandydatowi, Panu Stefanowi Kolawińskiemu, możliwość spotkania się w publicznej debacie w środę 1 grudnia.
Powyższa propozycja została przekazana Panu S. Kolawińskiemu przez jednego z radnych miejskich w poniedziałek 29 listopada w godzinach wieczornych. Spotkała się z odmową, chociaż nie zostały postawione żadne warunki wstępne. Pan S. Kolawiński odmówił, zasłaniając się brakiem czasu.
Ładne zdjęcie i nawet najbardziej zachęcające hasło, bez możliwości otwartej dyskusji i polemiki, to stanowczo za mało, by na tej podstawie można było dokonać właściwego wyboru.
Szkoda, że pretendent do najważniejszej funkcji w mieście konsekwentnie (bo robił to także przed pierwszą turą wyborów) odmawia poddania publicznej opinii tego, co ma do zaproponowania, odbierając tym samym możliwość rzetelnej oceny kandydatów i dokonania racjonalnego wyboru przez mieszkańców Bochni.
Bogdan Kosturkiewicz
Panie Kosturkiewicz, a dlaczego to Pan stchórzył przed debatą z Cholewą 4 lata temu? Czyżby „dobre obyczaje polityczne”, do których się Pan teraz odwołuje, miały dotyczyć tylko niektórych?