Kiedy ktoś wstaje rano i nie ma czego się spodziewać w ciągu dnia, zupełnie niczego, to miejcie go na oku, bo jest w wielkim niebezpieczeństwie… Człowiek żyje, naprawdę żyje, gdy towarzyszy mu nadzieja. Przychodzący Jezus przynosi nam nadzieję, która winna wypełnić nasze serca, na nowo ożywić naszą wiarę.
Dzisiejszą niedzielę można nazwać niedzielą narodzin. Narodziny mają wielkie znaczenie dla Pisma świętego. Ktoś powiedział kiedyś, że Boże Narodzenie swego czasu było w sposób szczególny świętem dzieci, ale teraz już nim nie jest. Jest świętem dużych, dorosłych.
Na wystawach sklepowych przed świętami widzi się przede wszystkim prezenty dla dorosłych. Jeżeli kiedyś radością dorosłych na Boże Narodzenie było sprawienie radości dzieciom, teraz zdaje się, starają się zadowolić jedynie samych siebie. Może ktoś się z tym nie zgadzać, ale to przecież dorośli myślą jak „skumulować” te wszystkie wolne dni, aby mieć „długie świąteczne weekendy”.
A stało się tak dlatego, że także nasze społeczeństwo się „starzeje”, więc siłą rzeczy, dorośli zaczynają myśleć o samych sobie. I w tym wszystkim zapominamy o tym, co najważniejsze, aby zatrzymać się nad tym, o czym wspomina dzisiejsza Ewangelia: „Z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak”. Czy w tym całym zabieganiu, mamy tak naprawdę czas, by nad tym pomyśleć, by nasze świętowanie Bożego Narodzenia nie „skomercjalizowało się”.
Maryja „znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego”. Ilu z nas w duchu wiary stara się przyjąć tę prawdę? Ilu z nas rozważa ten piękny dogmat o Maryi Dziewicy? Coraz częściej współcześni racjonaliści chcą obalić i wykpić prawdy naszej wiary i umniejszyć wielkość wydarzeń, które my wierzący świętujemy. „…albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów”.
W słowach tych zawarta jest wyjątkowość poczęcia przez Maryję Jezusa, a także ukazana Jego misja – zbawić swój lud od grzechów. Już teraz pomyślmy o dobrej spowiedzi. Dobrej to znaczy, do której dobrze się przygotujemy, zrobimy sobie dobry rachunek sumienia, nasze grzechy obejmiemy dobrym (szczerym) żalem, dobrze je wyznamy (czyli wszystkie i bez „owijania w bawełnę”) i na koniec dobrze odprawimy pokutę, bo jakże często potem mówimy „zapomniałem pokuty”, a chyba trzeba nam zadośćuczynić Bogu za to, czym Go ranimy, czasem tak bardzo świadomie. Pamiętajmy, że tylko dobra spowiedź przyniesie dobre owoce, czyli poprawę naszego życia. Ale tylko wtedy dobrze się wyspowiadamy, gdy dobrze będziemy formować i odczytywać własne sumienie!
„Oto anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki”. Józef bardzo się lękał zaistniałej sytuacji, bo przecież, gdy Bóg zaczyna wkraczać w życie człowieka, to możemy tylko zdać się na Niego. Zaufać Bogu i żyć nadzieją, że On nas poprowadzi właściwą drogą. Problemem wielu ludzi jest dziś brak nadziei.
Jeżeli zawarcie małżeństwa jest aktem wiary, to zrodzenie dziecka jest aktem nadziei. Ta nadzieja, wyjątkowa, towarzyszyła Maryi i Józefowi. Także i my potrzebujemy nadziei jak powietrza. Nadzieja pozwala nam wieczorem zasypiać i rano wstawać do dalszego życia.
Kiedy ktoś wstaje rano i nie ma czego się spodziewać w ciągu dnia, zupełnie niczego, to miejcie go na oku, bo jest w wielkim niebezpieczeństwie… Człowiek żyje, naprawdę żyje, gdy towarzyszy mu nadzieja. Przychodzący Jezus przynosi nam nadzieję, która winna wypełnić nasze serca, na nowo ożywić naszą wiarę.
„Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel, to znaczy: Bóg z nami”. Jezus chce być z nami, co zrobisz w te wyjątkowe święta, aby zbliżyć się do Jezusa? On chce być bliżej nas, chce być w naszych rodzinach, chce dać nam nadzieję. Przeżyj te dni, w taki sposób, jakbyś naprawdę był tam w Betlejem dwa tysiące lat temu!
duszpasterz