Tych osiem zdań, które odczytujemy w dzisiejszym fragmencie Ewangelii, jest zbiorem statutów królestwa Bożego. Jego mieszkańcami mogą zostać ludzie odznaczający się przymiotami moralnymi, które Jezus wymienia. Ale czy ktoś, kto nimi żyje, może być szczęśliwy? Czego poprzez Błogosławieństwa Jezus oczekuje od nas, dziś żyjących chrześcijan?
Zatrzymajmy się teraz tylko nad pierwszym błogosławieństwem. „Szczęśliwi ubodzy w duchu” – Jezus chce abyśmy oddali Mu nasze serce, nasze życie, byśmy bardziej niż o rzeczy materialne dbali o bogactwo naszego ducha, o bogactwo, którym kupimy sobie „królestwo niebieskie”, czyli zbawienie.
Ubóstwo jest słowem dwuznacznym. Może oznaczać dwie całkiem różne rzeczywistości. Ubóstwo może być bowiem narzuconym położeniem społecznym, które odbiera człowiekowi godność, i dlatego należy z nim walczyć. Ale jest też ubóstwo wybrane dobrowolnie, jako styl życia godny podtrzymania. W tym właśnie kontekście mówimy o błogosławieństwie ubogich, czyli o pozytywnym ubóstwie. Czy potrafię czasem zrezygnować z tego, na co może mam ochotę, ale nie jest mi to naprawdę potrzebne, a staje się tylko zbytkiem wynikającym z kaprysu posiadania?
Wielu z nas słysząc takie rozumowanie ubóstwa i „poświęcania się” dla „bogactwa duchowego” powie mi, człowieku daj sobie spokój z takim gadaniem!
Więc teraz zapytajmy się: kto w takim razie jest bogaty? Czy bogaty jest człowiek, mający „w skarpecie” dużą sumę pieniędzy, w sytuacji szalejącej inflacji i skoków indeksów giełdowych? Rano człowiek ten może obudzić się, jako godny pożałowania biedak, choć nie będzie jeszcze o tym wiedział. Niejeden człowiek załamał się po tym, jak utracił swoje „środki finansowe”, ale mało, kto się przejmuje tym, że z każdym dnie traci „lokatę na niebo”!
I jeszcze jedna myśl wydaje mi się ważna w kontekście rozważanego tematu „bogactwa”. Wielu spośród nas cierpi na kompleks kogoś, kto w dzieciństwie musiał ponosić wiele wyrzeczeń lub cierpiał głód (to przynajmniej w części nas usprawiedliwia). Taka osoba stając się bogata, rzuca się zachłannie na wszystko, aby sobie powetować lata nędzy albo strachu, że może to stracić. Oj, ilu z nas przyznałoby się do takiego myślenia (ilu „nowobogackich” tak podchodzi do swojego bogactwa). Bogactwo, dobrobyt wielu z nas przewróciło trochę w głowach.
A co w takiej sytuacji my możemy zrobić? Pomijając wybór radykalnego ubóstwa, (choć ono jest możliwe), jest coś, co wszyscy mogą uczynić: umiarkowanie, wstrzemięźliwość, powiedzenie „nie” marnotrawstwu, konsumizmowi, niepohamowanemu luksusowi, który jest zniewagą dla tylu biednych ludzi! I niekiedy warto w rachunku sumienia zapytać siebie, jaką częścią z tego, co mam, z tego, czym mogę pomóc, rzeczywiście pomagam bliźnim.