BKS Stalprodukt, po świetnym meczu, pokonał 29-28 niepokonanego dotąd POWEN-a Zabrze w meczu 15. kolejki I ligi piłkarzy ręcznych. Najlepszym zawodnikiem spotkania wybrano bramkarza gospodarzy – Mateusza Zimakowskiego.
Była ostatnia, 60 minuta meczu. Kibice odliczają sekundy do końcowej syreny. Przy piłce gospodarze, na trybunach głośne „BeKaeS”. Na tablicy 29-28. Piłka rozgrywana po obwodzie. Mijają sekundy. Kiedy do końca brakuje ich ledwie dziesięć, błąd popełnia skrzydłowy BKS. Goście szybko rozgrywają piłkę. Jednym podaniem uruchamiają swojego najbardziej wysuniętego zawodnika. Ten rusza pod bramkę Zimakowskiego. W pogoń za przeciwnikiem rusza Woynowski. Na zegarze trzy, może cztery sekundy. Zabrzanin już w polu dziewięciu metrów, Zimakowski wysuwa się przed linię bramkową. Na trybunach… przerażająca cisza. Jeszcze wyskok w powietrze i rzut. Potem okrzyk zwycięstwa – pudło, nad poprzeczką. Tak kończy się ostatnia akcja wygranego przez BKS spotkania z niepokonanym w tym sezonie zespołem POWEN-u Zabrze. Zespołem, który, jak podkreślano na pomeczowej konferencji, jest już jedną nogą w Superlidze.
Przez pierwsze trzydzieści minut BKS starał się dotrzymywać kroku renomowanemu rywalowi. Gra była bardzo zacięta, mimo to, na przerwę goście schodzili z dwubramkowym prowadzeniem. Druga część meczu przyniosła jeszcze więcej emocji. Gospodarze dogonili gości w 39 minucie spotkania. Było 17-17.
Momentem przełomowym spotkania mogła i powinna być gra w potrójnej przewadze gości. Na ławkę kar powędrowali Charuza, Chrapusta i Zacharski – dwaj ostatni podczas nieudanych prób powstrzymania szalejącego wtedy na parkiecie Aleksandra Buszkowa. Przewaga zabrzan wzrosła jednak tylko o dwie bramki. Gra w przewadze to nasza pięta Achillesowa – tłumaczył po meczu tę sytuację trener gości – Krzysztof Przybylski. Po kilkudziesięciu sekundach sytuacja odwróciła się. Bochnianie grający już w komplecie szturmowali bramkę bronioną przez piątkę zabrzan. Szczypiorniści BKS zaczęli odrabiać straty. Przy wyjątkowo głośnym dopingu kibiców (na trybunach był niemal komplet – 650 osób) podgrzewanym przez równie mocno zaangażowanego spikera, ruszały kolejne ataki na bramkę gości. Z kolei w obronie gospodarze sprytnie wymuszali faule w ataku zabrzan. W 57 minucie był juz remis 26-26. Ostatni fragment spotkania to gonienie wyniku, ale już przez piłkarzy POWEN-u. Goście popełniali jednak, w tym decydującym przecież fragmencie meczu, katastrofalne błędy skrzętnie wykorzystane przez gospodarzy. Najpierw spod linii końcowej, Misiewicz zlekceważony, pozbawiony presji podaje do niepilnowanego Balickiego, chwilę później w świetnej sytuacji, również bez krycia znajduje się Misiewicz – nie marnuje sytuacji. Ostanią bramkę zdobywa Kłoda.
BKS rozegrał wielki mecz. Zawodnicy tworzyli zespół dobrze grający w obronie jak i ataku. Na trybunach czuć było wielka determinację, wielką chęć zwycięstwa podopiecznych Ryszarda Tabora. To nic, że na 10 spotkań większość BKS przegrałby. Taki jest sport. Dzisiaj bochnianie są bowiem na ustach kibiców pierwszoligowego szczypiorniaka. Zasłużenie.
BKS: Zimakowski – Charuza 2, Imiołek, Woynowski 10, Chrapusta, Balicki 6, Zacharski 1, Kłoda 4, Juszczyk 2, Kiryłow 2, Misiewicz 2. Kary:18 minut.
POWEN: Kicki, Winkler – Mogielnicki 4, Szolc 5, Stodko 1, Rybarczyk 1, Kulak 1, Buszkow 7, Kowalski 6, Kandora 3, Lasoń. Kary: 12 minut.