„Jezus przechodząc obok, ujrzał pewnego człowieka, niewidomego od urodzenia… nałożył błoto na oczy niewidomego i rzekł do niego: Idź, obmyj się w sadzawce Siloe. On więc odszedł, obmył się i wrócił, widząc”. Tyle jeśli chodzi o słowa zapisane przez ewangelistę Jana.
Historia ta dotyka nas bezpośrednio, ponieważ w pewnym sensie wszyscy jesteśmy … niewidomi od urodzenia. Dziecko, jak pewnie o tym dobrze wiemy, rodzi się, jeśli nie całkiem ślepe, to przynajmniej niezdolne do rozróżniania konturów przedmiotów. Dopiero po kilku tygodniach zaczyna widzieć wszystko ostro.
Możność widzenia jest cudem. Nie zwracamy na to uwagi, ponieważ przyzwyczailiśmy się do tego i traktujemy to, jako coś oczywistego. Coraz częściej człowiek nie zdaje sobie sprawy ze swojej ślepoty, ale tej duchowej, która jest bardzo niebezpieczna, bo objawia się ślepotą na Boga, na przykazania, a ostatecznie na wieczność. Żyjemy po to, aby nauczyć się patrzeć, aby czasem po prostu przejrzeć, aby wszystko widzieć właściwie. Mamy dostrzegać ten inny świat: świat Boga, życia wiecznego, świat Ewangelii, świat, który się nie skończy nawet z … końcem świata!! I tu potrzeba nam tego wzroku wiary. Wiara jest jakby oknem, za którym otwiera się bezkresny horyzont.
A więc pamiętaj: człowiek ślepy to ten, który żyje tak jakby Pana Boga nie widział. Ilu dziś mimo tego, że nawet znajduje czas by pójść do kościoła na eucharystię, w życiu codziennym tego Boga nie dostrzega! Czy pamiętasz, kiedy może ty sam doświadczyłeś takiego zaślepienia w swoim życiu i pytałeś się: jak mogłem coś takiego uczynić? Chyba mnie coś zaślepiło!
I jeszcze jedna bardzo ważna myśl. Generalnie większość z nas wierzy w Boga (że On jest), ale tu chodzi o coś więcej – o wiarę w Jezusa Chrystusa! Dla niejednego czytającego ten tekst to żadna różnica, przecież jest Jeden Bóg w trzech osobach. Jednak to odzyskanie wiary przez ślepca łączy się równocześnie z odkryciem, kim jest Jezus. Na początku niewidomy nie znał Jezusa. Na pytanie: „Jak oczy ci się otwarły?”, odpowiedział: „Człowiek zwany Jezusem uczynił błoto…” Jezus był dla niego tylko jakimś człowiekiem i nikim więcej. Na koniec, gdy faryzeusze wypędzali go z synagogi i naubliżali mu za to, że ośmielił się bronić Jezusa, spotkał Go ponownie i tym razem zawołał: „Wierzę, Panie!” i skłonił się, oddając Mu cześć, uznając Go otwarcie za swego Pana i Boga.
A czy ty już odzyskałeś wzrok? Czy Jezus jest już dla ciebie kimś więcej niż, jak to napisał kiedyś uczeń w pracy maturalnej … bohaterem literackim Ewangelii?! Życzę wam, abyście odkryli Jezusa w swoim życiu, a wtedy zaczniecie na wiele spraw spoglądać zupełnie inaczej.
[Duszpasterz]