29 września w bocheńskim kinie Regis gościć będzie Marcin Koszałka, operator i reżyser – dokumentalista, twórca zdjęć do takich filmów jak znane „Pręgi” Małgorzaty Piekorz, czy „Rewersu” Borysa Lankosza. Spotkanie organizuje Dyskusyjny Klub Filmowy Maciste. Wstęp wolny.
W młodości alpinista, wieczny student, fotograf-amator. Imał się różnych zajęć. Malował kominy, pracował w elektrociepłowni, był stróżem nocnym w kinie Kijów.
Tuż przed trzydziestką, na trzecim roku studiów w katowickiej filmówce, zrealizował „Takiego pięknego syna urodziłam” (1999), krótki, dyplomowy film, który odmienił oblicze polskiego dokumentu. Dziś jest wziętym operatorem (jego zdjęcia np. do „Pręg” Małgorzaty Piekorz czy „Rewersu” Borysa Lankosza zdobywały laury na wielu festiwalach) ale jako reżyser wciąż pozostaje w sferze filmu dokumentalnego.
Koszałka od lat podejmuje podobną tematykę – piekło rodzinnych relacji, trudności w porozumieniu międzyludzkim, obsesja śmierci. Wszystkie one znajdują wyraz w dwóch najnowszych filmach: „Deklaracji nieśmiertelności” oraz „Ucieknijmy od niej” (oba miały premierę na tegorocznym Krakowskim Festiwalu Filmowym).
Pierwszy opowiada o niegdysiejszym nauczycielu reżysera, Piotrze „Szalonym” Korczaku, jednym z najlepszych polskich alpinistów. Twórca pokazuje Korczaka u schyłku jego kariery, prowokując go do pytań, czy będzie mógł odnaleźć się w życiu, kiedy starość nie pozwoli mu już na wspinaczkę.
Koszałka jest tutaj przewrotny – zadaje niewygodne pytania swojemu mistrzowi, który najlepsze czasy ma już za sobą. Reżyser w przeszłości sam zrezygnował z kariery wspinaczkowej, kiedy próby nie przynosiły zadowalających rezultatów.
Jest to więc rodzaj pojedynku twórcy z jego mentorem. Pojedynku tym bardziej fascynującego, że sfilmowanego taśmą 35mm w bardzo trudnych warunkach, w znacznej mierze w górach.
„Film może się podobać lub nie, natomiast nikt nie powinien wyjść z kina po premierze i powiedzieć, że obejrzał złe zdjęcia. Musieliśmy dopracować je do perfekcji operatorsko, wizualnie. Dokument powinien być fotografowany, dobrze fotografowany” – mówił Koszałka w wywiadzie.
Reżyser tym obrazem chciał zbuntować się przeciwko, jak sam to określił, niechlujstwem w polskim dokumencie. Rozczarowany poziomem zdjęć we współczesnym niefabularnym kinie, Koszałka stworzył film olśniewający od strony operatorskiej. Prace nad nim trwały ponad 3 lata.
Równolegle z „Deklaracją…” powstawał „Ucieknijmy od niej”. Film pierwotne miał być zatytułowany „Botoks i śmierć”. Bo takie właśnie dwa obrazy zderza ze sobą autor „Istnienia”.
Bohaterką jest siostra Koszałki, Gośka, którą z bratem łączy obsesyjny strach przed śmiercią. Gośka próbuje zatrzymać ulotną urodę, inwestując w operacje plastyczne, otaczając się pięknymi, ale emanującymi kiczem przedmiotami.
Koszałka oswaja siostrę z nieuchronnym, pokazując jej ujęcia z krakowskiej Kliniki Leczenia Bólu. Obrazy agonii, uśmierzania bólu, ostatnich wizyt rodziny u umierających, wreszcie – opróżnianie łóżek, czyszczenie pościeli po zmarłych nowobogacka kobieta, właścicielka sieci butików ogląda na ozdobionej ornamentową ramą plazmie.
Początkowo niewzruszona Gośka w pewnym momencie pęka. Powracają wspomnienia niedawno zmarłych rodziców. Rozmowa z bratem-filmowcem staje się szczersza… Niezwykle osobiste dzieło „Ucieknijmy od niej” jest kolejnym, po „Takiego pięknego syna urodziłam” i „Jakoś to będzie” obrazem, w którym Koszałka kieruję kamerę w stronę swoją i swojej rodziny.
Odważna, ale szalenie kontrowersyjna tematyka podzieliła jurorów tegorocznego Krakowskiego Festiwalu Filmowego. W efekcie film nagrodzili jedynie studenci. Za zmory odbite w strukturze kryształu. (oprac. Jacek Dziduszko)
Spotkanie z Marcinem Koszałką 29 września o godz. 19.00 w kinie Regis.