Jak co roku w parafii Św. Mikołaja praktykę przed Święceniami Kapłańskimi odbywa Diakon. W tym roku bocheńska Wspólnota gości Diakona Antoniego Gabrysia, który udzielił odpowiedzi na kilka naszych pytań.
Czy zwiedzanie Bochni ma Ksiądz już za sobą?
Antoni Gabryś: Jeszcze nie było okazji, na razie skupiam się na obowiązkach, a jest ich sporo. Ale muszę się przyznać, że pierwszy raz w Bochni byłem dopiero jesienią, podczas odpustu. Byliśmy tu z seminarium. I owszem, spodobało mi się, ale nigdy nie przypuszczałem, że tutaj trafię. Udało mi się szybko wejść w tę Wspólnotę, bardzo dobrze mi się współpracuje z tutejszymi Duszpasterzami. Czuję się wyróżniony, że to właśnie tu trafiłem, gdzie sanktuarium Matki Boskiej skupia tylu wiernych.
Jak wygląda taka praktyka i na czy ona polega?
AG: Moja praktyka jako diakona sprowadza się do m. in. służby przy ołtarzu, prowadzenia nabożeństw, aktualnie są to gorzkie żale oraz drogi krzyżowe. Głoszę też kazania, homilie. Myślę, że jest to dobra forma przygotowanie do posługi kapłańskiej. Dobra, choć ograniczona, bo jednak Diakon nie może pełnić tych wszystkich funkcji co kapłan. Nie spowiadamy, nie udzielamy sakramentów. Już wcześniej, podczas studiów miałem możliwość kontaktu z wiernymi. Mamy wiele okazji do takiej praktyki. Przykładem jest to, że będąc np. na wakacjach w rodzinnych parafiach, tam pomagamy w duszpasterstwie, na ile to jest możliwe.
W ramach praktyki prowadzi Ksiądz też zajęcia w szkołach. Jak się Księdzu pracuje z młodzieżą?
AG: Jeszcze nie mam doświadczenia katechetycznego, na razie byłem tylko na hospitacjach w szkole. Także miałem okazje poznać bocheńskie szkoły.
Czy jest coś takiego co Księdza przeraża w prowadzeniu zajęć w szkole?
AG: Na pewno coś takiego będzie, na razie w tych szkołach, w których byłem nie spotkałem się z niczym takim.
Jak Ksiądz ocenia frekwencję wiernych podczas nabożeństw w parafii Św. Mikołaja?
AG: Od początku byłem zaskoczony tak duża liczbą wiernych na nabożeństwach, zwłaszcza, że pochodzę z małej parafii w Tylmanowej. I to był taki właśnie przeskok. Tu są tłumy ludzi w niedzielę na każdej Mszy. Wiele osób przyjmuje też komunię.
Jak mógłby Ksiądz zachęcić innych do wybrania tej duchowej drogi?
AG: Trudno jest zachęcić, bo taką decyzję musi już indywidualnie podjąć każdy. Można oczywiście dać dobry przykład. Jest to na pewno jakiś styl życia, który może pociągać. To jest decyzja właściwie na całe życie. Ja kropkę nad „i” postawiłem już maju, przy święceniach diakonatu. Uważam, że wbrew temu co się mówi, nie ma spadku liczby powołań w Polsce. Norma jest zachowana.
Kiedy postanowił Ksiądz wybrać właśnie taka drogę życia?
AG: Ostateczną decyzję podjąłem po maturze oczywiście, ale myślałem o tym wcześniej. Różne są drogi powołania, może to przyjść nagle, może to być kwestia dłuższych przemyśleń. W swoim życiu spotykałem wiele Księży, którzy byli świadkami wiary.
Co jest według Księdza najtrudniejsze w zrezygnowaniu ze świeckiego życia?
AG: Rezygnuje się z wielu rzeczy, trudno mi powiedzieć z czego najtrudniej. Trzeba też pamiętać, że my się przecież nie odcinamy całkowicie od takiego życia, jakie wiodą osoby świeckie.
Odczuwa Ksiądz jakiś strach np. przed udzieleniem po raz pierwszy sakramentu spowiedzi?
AG: Jest jakaś obawa, ale skupiamy się na tym co robimy. Przyjdzie czas pierwszej spowiedzi, to na pewno się tym będę stresował. Każdy z takich nowych elementów jest trudny. Takim mocnym przeżyciem była dla mnie możliwość rozdawanie komunii. Na piątym roku podczas święceń spada już wiele nowych obowiązków. Na początku jest stres przed wystąpieniami przed wiernymi, ale to jest kwestia nabycia doświadczenia. I teraz już nie mam z tym problemów, i nawet mogę powiedzieć, że to lubię.
Jak wygląda cała droga od wstąpienia do seminarium do święceń?
AG: Oj, to jest długa historia – 6 lat, a teraz będę ją musiał streścić w kilku zdaniach (śmiech). Najpierw jest egzamin do seminarium, później rozpoczyna się naukę. Jest taki okres propedeutyczny, który trwa jeden semestr, czyli pół roku. Jak na każdych studiach są egzaminy, a na szóstym roku pisze się pracę magisterską. Najtrudniejszych przedmiotem była dla mnie filozofia, która trwała aż 2 lata. Najprzyjemniej wspominam te przedmioty związane bardziej z praktyką, bo to przydaje na co dzień, a o filozofii już zapomniałem (śmiech).
Gdyby Ksiądz nie był Księdzem to kim?
AG: Tu już się zaczynają trudniejsze pytania (śmiech). Myślałem kiedyś o studiach prawniczych, interesowałem się również pedagogiką, ale jednak na pierwszym miejscu jest duchowieństwo, i udaje mi się to realizować.