Nieprecyzyjne znaki drogowe wiążą ręce straży miejskiej. Funkcjonariusze nie mogą ukarać mandatem, jeśli pod znakiem „zakaz ruchu” znajduje się tabliczka „nie dotyczy mieszkańców”.
Krzysztof Tomasik, szef bocheńskiej straży miejskiej, nie ukrywa, że jest wiele sytuacji, w których funkcjonariusz nie może ukarać kierowcy, bo znak jest niedookreślony. Są takie miejsca, w których pojawia się zakaz ruchu z informacją „nie dotyczy mieszkańców”. Bez określenia, o jakich mieszkańców chodzi: czy o mieszkańców miasta Bochnia, czy mieszkańców naszego kraju, czy może – idąc bardzo szeroko – mieszkańców Europy. Bywają również oznakowania, z których nie wynika, kto może, a kto nie może dojechać do określonej lokalizacji. Znaki zakazu ruchu z tabliczką „Nie dotyczy mieszkańców” występują w Bochni m.in. przy deptaku Murowianka, obok Przedszkola nr 3 czy przy ul. Stasiaka.
Wicestarosta Tomasz Całka, członek komisji znaków, uważa że tabliczka „nie dotyczy mieszkańców” obejmuje szerszą grupę ludzi. Jeżeli to jest droga gminna, bądź powiatowa, organem zarządzającym ruchem jest starosta. Więc jeżeli jest tabliczka „nie dotyczy mieszkańców”, chodzi o wszystkich mieszkańców, dla których jest ten organ zarządzający ruchem, czyli mieszkańców powiatu bocheńskiego – mówi wicestarosta.
Komendant straży miejskiej sugeruje, by osoby lub instytucje, które chcą postawić jakiś znak, sformułowały go maksymalnie precyzyjnie. Jeżeli zakaz ruchu „nie dotyczy mieszkańców”, to warto, by znalazł się tam napis, o jakich mieszkańców chodzi. Czy mieszkańców danej ulicy, czy danego bloku. Bo później przy podejmowaniu interwencji są problemy. Gdy nie ma precyzyjnego oznakowania, nie należy spodziewać się mocnej i szybkiej reakcji ze strony straży miejskiej – mówi Krzysztof Tomasik.
Komendant podaje też przykład znaku zakaz ruchu z tabliczką „nie dotyczy dojazdu do pól”. Każdy, kto dojedzie do pola i wróci z tego miejsca, nie podlegałby karze.