Wraca sprawa zabójstwa na os. Jana w Bochni z kwietnia 2011 r. Według wyroku Sądu Okręgowego w Tarnowie, ojciec działał w ramach obrony koniecznej. Postępowanie umorzono.
To już drugi wyrok w tej sprawie. Pierwszy zapadł w styczniu 2012 r. Sąd skazał 56-letniego Ryszarda K. na 10 lat pozbawienia wolności oraz 100 tys. zł zadośćuczynienia na rzecz swojej byłej żony i 200 tys. zł na rzecz drugiego syna. W postępowaniu odwoławczym obrona wzięła pod uwagę aspekt obrony koniecznej pominięty w I instancji.
Kluczowa okazała się opinia biegłych psychiatrów. Stwierdzili oni, że w Ryszardzie K. od dłuższego czasu narastał stres spowodowany konfliktem i strachem przed Piotrem. W dniu morderstwa nastąpiła kulminacja przerażenia. Ryszard K. był przekonany, że nie może liczyć na jakikolwiek ratunek i jest zdany tylko na siebie. Nikt bowiem nie odpowiadał na jego wołanie o pomoc – podaje sobotnia Polska Gazeta Krakowska. Dziennik cytuje Tomasza Kozioła, rzecznika Sądu Okręgowego w Tarnowie: K. zeznawał też, że nie miał świadomości, jak ciężkie obrażenia zadał synowi. Podkreślał, że bronił się, nie chciał zabić.
Przypomnijmy, do tragedii doszło w niedzielę 17 kwietnia 2011 r. Ryszard K. wraca do swojego trzypokojowego mieszkania, które dzieli z 28-letnim synem Piotrem. Jest zmęczony, bo pomagał przy remoncie mieszkania drugiego syna. Gdy wchodzi do domu, widzi bałagan. Zły pyta Piotra, dlaczego nie pozmywał nawet naczyń. Dochodzi do gwałtownej kłótni. W jej trakcie Ryszard K. wybiega do sąsiadki, prosząc, by pozwoliła mu zadzwonić po policję. Gdy funkcjonariusze się nie pojawiają, jeszcze raz puka do mieszkającej obok kobiety. Policja zjawia się w końcu, starając się załagodzić sytuację. Ryszard i Piotr po dłuższej rozmowie obiecują, że będzie już spokojnie. Policja odjeżdża, ojciec idzie do kuchni, żeby przygotować obiad, syn wraca do pokoju. Po chwili Piotr pojawia się znowu przy ojcu. Ze słowami „Teraz to cię zaj…ę” zamierza się pięścią na ojca. Ryszard broni się trzymanym w dłoni nożem i rani syna między żebrami. Piotr wybiega z domu, upada jednak przed drzwiami wejściowymi do klatki schodowej. Ledwo żywy krzyczy, że ugodził go ojciec. Mimo starań lekarzy, umiera w szpitalu w Bochni – relacjonuje przebieg zdarzeń Polska Gazeta Krakowska.
Wyrok jest nieprawomocny.