1152 podpisy zebrali rodzice, których dzieci nie dostały się do przedszkola. Takich maluchów w skali Bochni jest około setki. W piątek delegacja przyszła do burmistrza z petycją.
W petycji czytamy m.in.:
Uważamy, że jest to wydatek, na który warto przeznaczyć pieniądze z budżetu miasta. Uważamy także, że zasilając ten budżet pieniędzmi z naszych podatków, mamy prawo do decydowania o celach wydatkowania tych pieniędzy. Apelujemy o uszanowanie tego prawa.
Liczymy, że wizja miasta przyjaznego małym dzieciom jest bliska także Panu Burmistrzowi.
W razie odmownej decyzji prosimy o wysłanie pisemnego uzasadnienia na adresy wszystkich podpisanych mieszkańców.
Ponad sto dzieci, które się nie dostały, na blisko 30-tysięczne miasto to za dużo. Czy rodzice mają je brać do pracy? Rodzice muszą pracować – mówi Elżbieta Nocoń, której dziecko nie dostało się do przedszkola.
1152 podpisy na blisko 30-tysięczne miasto, gdzie osób pełnoletnich jest ok. 20 tysięcy to bardzo duża liczba. Zbieraliśmy te podpisy przez niecały tydzień. Nie wiem, czy w sprawie jakiegokolwiek chodnika składano petycję. To jest chyba jedyny cel, pod którym mieszkańcy tak licznie podpisali się w ostatnich latach – mówi Jan Zięba, przedstawiciel rady rodziców w Szkole Podstawowej nr 5.
Rodzice domagają się zorganizowania dwóch oddziałów przedszkolnych w Szkole Podstawowej nr 5. Argumentują, że ostatnio zmaga się ona z małym naborem i utworzenie oddziałów przedszkolnych w naturalny sposób sprawę by rozwiązało.
Burmistrz Stefan Kolawiński przyjął delegację rodziców w swoim gabinecie. Nie kwestionuję tych podpisów, natomiast trudno mi uwierzyć, że 1152 osoby wiedzą, jaka jest sytuacja finansowa miasta. Owszem, z potrzeby serca ktoś podpisuje listę: „Przedszkole potrzebne? No jasne, że potrzebne”, podpisuje się. Tylko nie zna sytuacji finansowej, w jakiej miasto się znajduje – mówił burmistrz.
W spotkaniu brały też udział skarbnik miasta Grażyna Zioło oraz Dorota Palej-Maliszczak, dyrektor Miejskiego zespołu Edukacji. Argument urzędników przeciwko organizacji przedszkola w „Piątce” to wysokie koszty z tym związane, oszacowane na 400 tys. zł, których nie ma w tegorocznym budżecie (skarbnik Grażyna Zioło przyznała, że w kasie miejskiej brakuje w tej chwili pieniędzy nawet na zapłatę świadczeń ZUS dla nauczycieli). Urzędnicy zwracali uwagę, że wspomniana kwota to koszt jednorazowy, a utrzymanie przedszkola będzie kosztowało coraz więcej w latach następnych.
Drugi argument ze strony władz miejskich dotyczy problemów natury formalnej: aby powołać oddziały przedszkolne w szkole podstawowej, potrzebna jest uchwała rady miejskiej, która powinna zostać przyjęta do końca lutego roku, w którym przedszkole miałoby zacząć funkcjonować. W myśl tego argumentu, w tym roku jest już za późno na tworzenie przedszkola. Jan Zięba odpierał ten ostatni argument, powołując się na rozmowę telefoniczną z przedstawicielem Ministerstwa Edukacji. Szefowa MZE zasłaniała się jednak obowiązującą znowelizowaną ustawą.
Kolejny argument burmistrza dotyczył procedur związanych z infrastrukturą w szkole. Potrzebne jest stworzenie odpowiednich warunków dla małych dzieci: specjalne toalety, kuchnia. Te musiałby zaakceptować sanepid, niezbędne byłoby również wydanie odpowiedniej decyzji przez straż pożarną. Dalszy problem to procedura przetargowa na wykonanie robót, która przy braku odwołań ze strony oferentów trwa co najmniej półtora miesiąca.
Jan Zięba odpierał jednak poszczególne argumenty. Żaden półroczny okres nie jest potrzebny, żeby uruchomić przedszkole w „Piątce”, tylko potrzebna jest dobra wola. Przedstawiciel rady rodziców w Szkole Podstawowej nr 5 wyliczał różne decyzje finansowe, jak kilkadziesiąt tysięcy złotych gaży dla gwiazdy w czasie Dni Bochni czy problemy z rewitalizacją Parku Uzbornia. Wycina się drzewa na Uzborni, później się okazuje, że trzeba wszystko zmieniać i planować od początku. W związku z tym czy te wszystkie drzewa są potrzebnie wycięte? Mieszkańcy są zszokowani chodząc w okolicach lasku. To nie jest wymysł kilku osób. Proszę nie mówić, że być może znajdzie się dla pani Elżbiety miejsce. To jest sprawa mieszkańców, sprawa setki dzieci. To nie są prywatne sprawy, to jest sprawa publiczna i potrzebna jest odważna decyzja w skali całego miasta – mówił Jan Zięba.
Wie pan, jaka odważna decyzja jest naprawdę? Odważną decyzją jest to, że ja państwu odmówię tego przedszkola. To jest odwaga. To, co pan mówi, to jest demagogia – odparł zdenerwowany burmistrz.
W tych słowach, które padły w 15 minucie spotkania, zawarta była zarazem jego konkluzja. Choć wzajemne wymiany argumentów trwały jeszcze pięć kwadransów, strony nie doszły do porozumienia. Udało się natomiast uzyskać deklarację burmistrza, że – o ile taka będzie dyspozycja ze strony rady miejskiej – możliwe będzie utworzenie oddziałów przedszkolnych w „Piątce” od następnego roku szkolnego z zachowaniem wszystkich procedur i ujęciem potrzebnych pieniędzy w budżecie na rok 2013.