Trwa kolejna zbiórka darów dla Polaków na Litwie. Od dwóch lat zajmuje się tym Stanisław Dębosz z Bochni. W czwartek swoimi doświadczeniami dzielił się podczas spotkania w Muzeum.
Stanisław Dębosz, znany jako przewodniczący zarządu osiedla Słonecznego w Bochni, przyznaje że potrzeby wśród 300-tysięcznej społeczności Polaków na Litwie są ogromne. Gdy pojechałem pierwszy raz bez przekonania, nie ukrywam, bo zdawało mi się, że jednak kraj Unii Europejskiej nie będzie miał tylu tak wielkich problemów. Rzeczywistość okazała się brutalna.
Stanisław Dębosz mówi, że nie jest łatwo nieść pomoc naszym rodakom na Wschodzie, aby nie urazić ich dumy. Stąd potrzeba ogromnego wyczucia w relacjach z nimi. Nie żądają od nas pomocy. Bardzo cieszą się z tego, ze przyjeżdżamy, z każdej drobnej rzeczy. Nie mają czasami co jeść. Brakuje prozaicznych rzeczy, ubrania, sprzętu domowego, pralki „Frania”, które u nas już nie chodzą, tam są wspaniałą rzeczą i bardzo potrzebną. Im dalej jeździmy, im więcej jeździmy, tym to jest coraz trudniejsze, coraz bardziej przykre. Ale pomagać trzeba, bo to są wspaniali ludzie, niesamowici pod względem patriotyzmu. Proszę mi wierzyć, że powinniśmy się od nich uczyć, co to znaczy patriotyzm – mówi Stanisław Dębosz.
Sytuacji materialnej Polaków nie ułatwia też kontekst polityczny na Litwie. Gdyby się zasymilowali z Litwinami, powiedzieli: „Od jutra jestem Litwinem”, z tego co się dowiadywałem, dostają wsparcie, pracę, zapomogę. A tak, mają ok. 350 zł na dziecko i z tego żyją przy cenach, które są nawet wyższe niż u nas.
Najbliższy transport z pomocą dla Polaków na Litwie planowany jest w dniach 13-15 grudnia. W Muzeum im. Stanisława Fischera w Bochni można składać niepsującą się żywność (mąka, cukier, makarony, konserwy itd.), środki czystości, artykuły gospodarstwa domowego (pralki, naczynia), ubrania (niekoniecznie nowe, ale czyste).
Coraz bardziej zorganizowana pomoc Polakom na Litwie jest łatwiejsza dzięki wsparciu pracodawcy pana Stanisława, Karpackiej Spółki Gazownictwa w Tarnowie. Największe koszty, które ponosiłem, jeżdżąc z Bochni, czyli transport, odpadły. Dostaje w tym momencie dwa samochody ciężarowe, które umożliwiają mi przewóz już nie kilogramów, a ton.
Stanisław Dębosz nie kryje, że jest ogromnie zaangażowany emocjonalnie w to, co robi. Było to widać także podczas spotkania w Muzeum. Póki się tego nie zobaczy, człowiek nie wierzy, że taka sytuacja może mieć miejsce. Gdy się zobaczy tych ludzi, spotyka się naprawdę inny świat. Nam się zdaje, że nam jest ciężko, chociaż w Polsce też jest trudno, coraz trudniej. Ale oni daleko, daleko są za nami. Zwłaszcza chodzi o dzieci, które są niesamowicie zdolne. Mają świetnych polskich nauczycieli.