Ktoś mało zorientowany mógłby się pomylić, czy to posiedzenie rady powiatu, czy może benefis kabaretowy. W trakcie czwartkowych obrad wiele było salw śmiechu i absurdalnych wywodów. A poszło o dziury w drodze wiodącej przez Górny Siedlec.
Problem katastrofalnego stanu technicznego drogi przez Górny Siedlec (łączącej drogę krajową w Chełmie i drogę wojewódzką w Gierczycach) poruszył radny Jerzy Raczyński. Zwrócił uwagę, że domaga się remontu tego odcinka już od pięciu lat, jednak ciągle bez skutku. Radny z Łapczycy zasugerował wręcz, żeby tak dziurawą już drogę po prostu zamknąć.
W odpowiedzi starosta Jacek Pająk z rozbrajającą szczerością powiedział: Panie radny, tam nie ma dziur na tej drodze. Wie pan, co to jest dziura? Jak ma pan jakąś płaszczyznę, nagle… Tam nie ma dziur, tam jest nieciągłość jezdni – mówił Jacek Pająk. Dodał, że nie mówi tego ze złośliwości do radnego, ani tym bardziej do gminy Bochnia, do której – jak to ujął – „co i rusz wyciągamy zaprzyjaźnioną rękę, która jest odrzucana, że przypomnę ostatnią schetynówkę, z której gmina Bochnia nie skorzystała, gmina Drwinia jak najbardziej”.
Wicestarosta Tomasz Całka dodał, że „ubytki, nieciągłości – bo tak się to fachowo nazywa – są na bieżąco usuwane”. Według niego miało to miejsce wiosną oraz jesienią minionego roku. Nie stać nas w tej chwili na wykonanie nowej nakładki, ta droga jest zniszczona, natomiast sytuacja nie jest taka, aby groziło jej zamknięcie – mówił wicestarosta.
Radny Jerzy Raczyński dopytywał, czy w tym roku jest jakakolwiek szansa położenia na najbardziej zniszczonym odcinku 200-metrowym nowego asfaltu. W tej chwili trochę śmieszy pana starostę czy wicestarostę, że to są dziury. W mediach wszyscy mówią „dziury”. Jeżeli pan, panie starosto, używa słowa „ubytek”, będziemy mówili „ubytek”, ale wszyscy mówią „dziury”. Jeżeli pan uznaje, że zniszczony asfalt nie jest dziurą, to nie wiem. No chyba że pan starosta uznaje, że dziura jest wtedy, jak pan w nią wejdzie po pas. Ale z drugiej strony, czy w budżecie powiatu nie znajdą się pieniądze na ten najgorszy odcinek od drogi wojewódzkiej w stronę cmentarza tylko na łatanie dziur, ubytków? – kontynuował radny. Nieciągłości jezdni – dodał przewodniczący rady Aleksander Rzepecki. W Polsce mówi się „dziury”. Jeżeli na sesji rady powiatu chcemy zmienić na „ubytki”, to będziemy mówić „ubytki” czy „ciągłości jezdni” – mówił dalej radny Raczyński.
Panie radny, dziur dzielimy na czarne dziury, dziury i nieciągłości jezdni – dodał Aleksander Rzepecki. Możemy się śmiać, ale jest to jeden z najgorszych odcinków drogi. Czy nie znajdą się pieniądze w budżecie na 200 m dywanika? Czy łatanie tych ubytków ma sens? – nie dawał za wygraną Jerzy Raczyński.
Starosta powtórzył, że problem polega nie na sympatii bądź jej braku, ale na ograniczonej licznie pieniędzy. Powtórzył też argument, że łatwiej byłoby o remont drogi, gdyby samorząd gminy Bochnia dołożył się do tego finansowo, tak jak robią to inne gminy w powiecie.
Według wicestarosty Tomasza Całki, na gruntowny remont drogi, o której mowa oraz kilku innych w tragicznym stanie, potrzeba ok. miliona złotych. Chodzi o odcinek z Rzezawy do Ostrowa czy w Lubomierzu.
Szanowni państwo, jak to mówią: nieważna nieciągłość jezdni, ważna ciągłość władzy. Gorzej będzie, jak nieciągłość jezdni przełoży się na nieciągłość władzy. Wtedy się będziemy zastanawiać – żartobliwie skonkludował dyskusję Aleksander Rzepecki.