Na środowe posiedzenie komisji kultury zaproszono dziennikarzy. Radni wsłuchiwali się w ich uwagi, była też okazja do wymiany poglądów roli mediów lokalnych.
W posiedzeniu komisji kultury wzięli udział dziennikarze mediów elektronicznych oraz redaktor naczelny „Wiadomości Bocheńskich”. Zabrakło przedstawicieli pozostałych tytułów prasy drukowanej, w tym wydawanej przez miasto „Kroniki Bocheńskiej”.
Stanisław Kobiela, prezes Stowarzyszenia Bochniaków oraz naczelny kwartalnika, zwrócił uwagę na pomijanie w mediach rocznic historycznych, np. przypadającej na ten rok 150. rocznicy Powstania Styczniowego. Szczególnie dostało się „Kronice Bocheńskiej”. Nie było ani słowa o tym. Nie tylko o tym, że był jubileusz, ale o tym, że było otwarcie wystawy, na którą samorząd bocheński dał nam tysiąc złotych (wystawa kosztowała dwa tysiące). Nawet żeby się pochwalić, że samorząd miasta Bochni uczcił tę rocznicę w ten sposób że dał pieniądze dla Stowarzyszenia na zorganizowanie pięknej wystawy, która krążyła: była w Wiśniczu, Wieliczce, Krakowie.
Popatrzmy, jaki jest rozziew między tym, co piszą porządnie, uczciwie media internetowe, a tym, co pisze prasa finansowana przez samorząd bocheński. Pisze dużo, pisze pięknie, chwali, cały czas chwali. Ale czy nie są niektóre tematy wysublimowane, niektóre są bardzo ostrożne. Przecież nam mogłoby na tym nie zależeć, ale piszemy o niektórych rzeczach, np. temat Placu Okulickiego. Temat bardzo niebezpieczny, decydujący o przyszłości miasta, o kształcie miasta, a poza tym pod tą skórką jest jeszcze kwestia interesów prywatnych. To nie są żarty, a tymczasem w „Kronice” ani słowa na ten temat nie przeczytałem. Przeczytałem w ostatnim numerze o ołtarzu w Bazylice, ale nie przeczytałem o tym, że kościół pęka, jakie są zagrożenia, był specjalny program Telewizji Kraków. To, co było w telewizji, powinno być nawet przedrukowane w „Kronice” – kontynuował Stanisław Kobiela. Dodał, że chciałby z miesięcznika dowiedzieć się, ile kosztowała organizacja 760-lecia lokacji miasta.
Zdaniem Stanisława Kobieli, redaktor naczelny samorządowego czasopisma powinien być zatrudniony na kontrakcie menedżerskim. Co opcja polityczna się we samorządzie bocheńskim zmieni, to obrotowa jest „Kronika Bocheńska”, znowu zaczyna chwalić nowego burmistrza. To nie wynika ze złej woli redaktora naczelnego, tylko – wydaje mi się – ze złej koncepcji. Jeżeli redaktor naczelny jest na etacie, gdy może w każdej chwili ten etat stracić, to ja też bym się zastanawiał, że mam na utrzymaniu rodzinę, dzieci, wnuki itd., czy powinienem ostro pisać, czy nie powinienem coś tam złagodzić.
Równie wiele gorzkich słów ze strony Stanisława Kobieli usłyszał Maciej Piątek, szef wydziału promocji. Zadał pytanie o program promocji miasta. Myśmy występowali z różnymi inicjatywami, ale nam czasami opadają ręce. Przytoczył tu sprawę tabliczek z objaśnieniami nazw ulic, z których niektóre zostały nadane 500 lat temu. Zdaniem Stanisława Kobieli, miasto nie wykorzystuje marketingowo tego atutu, który niewielkim kosztem można byłoby ukazać w formie tabliczek. Prezes Bochniaków zwrócił też uwagę na brak pełnej informacji historycznej na temat Bochni np. w Wikipedii, w której pominięto wiele ważnych informacji na temat miasta.
Do słów Stanisława Kobieli krytycznie odniósł się radny Władysław Rzymek. Osobiście jestem przeciwnikiem mediodemokracji, czyli kształtowania rzeczywistości przez media. Niestety żyjemy w takich czasach, że media zajmują się mniej publicystyką, mniej informacją, bardziej plotkarstwem i sensacją i w ten sposób próbują wpływać na politykę. Przy okazji radny wyraził swoje niezadowolenie, że np. o planach związanych z podziemnym parkingiem na Placu Okulickiego dowiaduje się z prasy.
Radny Piotr Dziurdzia zwrócił uwagę na bocheński fenomen wielości lokalnych mediów. Teraz już w wielu miastach widzimy konkurencję w dziedzinie portali internetowych. Wygląda na to, że Bochnia mogła stanowić jakiś odnośnik. Przy okazji radny poruszył temat internetowej interakcji w postaci komentarzy. Portale spełniają dla niektórych mieszkańców naszego miasta rolę leczenia się z kompleksów, frustracji i wielu innych chorób cywilizacyjnych.
Pochwalam tę formę, którą Moja Bochnia wprowadziła, że trzeba się zalogować, żeby komentarz napisać. Jeżeli ktoś ma odwagę pisać, powinien się przyznać [do imienia i nazwiska – przyp. red.] – powiedziała Łucja Satoła-Tokarczyk, przewodnicząca komisji kultury.
Z kolei radny Jan Balicki zauważył że portale internetowe „zaczynają przypominać czasy, kiedy można było na początku naklejkę przylepić, że jest to organ takiej a takiej instytucji, takiej a takiej opcji”. Od pewnego czasu brakuje mi lokalnego medium, które patrzy poprzez fakty, ewentualną ocenę zostawia czytelnikom, albo oddziela ją ewidentnie od tego, co się dzieje. Zmienia się spojrzenie tych samych mediów na różne sprawy wtedy, kiedy zmienia się opcja. Zdaniem radnego media lokalne zamiast jednoczyć, dzielą mieszkańców „poprzez nie zawsze rzetelne informacje”.
Dziennikarze zostali zaproszeni do brania czynnego udziału w posiedzeniach komisji, np. zabierając głos w wolnych wnioskach.