Ania Rusowicz przeniosła publiczność w Bochni w krainę hippisów. Były stroje i atrybuty z lat 70, ówczesne instrumentarium (m.in. organy Hammonda), nie zabrakło nade wszystko doskonałej gry muzyków oraz nawiązań do klasyki rocka (gra smyczkiem na gitarze a la Jimmy Page czy fragment „Hush” Deep Purple w finale koncertu).
Publiczność reagowała bardzo żywiołowo, a sama Ania Rusowicz ze sceny wyraziła nadzieję, że do Bochni dane jej będzie jeszcze powrócić. Miejmy nadzieję, że tak się stanie i to niebawem.
Prosto z Bochni Ania Rusowicz pojechała na festiwal do Opola. Kto zasiadł na czas przed telewizorem mógł liczyć na postscriptum.